~✦~
Michael
– Ona nie żyje! – wykrzyczał Luke przez łzy, wpadające mu kolejno do ust.
Widząc jego nieskończone cierpienie, musiałem zaciskać ręce w pięści, żeby także nie wybuchnąć płaczem. Lauren, siedząca obok mnie, szlochała cicho, przytulając Luke'a. Calum prowadził auto, próbując zachować spokój, ale dłonie mu drżały.
Nie wiedziałem jak mogę pomóc Luke'owi, gdyż sam nie potrafiłem sobie poradzić w takiej sytuacji. Nie krył swoich uczuć nawet przez minutę, za co na prawdę go podziwiałem, bo ja po dziś dzień mam problemy z pokazywaniem światu tego, co czuję.
Poczułem słony posmak na ustach; z nerwów rozgryzłem wargę. Wciąż dzwoniło mi w uszach od strzałów, za które zresztą sam byłem winien, chociaż Lauren także miała w tym swój udział. Nie mogłem zapanować nad dygoczącym ciałem, ani zimnem, przeszywającym moje dłonie.
Nikt nie odważył się na wypowiedzenie nawet najkrótszego słowa. Jedynym towarzyszącym nam dźwiękiem, były jęki wydawane przez tego, który cierpiał najbardziej.
W końcu, dojechaliśmy do domu, a gdy tylko samochód się zatrzymał, próbowałem wyciągnąć z niego Luke'a, po czym zaprowadzić do środka. Przewiesił ramiona na moich plecach, co na prawdę utrudniało poruszanie się, bo nie ważył zbyt mało. Lauren otworzyła przed nami drzwi, nie odstępując nas na krok.
Blondyn opadł na swoje łóżko, a ja usiadłem na tym obok, należącym do Caluma.
Nie wstydził się łez, co było jak najbardziej zrozumiałe. Dobrze wiedziałem jak to jest stracić kogoś bliskiego, dlatego też nie potrafiłem być na niego zły.
- Możemy o tym pogadać - zaproponowałem, mimo że nigdy wcześniej nie prowadziłem z nikim takiej rozmowy.
W odpowiedzi pokręcił przecząco głową. Dobrze znałem cały proces popadania w depresję, a zaczynała się ona właśnie od takiego zachowania. Nie mogłem pozwolić przyjacielowi na znalezienie się w tym potwornym stanie, nawet jeśli musiałbym osobiście przeprowadzać terapię.
– Musisz z kimś porozmawiać – naciskałem. – Wolisz, żeby to była Lauren?
Zawahał się, po czym skinął.
Z jednej strony serca poczułem ulgę, ale z drugiej ukłucie. Wiadomo, że nie byłem specem od psychologii, a świadomość, że przyjaciel nie ufa ci dostatecznie, nie poprawiała humoru.
– Jedno mogę ci obiecać – dodałem. – Odpłacimy mu się za te wszystkie świństwa, które wyprawiał i pomścimy twoją siostrę.
Chciałem wstać i wyjść, ale zatrzymały mnie słowa chłopaka.
– Przepraszam. – Spojrzał mi prosto w oczy. – Przepraszam, że cię zdradziłem w taki sposób. Nicole... ona po prostu jest... to znaczy była... dla mnie wszystkim.
Załkał cicho, na co uciszyłem go ruchem ręki.
– Nie gadaj głupot. Jesteś moim najlepszym przyjacielem i wiem, że zrobiłeś to w słusznej sprawie. Dla Josha zrobiłbym to samo.
Wypowiedział nieme "dziękuję".
Nie chcąc go dłużej męczyć, wyszedłem z pokoju i postanowiłem zamknąć się w swoim.
Wszyscy pozamykali się w swoich pokojach, pozostawiając mnie samą sobie.
Zamknęłam oczy i delektowałam się dźwiękami pianina, dobiegających z góry. Z każdą minutą miałam coraz większą ochotę, aby tam pobiec i dowiedzieć się o co chodzi.
