Pierwsza część opowiadania pozostawia wiele do życzenia i doskonale o tym wiem, ale mam nadzieję, że jakoś nadrobię te błędy w drugiej. Proszę o komentarze, chcę wiedzieć ile Was jest tym razem:)
piosenka (klik)
♢
*pół roku później*
piosenka (klik)
♢
*pół roku później*
Lauren
Na zegarku dochodziła godzina piętnasta, a ja niecierpliwie stukałam ołówkiem w notes. Pozostało kilka minut wykładu. Najgorsze kilka minut, których nie potrafiłam wytrzymać. Bez przerwy wierciłam się na krześle, wzdychałam, stękałam i nie odrywałam wzroku od wskazówek, zataczających nieustanne koło. Normalnie nie byłam tak niecierpliwa, po prostu tego dnia szykowała się mała impreza, na którą zostałam zaproszona. Chociaż... w akademiku trwała wieczna impreza. Jednak tym razem, postanowiłam pójść. Miałam cały weekend wolny od zajęć i chciałam ten czas wykorzystać jak najlepiej, trochę się rozerwać.
Gdy tylko wybiła moja upragniona godzina, zerwałam się z miejsca i natychmiast pognałam do wyjścia. Najpierw niezgrabnie przepchałam się między innymi uczniami, a później zaczęłam zbiegać pokonywać po dwa schodki na raz. Nie myślałam o tym czy mogę wybić sobie zęby – nie zwalniałam. Niestety, przy drzwiach ktoś mnie zatrzymał.
– Lauren, poczekaj chwilę. – Rozpoznałam głos mojej koleżanki, Jade. – Masz może notatki z poprzedniego tygodnia?
Bez słowa, zaczęłam grzebać w torbie, do której wrzuciłam zeszyt niespełna dwie minuty temu, a już nie mogłam go znaleźć. Z każdą sekundą byłam coraz bardziej podirytowana. Przekopywałam się między innymi rzeczami, ale błękitnej okładki nigdzie nie widziałam. Przez pośpiech nic mi nie wychodziło i to nie była tylko jednorazowa sytuacja. Ostatnio wszędzie biegam i wyrządzam tym same szkody.
– Jak nie masz to nie szukaj – powiedziała Jade, robiąc przerażoną minę. Najwyraźniej, jej uwadze nie umknęła moja rosnąca złość. – Chyba się gdzieś spieszyłaś.
– Racja – odparłam. – Wybacz, jutro dam ci notatki.
Machnęłam do niej pośpiesznie, po czym wypadłam na korytarz. Chciałam wyjść poza teren szkoły, nie musząc się ponownie zatrzymywać po drodze. Biegłam prosto do metra, a im bliżej celu byłam, tym szerzej się uśmiechałam. Na takie sytuacje, marzyłam o posiadaniu peleryny-niewidki. Rzecz jasna, nie mogło być tak kolorowo, jakbym sobie tego życzyła.
– Lauren! Stój! – krzyknął ktoś za mną, przyprawiając mnie o nową falę zdenerwowania.
Zatrzymałam się i obróciłam powoli, próbując nie wybuchnąć. Czy oni nie wiedzą, że biegnących się nie zatrzymuje?
– Co jest, Brady? – zapytałam, nawet nie siląc się na miły ton głosu.
Chłopak nie dogonił mnie jeszcze, więc musiałam chwilę na niego poczekać. Przystawałam z nogi na nogę; niecierpliwiłam się. Wiatr rozwiewał jego ciemne włosy, ukazując czoło, którego nie miałam okazji widzieć zbyt często.
– Oh, jesteś. – Dyszał, zmęczony sprintem. – Słuchaj, mam ważną sprawę. – Podrapał się po karku. – Wiem, że idziesz na tę dzisiejszą imprezę do Theo. Ja też zostałem zaproszony. No i ten... Może poszlibyśmy razem?
Z początku tylko westchnęłam, choć tak naprawdę, zatkało mnie. Nawet nie wiedziałam co mogłabym mu odpowiedzieć, czułam się nieswojo. Szczerze, odkąd wróciłam do Anglii, nikt nie proponował mi randki. Nieco się zmieszałam i znowu przystąpiłam z nogi na nogę.
– Wiesz... – zaczęłam, próbując odpowiednio dobrać słowa. – Ja chyba nie... Nie powinnam.
– Dlaczego? Zrobiłem coś nie tak?
– Nie, nie o to chodzi. Po prostu wolałabym, żebyśmy się tylko przyjaźnili.
Widząc jego smutną minę, byłam pewna, że zabolały go moje słowa. Jednak, nie mogłam udawać sympatii do kogoś. Nie byłam gotowa na żaden związek, ani nawet na niewinną randkę.
– To może chociaż cię podwiozę? – zaproponował, próbując ukryć zażenowanie.
– Właściwie to bardzo przydałaby mi się podwózka.
Nie chciałam wykorzystywać Brady'ego po tym jak dałam mu kosza, ale jego propozycja podwózki była mi bardzo na rękę. Do akademiku miałam jakieś dziesięć minut drogi samochodem, a w tamtym momencie, za wszelką cenę chciałam przestać biec.
Jechaliśmy w milczeniu. Właściwie to trwała niezręczna cisza, a zepsute radio tylko to pogarszało. Marzyłam, żeby te dziesięć minut minęło szybciej; czas już i tak dostatecznie mi się dłużył. Bez przerwy gapiłam się w widok za oknem, choć nie było tam nic ciekawego.
