Pozwoliłam sobie na krótki pół sen; na prawdę tego potrzebowałam. Objęłam nogi, podciągając kolana pod brodę. Oparłam głowę o ścianę i przymknęłam powieki; byłam potwornie zmęczona. Dłonie drżały mi z wyczerpania, co tylko utrudniało zaśnięcie. Na szczęście, po jakichś kilkudziesięciu minutach, powędrowałam do krainy snów.
Nie widziałam nic, poza gęstą, bezkresną mgłą. Nie byłam w stanie dostrzec nawet czubków własnych butów. Wyciągniętymi przed siebie rękoma, próbowałam coś chwycić. Niestety, nic nie znalazłam. Postanowiłam iść do przodu, przed siebie. Stanie w miejscu na pewno nie przyniosłoby żadnych efektów. Czekanie na cud zdecydowanie się nie opłacało.
Widoczność była bardzo ograniczona, ale nieustannie stawiałam kolejne kroki. Uparcie dążyłam do bliżej nieokreślonego celu. Wtem, niespodziewanie, usłyszałam wołanie.
– Lauren! – odezwał się, gdzieś w oddali, znajomy głos.
Rozejrzałam się, w poszukiwaniu twarzy. Szukałam źródła dźwięku. Niestety, nikogo nie widziałam. Pragnęłam, żeby mgła zniknęła.
– Lauren, to ja! – już wiedziałam kto mnie wzywał, chociaż wciąż był poza zasięgiem mojego wzroku.
– Tato? – próbowałam odkrzyknąć, ale zamiast tego, wydałam z siebie jedynie słabe charczenie.
Kroki. Ciężkie buty stąpały po twardej posadzce.
Odwróciłam się i zobaczyłam zarys męskiej sylwetki. Pobiegłam, najszybciej jak umiałam, w jego stronę. Na prostej drodze, potykałam się o własne nogi, ale wstawałam i biegłam dalej. W końcu, twarz ojca była wyraźnie widoczna. Na mój widok, wyszczerzył zęby i wyciągnął ręce przed siebie. Rzuciłam się mu na szyję, momentalnie czując szczęście. Ogarnęła mnie nieograniczona radość i poczucie bezpieczeństwa, którego tak bardzo mi brakowało.
Puścił mnie dopiero po chwili. Położył dłonie na moich ramionach, przybierając poważną minę.
– Słuchaj mnie – powiedział krótko. – Uciekaj stąd, to złe miejsce. Pamiętaj czego cię uczyłem.
Nie do końca wiedziałam o czym mówił, ale posłusznie przytaknęłam.
– Uciekaj – powtórzył. – Już!
Gwałtownie otworzyłam oczy. Otarłam czoło z pojedynczych kropelek zimnego potu. Cholernie realistyczny sen, a jednocześnie tak nierealny.
Chwilę później, zorientowałam się, że nie jestem sama.
Na twarzy Michaela widniał pół-uśmiech. Kiedy zobaczył, że się przebudziłam, wstał i włożył ręce do kieszeni swojej skórzanej kurtki.
– Wychodzimy – oznajmił. – Bądź grzeczna.
Zachichotał kpiąco pod nosem, po czym wyszedł.
Odprowadziłam go wzrokiem do drzwi i zaraz po tym, jak opuścił pomieszczenie, zbliżyłam się do krat w miarę możliwości. Wytężyłam słuch. Usłyszałam głośne trzaśnięcie frontowych drzwi.
Nie chciałam zwlekać. Drżącą dłonią sięgnęłam do włosów, próbując wygrzebać z nich wsuwkę. Kiedy już ją złapałam, zaśmiałam się nerwowo. Mój plan był absurdalny, ale tata ze snu podpowiedział mi, że muszę spróbować. Nie chciałam gnić w celi do końca życia, a skoro zostałam sama, mogłam próbować uciec.
Zaczęłam grzebać wsuwką w zamku celi. Nic. Wykrzywiłam jeden z jej końców i ponowiłam próbę. Wciąż zero efektów. Zgrzytając zębami, powykrzywiałam ją byle jak, żeby chociaż trochę przypominała klucz. Ponownie wcisnęłam kawałek metalu do dziurki od klucza i, ku mojemu zdziwieniu, usłyszałam ciche kliknięcie. Pchnęłam drzwi - uległy bez problemu. Poczułam, napływające do oczu, łzy szczęścia. Nie wierzyłam, że poszło tak łatwo. Miałam ochotę wybuchnąć śmiechem, ale zdusiłam go w sobie. Poziom adrenaliny nagle wzrósł, chociaż miałam pewność, ze nikt mnie nie przyłapie na gorącym uczynku.