Ale pobiec gdzie? Nawet nie wiedziałam gdzie jest to "tam". Dźwięki dobiegały z sufitu, a to za bardzo nie pomagało.
Kłębiło się we mnie zdecydowanie zbyt wiele myśli i emocji. Jakieś tajemnice, spiskowanie za plecami, nieuzasadnione morderstwa... Dlatego chciałam po prostu siedzieć i wyłączyć się chociaż na chwilę.
Lecz nie mogłam. Jęki Nicole wciąż huczały mi w głowie, tuż obok płaczu Luke'a, przeplatane strzałami.
Nie mogłam tego dłużej znieść, więc wyszłam z pokoju, po drodze potykając się o nogę fotela. Na korytarzu muzyka była jeszcze bardziej słyszalna. Gdy przechodziłam obok drzwi do sypialni Luke'a, nie mogłam się powstrzymać przed zajrzeniem do środka.
Chłopak leżał na łóżku, wtulony w poduszkę. Zdaje się, że zasnął. Całe szczęście, bo przynajmniej nie musiał o niczym myśleć, w przeciwieństwie do mnie.
Po cichu zamknęłam drzwi, po czym spojrzałam na klapę w suficie, którą widziałam już jakiś czas temu. Domyśliłam się, że to właśnie stamtąd dochodziła ta przeklęta muzyka i to tam musiałam pójść. Pozostawał tylko jeden problem – nie było szans, żebym do niej dosięgnęła! Nie szczyciłam się długimi nogami, więc stałam przed nie lada wyzwaniem.
Nagle, jak na zawołanie, usłyszałam, zbliżające się kroki. Stanęłam po środku korytarza jak gdyby nigdy nic, lecz nie mogło to wyglądać tak naturalnie jakbym chciała. Splotłam ręce na piersi, przystając z nogi na nogę.
– O, Lauren! – Niestety, moja niewielka osoba nie umknęła uwadze Ashtona. – Co kombinujesz?
Aż tak bardzo było to widać?
Mój wzrok mimowolnie powędrował do klapy w suficie, skąd dobiegała muzyka. Natychmiast skarciłam się za to w myślach. Moje starania musiały wyglądać na prawdę żałośnie.
Ashton także spojrzał do góry i uśmiechnął się lekko. Skinął głową, po czym wyciągnął rękę i otworzył klapę.
– Teraz poznasz duży sekret, ale nie mów, że ci pomagałem. – Puścił perskie oko i zaraz potem odszedł, podśpiewując pod nosem.
Czytał ze mnie jak z otwartej książki, co było dość niepokojące. Postanowiłam zapisać to do mojej listy zmartwień i zająć się tym później.
Zostałam tylko ja i drabina, prowadząca do tajemniczej muzyki. Kilka kroków dzieliło mnie od poznania prawdy.
Nabrałam powietrza do płuc, żeby dodać sobie choć odrobinę odwagi, po czym postawiłam nogę na pierwszym stopniu drabiny. Później następny, kolejny i jeszcze jeden. Poziom adrenaliny niekontrolowanie wzrósł. Nie odwlekając, zrobiłam to szybko i już stałam na drewnianej podłodze, skrzypiącej pod naciskiem ciała. Wtedy zamarłam w bezruchu; wszystko widziałam wyraźnie.
Czarny, lśniący fortepian oświetlało jedynie światło z małego okienka, umieszczonego w ukośnym dachu. Czyli muzyka wcale nie była odsłuchiwana z płyty... Jednak nie instrument najbardziej mnie zadziwił, a ten, kto na nim grał.
Podeszłam jeszcze bliżej, wstrzymując oddech. Jego jasne włosy sterczały na wszystkie strony, co nie współgrało ze stereotypem eleganckiego muzyka, ale do niego wyjątkowo to pasowało.