– Ekhm – Brady odkaszlnął nieznacznie. Popatrzyłam na niego. – Theo mówił ci kto będzie na imprezie?
O nie... Brady za wszelką cenę chciał przerwać ciszę, ale z takim tematem było oczywiste, że za daleko nie zajdzie.
– Nie, nie wspominał. Nawet za bardzo mnie to nie interesowało.
Nagle, w oddali zobaczyłam budynek akademiku, w którym mieszkałam. Natychmiast się rozpromieniłam i równie szybko chciałam to ukryć, żeby nie urazić Brady'ego jeszcze bardziej. Było to jednak nieco trudniejsze, niż przypuszczałam. Znowu zaczęłam się wiercić na swoim miejscu. Jak najszybciej chciałam się znaleźć na imprezie. Bardzo potrzebowałam jakiejś małej odskoczni od szkoły i to w trybie natychmiastowym.
– Poczekać na ciebie? – zapytał.
– A ty zamierzasz iść tak? – Zmierzyłam go wzrokiem, ale nie miałam na myśli nic złego; wyglądał w porządku.
– Tak, nie będę się jakoś specjalnie stroił. – Zaśmiał się cierpko.
Mieliśmy nie iść na imprezę razem, ale miałam na myśli razem jako para, a razem jako przyjaciele chyba mogliśmy iść, tak? Nawet nie miałam zamiaru siedzieć przez całą imprezę u boku Brady'ego.
– Dobrze, więc możesz poczekać.
Zdecydował, że zaczeka w samochodzie, mimo że z grzeczności proponowałam mu wejście do środka. Jednak jego odpowiedź mnie ucieszyła, bo mogłam w spokoju się przygotować. Nie chciałam się pindrzyć, ale też nie chciałam iść w zwykłej koszulce. Dlatego też, zmieniłam ją na czarną, prześwitującą koszulę. Trampki zmieniłam na ciemne czółenka i właściwie strój miałam gotowy. Jeszcze tylko zrobiłam nad okiem wąską kreskę eyelinerem, a włosy spięłam w luźny kok. Wolałam mieć spięte włosy, gdybym musiała kogoś ratować w opresji i przytrzymywać włosy. W takich sytuacjach, swoje lepiej mieć ujarzmione. Przed wyjściem, zrosiłam szyję perfumami, po czym szybko wyszłam.
Wskoczyłam na miejsce pasażera, co było dla Brady'ego niezłym zaskoczeniem. Najwyraźniej nie spodziewał się, że zbiorę się tak szybko. Posłałam mu uśmiech i zaraz po tym, ruszył z parkingu. Mieszkanie Theo znajdowało się w samym centrum miasta, więc droga tam była dość nieprzyjemna, zwłaszcza, że o czwartej był wzmożony ruch. Gdy staliśmy w korku, wyciągnęłam z torebki telefon, żeby wysłać wiadomość do Layli, dziewczyny Theo, a także mojej współlokatorki.
Po piętnastu, niemiłosiernie dłużących się minutach, wreszcie dotarliśmy do celu. Wybiegłam z samochodu równie szybko jak do niego wskoczyłam. W myślach ciągle powtarzałam "Wreszcie, wreszcie", a nawet nie wiedziałam z jakiego powodu byłam aż tak bardzo nakręcona. Zwolniłam tępo dopiero na schodach, gdzie dogonił mnie Brady.
– Czemu tak pędzisz? – zapytał zadyszany.
Zamiast odpowiedzieć, złapałam go za rękaw bluzy i pociągnęłam za sobą. Weszłam do mieszkania Theo i od razu powitała mnie Layla, zupełnie jakby czekała na nas pod drzwiami. Miała przygotowane dwa drinki, które natychmiast nam podała. Najwyraźniej na przywitanie lubiła upijać gości, choć zapewne sprawiało to trochę problemów. Gdy wzięłam łyka napoju, koleżanka delikatnie mnie przytuliła, żeby tylko nie wylać mojego drinka na podłogę. Potem zostawiła nas samych, uciekając do swojego chłopaka. Także chciałam go znaleźć, powiedzieć "cześć", ale Brady pociągnął mnie na drugi koniec mieszkania.
Usiedliśmy na kanapie w salonie, chcąc w spokoju wypić nasze napoje, ale w takich warunkach było to dość trudne. Ludzie tańczyli na środku pokoju, a niektórzy z nich potykali się o dywan, leżący pod ich stopami. Jedna dziewczyna kilkakrotnie zachwiała się, niemal upadając na moje kolana. W obawie, że stracę picie, wypiłam je jak najszybciej. Jak na mój gust, było w nim trochę za dużo wódki, ale nie kręciłam nosem. Wręcz przeciwnie, chciałam iść po drugiego, lecz Brady znowu mnie wyprzedził i sam popędził do kuchni, a wrócił z napełnionymi kubkami. Posłałam mu uśmiech wdzięczności.