Wstałam, przytrzymując się krat. Chwiejnym krokiem ruszyłam w stronę schodów, po czym, powoli wspięłam się na górę. Nacisnęłam klamkę. Przywitało mnie oślepiające światło dnia. Upadłam na kolana, czując spełnienie. Od wolności dzieliły mnie jeszcze tylko jedne drzwi, które musiałam jakoś pokonać, ale liczyłam na zapasowy kluczyk w szufladzie. Z utęsknieniem, spojrzałam w ich stronę, lecz kątem oka zobaczyłam coś niepokojącego. Błagając w myślach, żeby to były tylko halucynacje, odwróciłam głowę w lewą stronę.
– Wiedziałem, że będziesz próbować uciec – Luke siedział spokojnie w fotelu, jakby nigdy nic.
Podpierając się o podłokietniki, wstał i ruszył w moją stronę.
Opuściłam głowę ze zrezygnowaniem; miał mnie. Stanął nade mną, przysłaniając blask słońca. Spojrzałam w górę i ujrzałam jego wyciągniętą rękę, jakby chciał mi pomóc wstać. Ruszył delikatnie dłonią, wyraźnie zachęcając mnie do podania mu swojej. Zrobiłam to, a ten pociągnął mnie ku górze. Kolana się pode mną ugięły; złapałam równowagę dopiero po krótkiej chwili.
– Usiądziemy? – zaproponował, wskazując kanapę.
Posłałam mu pytające spojrzenie, a ten tylko uniósł brwi.
Gdy usiedliśmy, poczułam się wyjątkowo nieswojo, ale nie chciałam nic mówić. Nawet nie wiedziałam co mogłabym powiedzieć. Próbowałam przybrać jakąś wygodną pozycję. Poczułam się jakbym siedziała w gabinecie u psychologa.
– Płakałaś? – zapytał, chociaż wiedziałam, że dobrze znał odpowiedź na to pytanie. – Nie przejmuj się tym idiotą. Nie jest wart twojej uwagi.
Wyjątkowo zdziwiły mnie jego słowa. Nie wiedziałam czego oczekiwałam, ale na pewno nie spodziewałam się rozmowy na ten temat. Wlepiłam wzrok w swoje kolana.
– Nie będę przepływać oceanów dla kogoś, kto dla mnie nie przeskoczyłby nawet kałuży – palnęłam bez zastanowienia.
– Słusznie – przytaknął.
Niezręczna cisza nawet nie zdążyła zapanować, a już zadzwonił telefon Luke'a. Wyciągnął komórkę z kieszeni i przeczytał SMS-a.
– Cholera... – syknął. – Wracają.
Wstrzymałam oddech. Zdałam sobie sprawę, że siedzę spokojnie na kanapie z jednym z moich porywaczy i gawędzę o niczym. Brakowało tylko herbaty i talerza ze świeżo upieczonymi ciastkami.
Zerknęłam w stronę frontowych drzwi - były tak blisko. Może cztery duże kroki dzieliły mnie od wolności i świeżego powietrza.
– Słuchaj – powiedział, wstając. – Odwrócę się dosłownie na trzy sekundy, a wtedy możesz uciekać. Wezmę winę na siebie.
Kompletnie mnie zamurowało, ale to była dla mnie szansa. Poczułam w sercu nadzieję jak nigdy wcześniej.
Chłopak odwrócił się, krzyżując ręce na piersi, dotrzymując umowy. Pospiesznie ruszyłam do drzwi. Gdy dotknęłam klamki, serce zabiło mi szybciej niż kiedykolwiek.
Przekręciłam gałkę - wolność była zaledwie krok dalej.
Popatrzyłam na plecy Luke'a i zauważyłam, że przygląda mi się kątem oka. Nie wiedzieć czemu, cofnęłam rękę.
Podświadomość, w postaci mniejszej wersji mnie, machała rękami i wrzeszczała, żebym wiała gdzie pieprz rośnie.