Przyłapałam się na skradaniu, więc odchrząknęłam, żeby go nie wystraszyć dotykiem.
– Cholera! – krzyknął mimo moich dobrych zamiarów.
– P-przepraszam, że ci przeszkadzam, Michael... – wydukałam przeprosiny.
Spuściłam głowę, niczym zbity pies, ale Michael najwyraźniej nie zamierzał na mnie nakrzyczeć, ani skarcić w żaden inny sposób. Wręcz przeciwnie, wstał, a potem podszedł bliżej, żeby otoczyć mnie ramieniem. Kiedy przywierałam do jego piersi, poczułam, że serce zaczyna mi bić jeszcze szybciej, niż przed chwilą, choć sądziłam, że to niemożliwe.
– Nie wiedziałam, że potrafisz tak pięknie grać – powiedziałam prosto w jego koszulkę i od razu. pożałowałam palnięcia takiej głupoty; ugryzłam się w język po fakcie.
Nie odpowiedział, co poskutkowało zachwianiem mojego oddechu.
Jego prawa ręka zjechała z moich włosów na plecy, po których zaczęła kreślić spore koła. Pod tym dotykiem, moje ciało niekontrolowanie zadrżało.
– Zimno ci? – zapytał, ruchem ręki zmuszając mnie do spojrzenia sobie w oczy.
Pokręciłam przecząco głową, ale gęsia skórka na moich ramionach wskazywała na co innego. Lecz tak na prawdę nie czułam chłodu, a... podniecenie? zaistniałą sytuacją.
Nad uchem usłyszałam nerwowy chichot. Tylko dlaczego była w nim ta cholerna nutka zdenerwowania?
Miałam wyrażenie, że przystanął z nogi na nogę, ale nie chciałam patrzeć na jego stopy. Usta były o wiele ciekawsze...
O nie, zauważył, że się gapię!
Moja podświadomość walnęła głową w ścianę - to oczywiste, że patrzę na jego twarz, przecież dzielą nas centymetry.
Nagle, Michael otworzył usta i zaraz znowu je zamknął, jakby chciał coś powiedzieć, ale się rozmyślił. Czyżby słowa były zbędne w tej sytuacji?
Kiedy zdjął rękę z moich pleców, poczułam niespodziewany przypływ zimna. Na szczęście, ciepło wróciło szybko, bo od razu, gdy jego dłoń powędrowała do mojego policzka. Momentalnie kolana się pode mną ugięły. Miałam farta, że podtrzymywały mnie silne ramiona.
– Nawet nie wiesz jak długo... – Jego szept wywołał ciarki na moim ciele. – ...chciałem to zrobić.
Więc to zrobiłem.
Nie zdążyła zareagować, a już złożyłem na jej ustach pocałunek. Delikatny. Najbardziej bałem się tego, że mnie odepchnie; nie chciałem dostać w twarz. Na szczęście nic takiego się nie wydarzyło, żadnych pięści, ani zgrzytania zębami. Jedynie powoli wypuściła powietrze z płuc, które dotychczas wstrzymywała.
Odsunąłem twarz na odległość zaledwie kilkunastu milimetrów, ale zaraz znowu ją pocałowałem, choć wciąż nie byłem pewien czy tego chce. Dopiero gdy lekko rozchyliła wargi, wiedziałem, że daje mi zielone światło. Właśnie w tym momencie, wszystko przestało istnieć.
Blondyn opadł na swoje łóżko, a ja usiadłem na tym obok, należącym do Caluma.
Nie wstydził się łez, co było jak najbardziej zrozumiałe. Dobrze wiedziałem jak to jest stracić kogoś bliskiego, dlatego też nie potrafiłem być na niego zły.
- Możemy o tym pogadać - zaproponowałem, mimo że nigdy wcześniej nie prowadziłem z nikim takiej rozmowy.