Tym razem także opróżniłam kubek jak najszybciej, a w głowie lekko mi się zakręciło. Już nie zamierzałam dłużej siedzieć na kanapie, na której i tak zaczynało się robić ciasno. Wstałam i natychmiast zaczęłam tańczyć, a raczej bujać się w tłumie, bo nie było zbyt dużo miejsca na dzikie tańce. Kilka głów dalej, ujrzałam włosy Layli. Chciałam się do niej przepchać, żebyśmy mogły pobawić się razem. Wiedziałam, że będzie to trudne i nie mogłoby obyć się bez obicia kilku osób, ale nie spodziewałam się, że przerwę moją wyprawę na samym starcie. Nie zdziwił mnie widok ręki Brady'ego, zaciskającej się na moim nadgarstku. Odkąd pierwszy raz go spotkałam tego dnia, bez przerwy za mną łaził. Normalnie nie miałabym nic przeciwko temu, ale tego dnia chciałam poimprezować także z innymi znajomymi.
– Przyniosłem ci coś do picia – powiedział mi do ucha, podając plastikowy kubek.
– Wypiłam już dwie porcje, nie mam ochoty na więcej.
Wyraziłam się jasno, ale on pozostawał nieugięty. Dosłownie wcisnął mi napój do ręki i czekał aż się napiję. Wymownie przeszywał mnie wzrokiem. W końcu pękłam i pociągnęłam łyk. Ten drink był o wiele lepsze niż te poprzednie, więc wypiłam go ze smakiem.
– To coś innego – powiedziałam, choć byłam pewna, że Brady doskonale o tym wiedział.
– Sam zrobiłem, specjalnie dla ciebie.
Wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu, najwyraźniej bardzo zadowolony z siebie i swojego kulinarnego dzieła. Także się uśmiechnęłam, po czym szepnęłam mu do ucha:
– Możesz mi zrobić jeszcze jednego.
Nie musiałam powtarzać – chłopak natychmiast poszedł do kuchni, a wrócił jeszcze szybciej. Po kolejnym drinku, z moich ust wyrwał się niekontrolowany śmiech. To był znak, że przestawałam nad sobą panować; alkohol brał górę nad moim ciałem, jak i umysłem. Jednak z drugiej strony, czułam się całkiem dobrze. Wróciłam do tańczenia, choć zdążyłam zapomnieć, że chciałam potańczyć z Laylą. W tym momencie, pod ręką miałam Brady'ego, więc to jemu zarzuciłam ręce na szyję. On nie protestował, a nawet objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Byliśmy już tak blisko, że czułam na karku jego oddech.
Kręciło mi się w głowie, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Dodatkowo, nie mogłam przestać się śmiać. Z początku był to tylko dyskretny chichot, a później zaczęłam rżeć jak koń, rozbawiając przy tym Brady'ego do łez. Nie przypominam sobie, żebym miała jakiś konkretny powód do śmiechu, ale byłam pewna, że świetnie się bawiłam. Byłoby idealnie, gdyby ktoś nie przerwał mojej prywatnej imprezy w głowie.
Z początku, Brady jedynie wpatrywał się we mnie swoimi zielonymi oczami. Nie wypuszczał mnie z objęć, mimo że przestaliśmy tańczyć. Zaczynało się naprawdę niewinnie, ale po czasie zrobiło się trochę goręcej, Temperatura mojego ciała zwiększyła się nie tylko za sprawą alkoholu, płynącego w żyłach. To Brady zaczął mnie dotykać tam, gdzie nie miałby odwagi nawet spojrzeć na trzeźwo. Miałam w pamięci nie jedną dziurę, więc nie dziwne było to, że zapomniałam w jaki sposób znaleźliśmy się w kuchni. Dopiero tam, gdzie było nieco mniej ludzi, Brady zdecydował się na pocałunek. Gdybym była tego świadoma, odepchnęłabym go natychmiast, ale ta cholerna wódka tak mi namieszała w głowie, że pozwalałam mu na to. Pozwalałam, żeby całował mnie po szyi. Nie przeszkadzały mi także jego dłonie, przesuwające się wzdłuż mojego ciała.
Czułam się jakbym była w transie albo we śnie. Mimo, że fizycznie czułam to, co miało miejsce, nie byłam tego do końca świadoma. Z tyłu mojej głowy wciąż przewijała się myśl, że robię źle. Miałam ochotę płakać, przez co nie zorientowałam się kiedy faktycznie po moich policzkach pociekły łzy. Kolana się pode mną ugięły. Wymsknęłam się z objęć Brady'ego i jak najszybciej chciałam uciec. Na tamtą chwilę odzyskałam umiejętność racjonalnego myślenia, więc bezzwłocznie wyruszyłam na poszukiwania Layli.
Layla była tak naprawdę moją jedyną przyjaciółką. Zaczęło się od tego, że przypisano nas do jednego pokoju w akademiku. Mimo, że wiele nas różni, szybko znalazłyśmy to, co nas łączy i w ten sposób się zaprzyjaźniłyśmy. Jednak przez cały czas ukrywałam przed nią moją przeszłość, którą nagle chciałam ujawnić, a to wszystko za sprawą tych kilku drinków.
Szukając niebieskich włosów, których posiadaczką była Layla, poczułam się samotna jak nigdy wcześniej. Poczułam także narastającą irytację. Taki kolor włosów powinnam znaleźć natychmiast, podczas gdy w rzeczywistości błądziłam po pokojach mieszkania, nie znajdując niczego. Byłam przekonana, że Brady także ruszył w pogoń za mną, więc zależało mi na czasie. Dopiero po chwili, gdy nie widziałam żadnej innej możliwości, przypomniałam sobie o telefonie, schowanym w kieszeni mojej torebki, którą zostawiłam przy drzwiach frontowych. Właśnie wtedy, w drodze do przedpokoju, wpadłam na niebieskowłosego anioła.