– Nie – szepnęłam.
– Że co?
– Wrócę tam, gdzie moje miejsce – powiedziałam głośniej, obracając się na pięcie.
Poszłam posłusznie w stronę piwnicy.
– Nie chcę żebyś miał przeze mnie kłopoty – dodałam.
– Zwariowałaś! – krzyknął. – Uciekaj stąd i to już!
Wyciągnął ręce w moją stronę, ale podbiegłam do drzwi i zbiegłam po schodach. Zamknęłam się w celi i oparłam o chłodną ścianę. Musiałam wyglądać jak przerośnięty przedszkolak, który robił rodzicom na złość.
– Zamykaj te drzwi, zanim się rozmyślę! – krzyczałam, dusząc łzy.
Zszedł i przygryzając wargę, wypełnił moją absurdalną prośbę.
Nie mogłam uwierzyć, że poświęcam się tak bardzo dla kogoś, kogo kompletnie nie znałam. Po tym, jak otworzyłam drzwi wsuwką do włosów, zaczęłam wierzyć w cuda. Pozostał mi czekać na kolejny. Liczyłam na to, że w końcu mnie stąd wypuszczą.
– Dziękuję... – powiedział niemal bezgłośnie.
Widoczność była bardzo ograniczona, ale nieustannie stawiałam kolejne kroki. Uparcie dążyłam do bliżej nieokreślonego celu. Wtem, niespodziewanie, usłyszałam wołanie.
– Lauren! – odezwał się, gdzieś w oddali, znajomy głos.
Rozejrzałam się, w poszukiwaniu twarzy. Szukałam źródła dźwięku. Niestety, nikogo nie widziałam. Pragnęłam, żeby mgła zniknęła.
– Lauren, to ja! – już wiedziałam kto mnie wzywał, chociaż wciąż był poza zasięgiem mojego wzroku.
– Tato? – próbowałam odkrzyknąć, ale zamiast tego, wydałam z siebie jedynie słabe charczenie.
Kroki. Ciężkie buty stąpały po twardej posadzce.
Odwróciłam się i zobaczyłam zarys męskiej sylwetki. Pobiegłam, najszybciej jak umiałam, w jego stronę. Na prostej drodze, potykałam się o własne nogi, ale wstawałam i biegłam dalej. W końcu, twarz ojca była wyraźnie widoczna. Na mój widok, wyszczerzył zęby i wyciągnął ręce przed siebie. Rzuciłam się mu na szyję, momentalnie czując szczęście. Ogarnęła mnie nieograniczona radość i poczucie bezpieczeństwa, którego tak bardzo mi brakowało.
Puścił mnie dopiero po chwili. Położył dłonie na moich ramionach, przybierając poważną minę.
– Słuchaj mnie – powiedział krótko. – Uciekaj stąd, to złe miejsce. Pamiętaj czego cię uczyłem.
Nie do końca wiedziałam o czym mówił, ale posłusznie przytaknęłam.
– Uciekaj – powtórzył. – Już!
Gwałtownie otworzyłam oczy. Otarłam czoło z pojedynczych kropelek zimnego potu. Cholernie realistyczny sen, a jednocześnie tak nierealny.
Chwilę później, zorientowałam się, że nie jestem sama.
Na twarzy Michaela widniał pół-uśmiech. Kiedy zobaczył, że się przebudziłam, wstał i włożył ręce do kieszeni swojej skórzanej kurtki.
– Wychodzimy – oznajmił. – Bądź grzeczna.
Zachichotał kpiąco pod nosem, po czym wyszedł.
Odprowadziłam go wzrokiem do drzwi i zaraz po tym, jak opuścił pomieszczenie, zbliżyłam się do krat w miarę możliwości. Wytężyłam słuch. Usłyszałam głośne trzaśnięcie frontowych drzwi.
Nie chciałam zwlekać. Drżącą dłonią sięgnęłam do włosów, próbując wygrzebać z nich wsuwkę. Kiedy już ją złapałam, zaśmiałam się nerwowo. Mój plan był absurdalny, ale tata ze snu podpowiedział mi, że muszę spróbować. Nie chciałam gnić w celi do końca życia, a skoro zostałam sama, mogłam próbować uciec.