W odpowiedzi pokręcił przecząco głową. Dobrze znałem cały proces popadania w depresję, a zaczynała się ona właśnie od takiego zachowania. Nie mogłem pozwolić przyjacielowi na znalezienie się w tym potwornym stanie, nawet jeśli musiałbym osobiście przeprowadzać terapię.
– Musisz z kimś porozmawiać – naciskałem. – Wolisz, żeby to była Lauren?
Zawahał się, po czym skinął.
Z jednej strony serca poczułem ulgę, ale z drugiej ukłucie. Wiadomo, że nie byłem specem od psychologii, a świadomość, że przyjaciel nie ufa ci dostatecznie, nie poprawiała humoru.
– Jedno mogę ci obiecać – dodałem. – Odpłacimy mu się za te wszystkie świństwa, które wyprawiał i pomścimy twoją siostrę.
Chciałem wstać i wyjść, ale zatrzymały mnie słowa chłopaka.
– Przepraszam. – Spojrzał mi prosto w oczy. – Przepraszam, że cię zdradziłem w taki sposób. Nicole... ona po prostu jest... to znaczy była... dla mnie wszystkim.
Załkał cicho, na co uciszyłem go ruchem ręki.
– Nie gadaj głupot. Jesteś moim najlepszym przyjacielem i wiem, że zrobiłeś to w słusznej sprawie. Dla Josha zrobiłbym to samo.
Wypowiedział nieme "dziękuję".
Nie chcąc go dłużej męczyć, wyszedłem z pokoju i postanowiłem zamknąć się w swoim.
Lauren
Wszyscy pozamykali się w swoich pokojach, pozostawiając mnie samą sobie.
Zamknęłam oczy i delektowałam się dźwiękami pianina, dobiegających z góry. Z każdą minutą miałam coraz większą ochotę, aby tam pobiec i dowiedzieć się o co chodzi.
Ale pobiec gdzie? Nawet nie wiedziałam gdzie jest to "tam". Dźwięki dobiegały z sufitu, a to za bardzo nie pomagało.
Kłębiło się we mnie zdecydowanie zbyt wiele myśli i emocji. Jakieś tajemnice, spiskowanie za plecami, nieuzasadnione morderstwa... Dlatego chciałam po prostu siedzieć i wyłączyć się chociaż na chwilę.
Lecz nie mogłam. Jęki Nicole wciąż huczały mi w głowie, tuż obok płaczu Luke'a, przeplatane strzałami.
Nie mogłam tego dłużej znieść, więc wyszłam z pokoju, po drodze potykając się o nogę fotela. Na korytarzu muzyka była jeszcze bardziej słyszalna. Gdy przechodziłam obok drzwi do sypialni Luke'a, nie mogłam się powstrzymać przed zajrzeniem do środka.
Chłopak leżał na łóżku, wtulony w poduszkę. Zdaje się, że zasnął. Całe szczęście, bo przynajmniej nie musiał o niczym myśleć, w przeciwieństwie do mnie.
Po cichu zamknęłam drzwi, po czym spojrzałam na klapę w suficie, którą widziałam już jakiś czas temu. Domyśliłam się, że to właśnie stamtąd dochodziła ta przeklęta muzyka i to tam musiałam pójść. Pozostawał tylko jeden problem – nie było szans, żebym do niej dosięgnęła! Nie szczyciłam się długimi nogami, więc stałam przed nie lada wyzwaniem.
Nagle, jak na zawołanie, usłyszałam, zbliżające się kroki. Stanęłam po środku korytarza jak gdyby nigdy nic, lecz nie mogło to wyglądać tak naturalnie jakbym chciała. Splotłam ręce na piersi, przystając z nogi na nogę.
– O, Lauren! – Niestety, moja niewielka osoba nie umknęła uwadze Ashtona. – Co kombinujesz?
Aż tak bardzo było to widać?