– Lay, spadłaś mi z nieba! – pisnęłam, rzucając się jej w ramiona.
Złapała mnie na czas, co dało mi poczucie bezpieczeństwa. Odetchnęłam z ulgą i spojrzałam na nią. Była nieco zamazana, ale i tak się uśmiechnęłam.
– Jeny, ile ty wypiłaś? – zapytała. – Ledwo stoisz na nogach.
– Laylaaa – wyciągnęłam, ignorując jej pytanie. – Tęsknięęę.
Zaśmiała się, słysząc moje słowa.
– Przecież tu jestem, głuptasku. Nie musisz już za mną tęsknić.
Poczułam niekontrolowany przypływ łez, które natychmiast zaczęły wypływać.
– Co się stało? – dziewczyna nagle przybrała poważny ton głosu i próbowała pomóc mi stanąć na równe nogi, choć sprawiało to pewne problemy. – Lauren, dlaczego płaczesz?
– Płaczę z tęsknoty – odparłam, opuszczając wzrok na podłogę.
– Może chcesz wrócić do naszego pokoju? – zaproponowała, na co ochoczo kiwnęłam głową.
Marzyłam o powrocie do pokoju. Marzyłam o moim łóżku i miękkiej kołdrze, pod którą mogłabym się ukryć przed całym światem i, przede wszystkim, przed Brady'm.
Layla zareagowała bez chwili wahania. Trzymając mnie w pasie, drugą ręką chwyciła moją torebkę i razem wyszyłyśmy z mieszkania Theo. Zejście ze schodów było bardzo trudne, bo co chwila się potykałam, a barierka wcale mi nie pomagała w utrzymaniu równowagi. Dopiero gdy zajęłam miejsce w aucie, odetchnęłam z ulgą. W drodze do domu, próbowałam się ogarnąć, ale przeszkodziło mi w tym burczenie w brzuchu.
– Jestem głodna – powiedziałam krótko.
– Zajedziemy gdzieś, żebyś mogła coś zjeść. – Layla była nadzwyczajnie spokojna. Nie krzyczała, miała miły ton głosu. Nawet ręce jej nie drżały, więc wszystko wskazywało na to, że była oazą spokoju, choć od jakiegoś czasu nieźle dawałam jej w kość.
Zajechałyśmy do pobliskiej jadłodajni, otwartej całą dobę. Nawet nie miałam wglądu w menu – koleżanka zamówiła za mnie. Po kilkunastu minutach, kelnerka przyniosła dla mnie sporą porcję naleśników, a dla Layli herbatę. Posłałam dziewczynie w fartuchu ciepły uśmiech, po czym zaczęłam jeść bez opamiętania. Rozkoszowałam się każdym kęsem pysznej potrawy, co jakiś czas kradnąc łyk herbaty, stojącej po drugiej stronie stolika.
Po skończonym posiłku, skorzystałam z toalety, a potem wróciłyśmy do samochodu. Czułam się nieco lepiej, ale wciąż towarzyszyła mi ogromna potrzeba na wzięcie chłodnego prysznica. Potrzebowałam wytrzeźwieć, a zimna woda zawsze mi w tym pomagała.
Widok akademika, sprawił, że od razu się rozpromieniłam. Chciałam pobiec prosto do łazienki, lecz przy wychodzeniu z auta, potknęłam się o własne nogi. Nie mogąc zrozumieć czemu nie zrobiłam tego wcześniej, zdjęłam buty i boso ruszyłam przez dziedziniec, w stronę potężnych drzwi wejściowych. Layla szła tuż przy mnie, asekurując mnie, w razie gdybym znowu miała wylądować na ziemi. Na szczęście, do celu dotarłam bez szwanku.
– Idź już pod prysznic, przyniosę ci ręcznik.
Zrobiłam tak, jak poleciła mi przyjaciółka. Po przekroczeniu progu łazienki, zaczęłam zdejmować ubrania, nie zważając na to, czy ktoś mi towarzyszył. W akademiku znajdowało się kilka łazienek, lecz każda była dostępna dla wszystkich. Podział był jedynie na płcie, lecz poza tym, były one ogólnodostępne.
Tak jak obiecała, Layla przyniosła mi mój ręcznik, a także piżamę. Położyła je na krześle, po czym wyszła z pomieszczenia, zostawiając mnie samą. Najwyraźniej wierzyła, że już nie zrobię sobie krzywdy, choć ja sama nie byłam tego do końca pewna. Na szczęście, strumienie wody faktycznie sprawiały, że alkohol ze mnie wyparowywał, przez co z każdą sekundą czułam się coraz lepiej. Po jakimś czasie czułam się czysta, lecz wciąż stałam pod prysznicem. Możliwe, że spędziłam tam nawet pół godziny, ale miałam taką potrzebę, więc nie czułam się winna za marnowanie wody.
Po przygotowaniu się do snu, ruszyłam w stronę pokoju, po drodze zbierając swoje ubrania z podłogi. Moje samopoczucie się polepszyło, a za to pragnienie snu urosło. Przyspieszyłam kroku, żeby jak najszybciej dojść do łóżka, czekającego na mnie przez cały dzień. Ręce miałam zajęte, więc drzwi musiałam otworzyć łokciem, ale nie sprawiło mi to większych problemów. Z uśmiechem na twarzy przekroczyłam próg pokoju. Niestety, uśmiech natychmiast spełzł mi z twarzy, gdy zobaczyłam chłopaka, siedzącego na moim łóżku. Wszystkie rzeczy, które trzymałam w rękach, z hukiem upadły na podłogę.