Zaczęłam grzebać wsuwką w zamku celi. Nic. Wykrzywiłam jeden z jej końców i ponowiłam próbę. Wciąż zero efektów. Zgrzytając zębami, powykrzywiałam ją byle jak, żeby chociaż trochę przypominała klucz. Ponownie wcisnęłam kawałek metalu do dziurki od klucza i, ku mojemu zdziwieniu, usłyszałam ciche kliknięcie. Pchnęłam drzwi - uległy bez problemu. Poczułam, napływające do oczu, łzy szczęścia. Nie wierzyłam, że poszło tak łatwo. Miałam ochotę wybuchnąć śmiechem, ale zdusiłam go w sobie. Poziom adrenaliny nagle wzrósł, chociaż miałam pewność, ze nikt mnie nie przyłapie na gorącym uczynku.
Wstałam, przytrzymując się krat. Chwiejnym krokiem ruszyłam w stronę schodów, po czym, powoli wspięłam się na górę. Nacisnęłam klamkę. Przywitało mnie oślepiające światło dnia. Upadłam na kolana, czując spełnienie. Od wolności dzieliły mnie jeszcze tylko jedne drzwi, które musiałam jakoś pokonać, ale liczyłam na zapasowy kluczyk w szufladzie. Z utęsknieniem, spojrzałam w ich stronę, lecz kątem oka zobaczyłam coś niepokojącego. Błagając w myślach, żeby to były tylko halucynacje, odwróciłam głowę w lewą stronę.
– Wiedziałem, że będziesz próbować uciec – Luke siedział spokojnie w fotelu, jakby nigdy nic.
Podpierając się o podłokietniki, wstał i ruszył w moją stronę.
Opuściłam głowę ze zrezygnowaniem; miał mnie. Stanął nade mną, przysłaniając blask słońca. Spojrzałam w górę i ujrzałam jego wyciągniętą rękę, jakby chciał mi pomóc wstać. Ruszył delikatnie dłonią, wyraźnie zachęcając mnie do podania mu swojej. Zrobiłam to, a ten pociągnął mnie ku górze. Kolana się pode mną ugięły; złapałam równowagę dopiero po krótkiej chwili.
– Usiądziemy? – zaproponował, wskazując kanapę.
Posłałam mu pytające spojrzenie, a ten tylko uniósł brwi.
Gdy usiedliśmy, poczułam się wyjątkowo nieswojo, ale nie chciałam nic mówić. Nawet nie wiedziałam co mogłabym powiedzieć. Próbowałam przybrać jakąś wygodną pozycję. Poczułam się jakbym siedziała w gabinecie u psychologa.
– Płakałaś? – zapytał, chociaż wiedziałam, że dobrze znał odpowiedź na to pytanie. – Nie przejmuj się tym idiotą. Nie jest wart twojej uwagi.
Wyjątkowo zdziwiły mnie jego słowa. Nie wiedziałam czego oczekiwałam, ale na pewno nie spodziewałam się rozmowy na ten temat. Wlepiłam wzrok w swoje kolana.
– Nie będę przepływać oceanów dla kogoś, kto dla mnie nie przeskoczyłby nawet kałuży – palnęłam bez zastanowienia.
– Słusznie – przytaknął.
Niezręczna cisza nawet nie zdążyła zapanować, a już zadzwonił telefon Luke'a. Wyciągnął komórkę z kieszeni i przeczytał SMS-a.
– Cholera... – syknął. – Wracają.
Wstrzymałam oddech. Zdałam sobie sprawę, że siedzę spokojnie na kanapie z jednym z moich porywaczy i gawędzę o niczym. Brakowało tylko herbaty i talerza ze świeżo upieczonymi ciastkami.
Zerknęłam w stronę frontowych drzwi - były tak blisko. Może cztery duże kroki dzieliły mnie od wolności i świeżego powietrza.
– Słuchaj – powiedział, wstając. – Odwrócę się dosłownie na trzy sekundy, a wtedy możesz uciekać. Wezmę winę na siebie.
Kompletnie mnie zamurowało, ale to była dla mnie szansa. Poczułam w sercu nadzieję jak nigdy wcześniej.
Chłopak odwrócił się, krzyżując ręce na piersi, dotrzymując umowy. Pospiesznie ruszyłam do drzwi. Gdy dotknęłam klamki, serce zabiło mi szybciej niż kiedykolwiek.