Mój wzrok mimowolnie powędrował do klapy w suficie, skąd dobiegała muzyka. Natychmiast skarciłam się za to w myślach. Moje starania musiały wyglądać na prawdę żałośnie.
Ashton także spojrzał do góry i uśmiechnął się lekko. Skinął głową, po czym wyciągnął rękę i otworzył klapę.
– Teraz poznasz duży sekret, ale nie mów, że ci pomagałem. – Puścił perskie oko i zaraz potem odszedł, podśpiewując pod nosem.
Czytał ze mnie jak z otwartej książki, co było dość niepokojące. Postanowiłam zapisać to do mojej listy zmartwień i zająć się tym później.
Zostałam tylko ja i drabina, prowadząca do tajemniczej muzyki. Kilka kroków dzieliło mnie od poznania prawdy.
Nabrałam powietrza do płuc, żeby dodać sobie choć odrobinę odwagi, po czym postawiłam nogę na pierwszym stopniu drabiny. Później następny, kolejny i jeszcze jeden. Poziom adrenaliny niekontrolowanie wzrósł. Nie odwlekając, zrobiłam to szybko i już stałam na drewnianej podłodze, skrzypiącej pod naciskiem ciała. Wtedy zamarłam w bezruchu; wszystko widziałam wyraźnie.
Czarny, lśniący fortepian oświetlało jedynie światło z małego okienka, umieszczonego w ukośnym dachu. Czyli muzyka wcale nie była odsłuchiwana z płyty... Jednak nie instrument najbardziej mnie zadziwił, a ten, kto na nim grał.
Podeszłam jeszcze bliżej, wstrzymując oddech. Jego jasne włosy sterczały na wszystkie strony, co nie współgrało ze stereotypem eleganckiego muzyka, ale do niego wyjątkowo to pasowało.
Przyłapałam się na skradaniu, więc odchrząknęłam, żeby go nie wystraszyć dotykiem.
– Cholera! – krzyknął mimo moich dobrych zamiarów.
– P-przepraszam, że ci przeszkadzam, Michael... – wydukałam przeprosiny.
Spuściłam głowę, niczym zbity pies, ale Michael najwyraźniej nie zamierzał na mnie nakrzyczeć, ani skarcić w żaden inny sposób. Wręcz przeciwnie, wstał, a potem podszedł bliżej, żeby otoczyć mnie ramieniem. Kiedy przywierałam do jego piersi, poczułam, że serce zaczyna mi bić jeszcze szybciej, niż przed chwilą, choć sądziłam, że to niemożliwe.
– Nie wiedziałam, że potrafisz tak pięknie grać – powiedziałam prosto w jego koszulkę i od razu. pożałowałam palnięcia takiej głupoty; ugryzłam się w język po fakcie.
Nie odpowiedział, co poskutkowało zachwianiem mojego oddechu.
Jego prawa ręka zjechała z moich włosów na plecy, po których zaczęła kreślić spore koła. Pod tym dotykiem, moje ciało niekontrolowanie zadrżało.
– Zimno ci? – zapytał, ruchem ręki zmuszając mnie do spojrzenia sobie w oczy.
Pokręciłam przecząco głową, ale gęsia skórka na moich ramionach wskazywała na co innego. Lecz tak na prawdę nie czułam chłodu, a... podniecenie? zaistniałą sytuacją.
Nad uchem usłyszałam nerwowy chichot. Tylko dlaczego była w nim ta cholerna nutka zdenerwowania?
Miałam wyrażenie, że przystanął z nogi na nogę, ale nie chciałam patrzeć na jego stopy. Usta były o wiele ciekawsze...
O nie, zauważył, że się gapię!
Moja podświadomość walnęła głową w ścianę - to oczywiste, że patrzę na jego twarz, przecież dzielą nas centymetry.
Nagle, Michael otworzył usta i zaraz znowu je zamknął, jakby chciał coś powiedzieć, ale się rozmyślił. Czyżby słowa były zbędne w tej sytuacji?