Jakby nigdy nic, w moim pokoju siedział Michael. Właściwie to leżał, rozłożony na mojej kołdrze, a na jego twarzy widniał półuśmiech. Z wrażenia rozwarłam usta, jednocześnie patrząc na rażąco-czerwoną czuprynę na głowie chłopaka. Po jego blond włosach nie było śladu, ale to nie miało wtedy żadnego znaczenia. On był w moim pokoju. W Anglii. Po sześciu miesiącach.
– No hej – przywitał mnie pewnym siebie głosem. – Tęskniłaś?
Gdy tylko wybiła moja upragniona godzina, zerwałam się z miejsca i natychmiast pognałam do wyjścia. Najpierw niezgrabnie przepchałam się między innymi uczniami, a później zaczęłam zbiegać pokonywać po dwa schodki na raz. Nie myślałam o tym czy mogę wybić sobie zęby – nie zwalniałam. Niestety, przy drzwiach ktoś mnie zatrzymał.
– Lauren, poczekaj chwilę. – Rozpoznałam głos mojej koleżanki, Jade. – Masz może notatki z poprzedniego tygodnia?
Bez słowa, zaczęłam grzebać w torbie, do której wrzuciłam zeszyt niespełna dwie minuty temu, a już nie mogłam go znaleźć. Z każdą sekundą byłam coraz bardziej podirytowana. Przekopywałam się między innymi rzeczami, ale błękitnej okładki nigdzie nie widziałam. Przez pośpiech nic mi nie wychodziło i to nie była tylko jednorazowa sytuacja. Ostatnio wszędzie biegam i wyrządzam tym same szkody.
– Jak nie masz to nie szukaj – powiedziała Jade, robiąc przerażoną minę. Najwyraźniej, jej uwadze nie umknęła moja rosnąca złość. – Chyba się gdzieś spieszyłaś.
– Racja – odparłam. – Wybacz, jutro dam ci notatki.
Machnęłam do niej pośpiesznie, po czym wypadłam na korytarz. Chciałam wyjść poza teren szkoły, nie musząc się ponownie zatrzymywać po drodze. Biegłam prosto do metra, a im bliżej celu byłam, tym szerzej się uśmiechałam. Na takie sytuacje, marzyłam o posiadaniu peleryny-niewidki. Rzecz jasna, nie mogło być tak kolorowo, jakbym sobie tego życzyła.
– Lauren! Stój! – krzyknął ktoś za mną, przyprawiając mnie o nową falę zdenerwowania.
Zatrzymałam się i obróciłam powoli, próbując nie wybuchnąć. Czy oni nie wiedzą, że biegnących się nie zatrzymuje?
– Co jest, Brady? – zapytałam, nawet nie siląc się na miły ton głosu.
Chłopak nie dogonił mnie jeszcze, więc musiałam chwilę na niego poczekać. Przystawałam z nogi na nogę; niecierpliwiłam się. Wiatr rozwiewał jego ciemne włosy, ukazując czoło, którego nie miałam okazji widzieć zbyt często.
– Oh, jesteś. – Dyszał, zmęczony sprintem. – Słuchaj, mam ważną sprawę. – Podrapał się po karku. – Wiem, że idziesz na tę dzisiejszą imprezę do Theo. Ja też zostałem zaproszony. No i ten... Może poszlibyśmy razem?
Z początku tylko westchnęłam, choć tak naprawdę, zatkało mnie. Nawet nie wiedziałam co mogłabym mu odpowiedzieć, czułam się nieswojo. Szczerze, odkąd wróciłam do Anglii, nikt nie proponował mi randki. Nieco się zmieszałam i znowu przystąpiłam z nogi na nogę.
– Wiesz... – zaczęłam, próbując odpowiednio dobrać słowa. – Ja chyba nie... Nie powinnam.
– Dlaczego? Zrobiłem coś nie tak?
– Nie, nie o to chodzi. Po prostu wolałabym, żebyśmy się tylko przyjaźnili.
Widząc jego smutną minę, byłam pewna, że zabolały go moje słowa. Jednak, nie mogłam udawać sympatii do kogoś. Nie byłam gotowa na żaden związek, ani nawet na niewinną randkę.
– To może chociaż cię podwiozę? – zaproponował, próbując ukryć zażenowanie.
– Właściwie to bardzo przydałaby mi się podwózka.
Nie chciałam wykorzystywać Brady'ego po tym jak dałam mu kosza, ale jego propozycja podwózki była mi bardzo na rękę. Do akademiku miałam jakieś dziesięć minut drogi samochodem, a w tamtym momencie, za wszelką cenę chciałam przestać biec.
Jechaliśmy w milczeniu. Właściwie to trwała niezręczna cisza, a zepsute radio tylko to pogarszało. Marzyłam, żeby te dziesięć minut minęło szybciej; czas już i tak dostatecznie mi się dłużył. Bez przerwy gapiłam się w widok za oknem, choć nie było tam nic ciekawego.
– Ekhm – Brady odkaszlnął nieznacznie. Popatrzyłam na niego. – Theo mówił ci kto będzie na imprezie?