Przekręciłam gałkę - wolność była zaledwie krok dalej.
Popatrzyłam na plecy Luke'a i zauważyłam, że przygląda mi się kątem oka. Nie wiedzieć czemu, cofnęłam rękę.
Podświadomość, w postaci mniejszej wersji mnie, machała rękami i wrzeszczała, żebym wiała gdzie pieprz rośnie.
– Nie – szepnęłam.
– Że co?
– Wrócę tam, gdzie moje miejsce – powiedziałam głośniej, obracając się na pięcie.
Poszłam posłusznie w stronę piwnicy.
– Nie chcę żebyś miał przeze mnie kłopoty – dodałam.
– Zwariowałaś! – krzyknął. – Uciekaj stąd i to już!
Wyciągnął ręce w moją stronę, ale podbiegłam do drzwi i zbiegłam po schodach. Zamknęłam się w celi i oparłam o chłodną ścianę. Musiałam wyglądać jak przerośnięty przedszkolak, który robił rodzicom na złość.
– Zamykaj te drzwi, zanim się rozmyślę! – krzyczałam, dusząc łzy.
Zszedł i przygryzając wargę, wypełnił moją absurdalną prośbę.
Nie mogłam uwierzyć, że poświęcam się tak bardzo dla kogoś, kogo kompletnie nie znałam. Po tym, jak otworzyłam drzwi wsuwką do włosów, zaczęłam wierzyć w cuda. Pozostał mi czekać na kolejny. Liczyłam na to, że w końcu mnie stąd wypuszczą.
– Dziękuję... – powiedział niemal bezgłośnie.
Michael
Od razu po wejściu do domu, ujrzałem Luke'a, wychodzącego z piwnicy. Na jego twarzy dostrzegłem niewytłumaczalny cień smutku. Na mój widok, momentalnie oprzytomniał, po czym pospiesznie poszedł do kuchni. Ruszyłem za nim, a zaraz po tym, dołączyli do nas Ashton i Calum.
Jak każdego wieczoru, usiedliśmy przy stole, w celu omówienia najróżniejszych spraw, ale po głowie wciąż krążyła mi jedna, a na usta cisnęło mi się tylko jedno pytanie.
– Co z nią? – zwróciłem się do blondyna.
– Była grzeczna – odparł krótko, odwracając wzrok.
Wyglądało to nieco podejrzanie, ale przytaknąłem.
Już wiedziałem dobrze co dalej robić; podjąłem decyzję.
Już wiedziałem dobrze co dalej robić; podjąłem decyzję.
– Mówisz, że była grzeczna – ciągnąłem. – Przeniesiemy ją do normalnego pokoju.
– Dobry pomysł. Nie jest zwierzęciem, nie musimy jej więzić w klatce – zgodził się Luke.
– Świetnie. W takim razie dostanie TWÓJ pokój – sprostowałem.
Wszyscy, poza Luke'iem, wybuchnęliśmy śmiechem. Naburmuszył się jak małe dziecko, ale wiedziałem, że nie będzie protestował. Skoro spodobał mu się mój pomysł, nawet nie miał prawa protestować.
Wziąłem głęboki wdech, po czym wypuściłem z ulgą powietrze z płuc. Bardzo lubiłem znajdować nowe rozwiązania.
~✦~
Dziękuję wszystkim za czytanie "Mask", na prawdę, nie spodziewałam się, że tak szybko, zdobędę tylu czytelników ♥
Jak zapewne zauważyliście, na blogu jest nowy szablon, który utrzyma się przez dłuższy czas.
Jeśli przeczytałeś, to proszę, zostaw komentarz.
Zapraszam także do zakładek:
Super rozdział! Dowiedziałam się, że Luke ma serce i chyba serio polubił Lauren... Michael tez pokazał inną twarz wobec niej :) Zaczyna się robić coraz lepiej kc
OdpowiedzUsuńPo prostu doskonale, czekam na kolejny. <3
OdpowiedzUsuńO matko! Co dalej. ? Luke czy Michael.? Zastanawia mnie czy będzie próbowała uciec. ..dobra w skrócie to bardzo fajny :))) czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńZastanawiam się czy Lauren jednak spróbuje uciec.