Kiedy zdjął rękę z moich pleców, poczułam niespodziewany przypływ zimna. Na szczęście, ciepło wróciło szybko, bo od razu, gdy jego dłoń powędrowała do mojego policzka. Momentalnie kolana się pode mną ugięły. Miałam farta, że podtrzymywały mnie silne ramiona.
– Nawet nie wiesz jak długo... – Jego szept wywołał ciarki na moim ciele. – ...chciałem to zrobić.
Michael
Więc to zrobiłem.
Nie zdążyła zareagować, a już złożyłem na jej ustach pocałunek. Delikatny. Najbardziej bałem się tego, że mnie odepchnie; nie chciałem dostać w twarz. Na szczęście nic takiego się nie wydarzyło, żadnych pięści, ani zgrzytania zębami. Jedynie powoli wypuściła powietrze z płuc, które dotychczas wstrzymywała.
Odsunąłem twarz na odległość zaledwie kilkunastu milimetrów, ale zaraz znowu ją pocałowałem, choć wciąż nie byłem pewien czy tego chce. Dopiero gdy lekko rozchyliła wargi, wiedziałem, że daje mi zielone światło. Właśnie w tym momencie, wszystko przestało istnieć.
~✦~
Rozdział niesprawdzany, bo miałam 40 stopni gorączki i nie miałam siły T^T
Przepraszam też, że taki krótki, ale chyba nie każdy musi mieć 2500 słów? ;)
Wiem, pewnie wszyscy się tego domyślali lalala
Biedny Luke ;c mam nadzieję, że wkrótce odzyska humor..
OdpowiedzUsuńA co do Michaela i Lauren to aww *.*
Może i rozdział nie był za długi, ale świetny. Michael w tym rozdziale taki...słodki,czuły, delikatny. Dodatkowo ta genialna nutka, tak bardzo pasuje do tego rozdziału. Jeszcze bardziej, dzięki niej wczułam się w ten rozdział. Ze zniecierpliwieniem czekam na kolejny. To zdecydowanie świetne zakończenie weekendu takim rozdziałem.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że już czujesz się lepiej. :)
@LuMiCaAs5SOS
jejku to jest piękne! zaparło dech w piersi. xo a szczególnie ta ostatnia scena ochhh *-*
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem ten rozdział jest mieszanką smutku, uroku i nutki tajemnicy 😊 Nie szkodzi że krótki bo jakby nie patrzeć jest treściwy 💜 Czekam na nn 😻
OdpowiedzUsuń~Merry
PŁACZĘ <3 <3
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńO boze jezu chryste mauren zyciem.!
OdpowiedzUsuńPoplakalam sie kiedy luke rozpaczal no ale mu sie nie dziwie... jestem ciekawa co bedzie dalej. Maskette
40 stopni ?! Zdrowiej szybko, bo czekam na następny. ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie merc-story.blogspot.com
Dopiero zaczynam, ale jest już pierwszy rozdział. Skomentuj proszę jeśli możesz. -Merc *.*
Kocham <3
OdpowiedzUsuńbiedny Luke ;'(( mam nadzieję, że Mikey i Lauren pomogą mu sie z tym uporać i chłopak znów wróci do formy - oczywiście po pewnym czasie, bo tak od razu to nie można, chyba, że zacznie ćpać, albo pić, żeby zapomnieć... tłu tłu tłu nie słuchaj mnie!!
OdpowiedzUsuńJejciu, ale Mike i Lauren są słodcy, a to w sumie zasługa Asha, że wreszcie się pocałowali, bo gdyby nie otworzył tej klapy...
rozdział jest mega zajebisty i wgl czekam na nexta weny i buziole ;** ZDROWIEJ DZIOŁCHA!!
p.s. zapraszam:
http://rock-god-fanfiction.blogspot.com/
No coś ty rozdział jak zawsze super. Zdrowia kochana <3
OdpowiedzUsuńB O S K O ! Rozdział swietny , noo szkoda , ze krotki :( ale za to jaki:-) w koncu sie pocałowali ajć;)
OdpowiedzUsuńCodziennie wchodzilam na strone i sie modlilam ze zobacze , ze dodalas 13 rozdzial ;) i az sie poplakalam jak to zobaczylam..