O nie... Brady za wszelką cenę chciał przerwać ciszę, ale z takim tematem było oczywiste, że za daleko nie zajdzie.
– Nie, nie wspominał. Nawet za bardzo mnie to nie interesowało.
Nagle, w oddali zobaczyłam budynek akademiku, w którym mieszkałam. Natychmiast się rozpromieniłam i równie szybko chciałam to ukryć, żeby nie urazić Brady'ego jeszcze bardziej. Było to jednak nieco trudniejsze, niż przypuszczałam. Znowu zaczęłam się wiercić na swoim miejscu. Jak najszybciej chciałam się znaleźć na imprezie. Bardzo potrzebowałam jakiejś małej odskoczni od szkoły i to w trybie natychmiastowym.
– Poczekać na ciebie? – zapytał.
– A ty zamierzasz iść tak? – Zmierzyłam go wzrokiem, ale nie miałam na myśli nic złego; wyglądał w porządku.
– Tak, nie będę się jakoś specjalnie stroił. – Zaśmiał się cierpko.
Mieliśmy nie iść na imprezę razem, ale miałam na myśli razem jako para, a razem jako przyjaciele chyba mogliśmy iść, tak? Nawet nie miałam zamiaru siedzieć przez całą imprezę u boku Brady'ego.
– Dobrze, więc możesz poczekać.
Zdecydował, że zaczeka w samochodzie, mimo że z grzeczności proponowałam mu wejście do środka. Jednak jego odpowiedź mnie ucieszyła, bo mogłam w spokoju się przygotować. Nie chciałam się pindrzyć, ale też nie chciałam iść w zwykłej koszulce. Dlatego też, zmieniłam ją na czarną, prześwitującą koszulę. Trampki zmieniłam na ciemne czółenka i właściwie strój miałam gotowy. Jeszcze tylko zrobiłam nad okiem wąską kreskę eyelinerem, a włosy spięłam w luźny kok. Wolałam mieć spięte włosy, gdybym musiała kogoś ratować w opresji i przytrzymywać włosy. W takich sytuacjach, swoje lepiej mieć ujarzmione. Przed wyjściem, zrosiłam szyję perfumami, po czym szybko wyszłam.
Wskoczyłam na miejsce pasażera, co było dla Brady'ego niezłym zaskoczeniem. Najwyraźniej nie spodziewał się, że zbiorę się tak szybko. Posłałam mu uśmiech i zaraz po tym, ruszył z parkingu. Mieszkanie Theo znajdowało się w samym centrum miasta, więc droga tam była dość nieprzyjemna, zwłaszcza, że o czwartej był wzmożony ruch. Gdy staliśmy w korku, wyciągnęłam z torebki telefon, żeby wysłać wiadomość do Layli, dziewczyny Theo, a także mojej współlokatorki.
Jestem w drodze razem z Brady'm. Stoimy w korku, ale wierz mi, że Brady jedzie jak szalony.Wysłałam SMSa, po czym ponownie spojrzałam przed siebie. Staliśmy na drugim miejscu przed światłami na skrzyżowaniu. Wyczekująco patrzyłam na czerwone światełko, jakby dzięki temu szybciej miało się zmienić na pomarańczowe. Niecierpliwie stukałam palcami o podłokietnik, a gdy wreszcie zapaliło się zielone światło, natychmiast się ożywiłam. Wtem, mój telefon zawibrował, zawiadamiając mnie o odpowiedzi od Laylii.
Lepiej się pospieszcie, bo wszyscy już są.Zaklęłam pod nosem. Nie lubiłam przychodzić na imprezę ostatnia, ale nie miałam już żadnego wyboru. Pozostało mi grzecznie siedzieć w swoim fotelu i modlić się, żeby korki w jakiś magiczny sposób zniknęły.
Po piętnastu, niemiłosiernie dłużących się minutach, wreszcie dotarliśmy do celu. Wybiegłam z samochodu równie szybko jak do niego wskoczyłam. W myślach ciągle powtarzałam "Wreszcie, wreszcie", a nawet nie wiedziałam z jakiego powodu byłam aż tak bardzo nakręcona. Zwolniłam tępo dopiero na schodach, gdzie dogonił mnie Brady.
– Czemu tak pędzisz? – zapytał zadyszany.
Zamiast odpowiedzieć, złapałam go za rękaw bluzy i pociągnęłam za sobą. Weszłam do mieszkania Theo i od razu powitała mnie Layla, zupełnie jakby czekała na nas pod drzwiami. Miała przygotowane dwa drinki, które natychmiast nam podała. Najwyraźniej na przywitanie lubiła upijać gości, choć zapewne sprawiało to trochę problemów. Gdy wzięłam łyka napoju, koleżanka delikatnie mnie przytuliła, żeby tylko nie wylać mojego drinka na podłogę. Potem zostawiła nas samych, uciekając do swojego chłopaka. Także chciałam go znaleźć, powiedzieć "cześć", ale Brady pociągnął mnie na drugi koniec mieszkania.