OdpowiedzUsuńLuke taki odmienny *.*
Jednak ciekawi mnie to czemu tak się zachował? :3
Czekam z niecierpliwością na następny rozdział ;)
Aaaaa! *-* Raju to jest genialne ^^ Mike pomysłotwórca xD Lukey posiadający to swoje serduszko *.* No ale na razie nie mogę nic więcej powiedzieć niż śmieszki o Ash'u i Cal'u :) Lauren... Jej sen, zachowanie ^^ No poprostu jesteś świetna! ♥ Z wielką niecierpliwością bd czekać na nn :******
OdpowiedzUsuń~Pozderki Merry :3
Podoba mi się. Czyta się lekko i przyjemnie, a to bardzo ważne. Stylistycznie też jest dobrze, co jest niezwykle ważne, bo zwracam uwagę na błędy i te rażą mnie, gdy tylko je znajdę. Mam wrażenie, że Lauren nie będzie bezczynna i zacznie rozmyślać nad ucieczką. Chociaż jeśli nie... cóż, prawdopodobnie mnie nie rozczarujesz.
OdpowiedzUsuńwww.w-martwym-ciele.blogspot.com
Na początku chciałam, żeby Michael i Lauren ten tenges, a teraz błagam Luke i Lauren. Luke jest taki cudowny
OdpowiedzUsuńŚwietny, widze, że nie wszystko idzie z oczekiwaniami czytelnika i to mi się podoba, nie lubie jak coś przewiduje, mam nadzieje że akcja jeszcze bardziej sie rozkręci, jestem ciekawa jak potoczą sie role Luka i Michaela :) Pozdrwiam!
OdpowiedzUsuńRewelacyjny:-) ciekawi mnie co będzie dalej. Szkoda że Lauren nie wykorzystała szansy na ucieczkę ale z drugiej strony teraz będzie miała ulatwiona sprawe:-) bardzo lubię jak piszesz i podobał mi się ten cytat który Lauren powiedziała Lukowi
OdpowiedzUsuńOmg, świetny rozdział, ciekawe co dalej hmn..
OdpowiedzUsuńCzekam na następny ♡
@fancygrandee
To najlepsze ff jakie czytałam!
OdpowiedzUsuńJest świetne!
Czekam na next.
Czy mogłabym być informowana o nowych rozdziałach na tt?
@Emilka_5SOSFam
LAUREN DO JASNEJ CHOLERY DLACZEGO NIE UCIEKLAS?!?!?!?! a no tak, abys na dal siedziala w tej piwnicy (niedlugo juz w pokoju, ho ho ho, jaki luksus) i plakala, ze cie jacys chlopaki porwali i nie chca cie uwolic, jak sama mialas szanse uciec... hahaha, a luke taki dobry i kochany, ze ojejku. (': kocham to opowiadanie! ♥ a tak w ogole to muzyka, do ktorej podalas link na poczatku rozdzialu jest swietna! jejku, wlasnie jej slucham i jest per-fect. (': nie moge doczekac sie nexta, gdyz akcja jak juz widac sie rozkrecila i jest coraz ciekawiej. x
OdpowiedzUsuń+ a co do szablonu to tez mi sie podoba, chyba nawet jest lepszy niz poprzedni! (:
OdpowiedzUsuńSuper blog, czekam na nn :*
OdpowiedzUsuńSuper że była piosenka <3
OdpowiedzUsuńNIe wiem co napisać ...
Życzę weny i czekam na nexta <3
Zostałaś nominowana do Liebster Awards.
OdpowiedzUsuńhttp://hot-water-5sos.blogspot.com/
cudowny rozdział i ogólnie całe opowiadanie <3 czekam na następny rozdział :*
OdpowiedzUsuńznalazłam ten ff na wattpadzie kiedy były tylko dwa rozdziały i naprawde mnie zainteresował ! przede wszystkim dziękuję że to ff o Michaelu bo takiego właśnie szukałam :D życzę weny i wiedz że masz tu jedną wierną czytelniczke :*
OdpowiedzUsuńZainteresowało mnie te fanfiction, czekam na następny ;)
OdpowiedzUsuńhate-me-ff.blogspot.com
Ale super!!! Strasznie podoba mi sie twój blog!!! Czekam na dalej!!
OdpowiedzUsuńLuke jest boski *.*
OdpowiedzUsuńBardzo podiba mi się twój ff
OdpowiedzUsuń