Czekam z utesknieniem na kolejny rozdzial .
I mam pytanko , mozesz polecic jakis ciekawy blog podobny do Twojego chodzi mi o fabułe . Jak tak to dodaj link w komentarzu:-) zdrowiej! ;)
Pozdrawiam Agnieszka
Nareszcie ją pocałował. Myślałam, że nigdy tego nie zrobi... I tak myślałam, że to właśnie Michael gra na fortepianie. :) Czekam na nexta.
OdpowiedzUsuńRozdział trzymający w napięciu, lecz i pojawiają sie sceny namiętności :) czekam na kolejny :D
OdpowiedzUsuńxxforeverxxx.blogspot.com
NO WRESZCIE DOSZŁO DO TEGO POCAŁUNKU!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny, wracaj do zdrówka :*
Rozdział GENIALNY! Zakochałam sie:-) czekam na kolejny rozdział!
OdpowiedzUsuńO jejuju! Tyle emocji! Mam nadzieje, że szybko wyzdrowiejesz... Czekam na kolejny! ��
OdpowiedzUsuń@UfoPornotic
Czekałam i się doczekałam. Wreszcie się pocałowali.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny <3 ;)
To jest mega odjechane. Chcę więcej <3
OdpowiedzUsuń*-* Nie wiem co powiedzieć . Boskie *-* . Świetne <3 . Czekam na next . Weny Życzę. :)
OdpowiedzUsuńAaach ta końcówka! *.*
OdpowiedzUsuńNie wiem czy cię to ucieszy ale jestem uzależniona od twojego ff . On jest BOSKI *-*
OdpowiedzUsuńTen rozdział to coś wspaniałego!
OdpowiedzUsuńWreszcie się pocałowali ;) :)
Czekam na next
Genialny rozdział. Tak jak cały FF . czekam na NEXT. :)
OdpowiedzUsuńGratulacje zostałaś nominowana do Liebster Award. Więcej informacji u mnhttp://gorzki-smak-ff.blogspot.com/ie :
OdpowiedzUsuńPosze dodaj kolejny rozdział! Juz nie moge wytrzymac:(
OdpowiedzUsuńOmg, ja chce dalej!!! :D
OdpowiedzUsuńTen blog jest świetny :). Ja chce NEXT . Kocham twój styl pisania :)
OdpowiedzUsuńTwój blog został nominowany do Liebster Award! Gratuluje i zapraszam na mojego bloga, gdzie są wszystkie informacje: http://hope-fanfiction-louis-tomlinson.blogspot.com/2014/12/liebster-award.html
OdpowiedzUsuńBędzie następny rozdział?
OdpowiedzUsuńBędzie. Proszę o przeczytanie zakładki "Informacje", znajdującej się po prawej stronie bloga (jeśli korzystasz z telefonu, zjedź na dół strony i wyświetl wersję na komputer).
Usuńpiękny rozdział czekam na next
OdpowiedzUsuńniech oni kurcze będą razem błagam
Kocham te ff<3. Ciekawe jak potoczą się losy Michaela i Lauren . Weny życzę :)
OdpowiedzUsuńNadrabiam rozdziały, więc piszę z opóźnieniem.
OdpowiedzUsuńWow umiesz wywołać u czytelnika napięcie, dzięki temu każdy twój rozdział jest ciekawy :-)
W końcu się pocałowali <3
oczy-cherubina.blogspot.com
niezlomna.blogpot.com
Wow
OdpowiedzUsuń