Usiedliśmy na kanapie w salonie, chcąc w spokoju wypić nasze napoje, ale w takich warunkach było to dość trudne. Ludzie tańczyli na środku pokoju, a niektórzy z nich potykali się o dywan, leżący pod ich stopami. Jedna dziewczyna kilkakrotnie zachwiała się, niemal upadając na moje kolana. W obawie, że stracę picie, wypiłam je jak najszybciej. Jak na mój gust, było w nim trochę za dużo wódki, ale nie kręciłam nosem. Wręcz przeciwnie, chciałam iść po drugiego, lecz Brady znowu mnie wyprzedził i sam popędził do kuchni, a wrócił z napełnionymi kubkami. Posłałam mu uśmiech wdzięczności.
Tym razem także opróżniłam kubek jak najszybciej, a w głowie lekko mi się zakręciło. Już nie zamierzałam dłużej siedzieć na kanapie, na której i tak zaczynało się robić ciasno. Wstałam i natychmiast zaczęłam tańczyć, a raczej bujać się w tłumie, bo nie było zbyt dużo miejsca na dzikie tańce. Kilka głów dalej, ujrzałam włosy Layli. Chciałam się do niej przepchać, żebyśmy mogły pobawić się razem. Wiedziałam, że będzie to trudne i nie mogłoby obyć się bez obicia kilku osób, ale nie spodziewałam się, że przerwę moją wyprawę na samym starcie. Nie zdziwił mnie widok ręki Brady'ego, zaciskającej się na moim nadgarstku. Odkąd pierwszy raz go spotkałam tego dnia, bez przerwy za mną łaził. Normalnie nie miałabym nic przeciwko temu, ale tego dnia chciałam poimprezować także z innymi znajomymi.
– Przyniosłem ci coś do picia – powiedział mi do ucha, podając plastikowy kubek.
– Wypiłam już dwie porcje, nie mam ochoty na więcej.
Wyraziłam się jasno, ale on pozostawał nieugięty. Dosłownie wcisnął mi napój do ręki i czekał aż się napiję. Wymownie przeszywał mnie wzrokiem. W końcu pękłam i pociągnęłam łyk. Ten drink był o wiele lepsze niż te poprzednie, więc wypiłam go ze smakiem.
– To coś innego – powiedziałam, choć byłam pewna, że Brady doskonale o tym wiedział.
– Sam zrobiłem, specjalnie dla ciebie.
Wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu, najwyraźniej bardzo zadowolony z siebie i swojego kulinarnego dzieła. Także się uśmiechnęłam, po czym szepnęłam mu do ucha:
– Możesz mi zrobić jeszcze jednego.
Nie musiałam powtarzać – chłopak natychmiast poszedł do kuchni, a wrócił jeszcze szybciej. Po kolejnym drinku, z moich ust wyrwał się niekontrolowany śmiech. To był znak, że przestawałam nad sobą panować; alkohol brał górę nad moim ciałem, jak i umysłem. Jednak z drugiej strony, czułam się całkiem dobrze. Wróciłam do tańczenia, choć zdążyłam zapomnieć, że chciałam potańczyć z Laylą. W tym momencie, pod ręką miałam Brady'ego, więc to jemu zarzuciłam ręce na szyję. On nie protestował, a nawet objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Byliśmy już tak blisko, że czułam na karku jego oddech.
Kręciło mi się w głowie, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Dodatkowo, nie mogłam przestać się śmiać. Z początku był to tylko dyskretny chichot, a później zaczęłam rżeć jak koń, rozbawiając przy tym Brady'ego do łez. Nie przypominam sobie, żebym miała jakiś konkretny powód do śmiechu, ale byłam pewna, że świetnie się bawiłam. Byłoby idealnie, gdyby ktoś nie przerwał mojej prywatnej imprezy w głowie.
Z początku, Brady jedynie wpatrywał się we mnie swoimi zielonymi oczami. Nie wypuszczał mnie z objęć, mimo że przestaliśmy tańczyć. Zaczynało się naprawdę niewinnie, ale po czasie zrobiło się trochę goręcej, Temperatura mojego ciała zwiększyła się nie tylko za sprawą alkoholu, płynącego w żyłach. To Brady zaczął mnie dotykać tam, gdzie nie miałby odwagi nawet spojrzeć na trzeźwo. Miałam w pamięci nie jedną dziurę, więc nie dziwne było to, że zapomniałam w jaki sposób znaleźliśmy się w kuchni. Dopiero tam, gdzie było nieco mniej ludzi, Brady zdecydował się na pocałunek. Gdybym była tego świadoma, odepchnęłabym go natychmiast, ale ta cholerna wódka tak mi namieszała w głowie, że pozwalałam mu na to. Pozwalałam, żeby całował mnie po szyi. Nie przeszkadzały mi także jego dłonie, przesuwające się wzdłuż mojego ciała.
Czułam się jakbym była w transie albo we śnie. Mimo, że fizycznie czułam to, co miało miejsce, nie byłam tego do końca świadoma. Z tyłu mojej głowy wciąż przewijała się myśl, że robię źle. Miałam ochotę płakać, przez co nie zorientowałam się kiedy faktycznie po moich policzkach pociekły łzy. Kolana się pode mną ugięły. Wymsknęłam się z objęć Brady'ego i jak najszybciej chciałam uciec. Na tamtą chwilę odzyskałam umiejętność racjonalnego myślenia, więc bezzwłocznie wyruszyłam na poszukiwania Layli.
Layla była tak naprawdę moją jedyną przyjaciółką. Zaczęło się od tego, że przypisano nas do jednego pokoju w akademiku. Mimo, że wiele nas różni, szybko znalazłyśmy to, co nas łączy i w ten sposób się zaprzyjaźniłyśmy. Jednak przez cały czas ukrywałam przed nią moją przeszłość, którą nagle chciałam ujawnić, a to wszystko za sprawą tych kilku drinków.
Szukając niebieskich włosów, których posiadaczką była Layla, poczułam się samotna jak nigdy wcześniej. Poczułam także narastającą irytację. Taki kolor włosów powinnam znaleźć natychmiast, podczas gdy w rzeczywistości błądziłam po pokojach mieszkania, nie znajdując niczego. Byłam przekonana, że Brady także ruszył w pogoń za mną, więc zależało mi na czasie. Dopiero po chwili, gdy nie widziałam żadnej innej możliwości, przypomniałam sobie o telefonie, schowanym w kieszeni mojej torebki, którą zostawiłam przy drzwiach frontowych. Właśnie wtedy, w drodze do przedpokoju, wpadłam na niebieskowłosego anioła.
– Lay, spadłaś mi z nieba! – pisnęłam, rzucając się jej w ramiona.
Złapała mnie na czas, co dało mi poczucie bezpieczeństwa. Odetchnęłam z ulgą i spojrzałam na nią. Była nieco zamazana, ale i tak się uśmiechnęłam.
– Jeny, ile ty wypiłaś? – zapytała. – Ledwo stoisz na nogach.
– Laylaaa – wyciągnęłam, ignorując jej pytanie. – Tęsknięęę.
Zaśmiała się, słysząc moje słowa.
– Przecież tu jestem, głuptasku. Nie musisz już za mną tęsknić.
Poczułam niekontrolowany przypływ łez, które natychmiast zaczęły wypływać.
– Co się stało? – dziewczyna nagle przybrała poważny ton głosu i próbowała pomóc mi stanąć na równe nogi, choć sprawiało to pewne problemy. – Lauren, dlaczego płaczesz?
– Płaczę z tęsknoty – odparłam, opuszczając wzrok na podłogę.
– Może chcesz wrócić do naszego pokoju? – zaproponowała, na co ochoczo kiwnęłam głową.
Marzyłam o powrocie do pokoju. Marzyłam o moim łóżku i miękkiej kołdrze, pod którą mogłabym się ukryć przed całym światem i, przede wszystkim, przed Brady'm.
Layla zareagowała bez chwili wahania. Trzymając mnie w pasie, drugą ręką chwyciła moją torebkę i razem wyszyłyśmy z mieszkania Theo. Zejście ze schodów było bardzo trudne, bo co chwila się potykałam, a barierka wcale mi nie pomagała w utrzymaniu równowagi. Dopiero gdy zajęłam miejsce w aucie, odetchnęłam z ulgą. W drodze do domu, próbowałam się ogarnąć, ale przeszkodziło mi w tym burczenie w brzuchu.
– Jestem głodna – powiedziałam krótko.
– Zajedziemy gdzieś, żebyś mogła coś zjeść. – Layla była nadzwyczajnie spokojna. Nie krzyczała, miała miły ton głosu. Nawet ręce jej nie drżały, więc wszystko wskazywało na to, że była oazą spokoju, choć od jakiegoś czasu nieźle dawałam jej w kość.
Zajechałyśmy do pobliskiej jadłodajni, otwartej całą dobę. Nawet nie miałam wglądu w menu – koleżanka zamówiła za mnie. Po kilkunastu minutach, kelnerka przyniosła dla mnie sporą porcję naleśników, a dla Layli herbatę. Posłałam dziewczynie w fartuchu ciepły uśmiech, po czym zaczęłam jeść bez opamiętania. Rozkoszowałam się każdym kęsem pysznej potrawy, co jakiś czas kradnąc łyk herbaty, stojącej po drugiej stronie stolika.
Po skończonym posiłku, skorzystałam z toalety, a potem wróciłyśmy do samochodu. Czułam się nieco lepiej, ale wciąż towarzyszyła mi ogromna potrzeba na wzięcie chłodnego prysznica. Potrzebowałam wytrzeźwieć, a zimna woda zawsze mi w tym pomagała.
Widok akademika, sprawił, że od razu się rozpromieniłam. Chciałam pobiec prosto do łazienki, lecz przy wychodzeniu z auta, potknęłam się o własne nogi. Nie mogąc zrozumieć czemu nie zrobiłam tego wcześniej, zdjęłam buty i boso ruszyłam przez dziedziniec, w stronę potężnych drzwi wejściowych. Layla szła tuż przy mnie, asekurując mnie, w razie gdybym znowu miała wylądować na ziemi. Na szczęście, do celu dotarłam bez szwanku.
– Idź już pod prysznic, przyniosę ci ręcznik.
Zrobiłam tak, jak poleciła mi przyjaciółka. Po przekroczeniu progu łazienki, zaczęłam zdejmować ubrania, nie zważając na to, czy ktoś mi towarzyszył. W akademiku znajdowało się kilka łazienek, lecz każda była dostępna dla wszystkich. Podział był jedynie na płcie, lecz poza tym, były one ogólnodostępne.
Tak jak obiecała, Layla przyniosła mi mój ręcznik, a także piżamę. Położyła je na krześle, po czym wyszła z pomieszczenia, zostawiając mnie samą. Najwyraźniej wierzyła, że już nie zrobię sobie krzywdy, choć ja sama nie byłam tego do końca pewna. Na szczęście, strumienie wody faktycznie sprawiały, że alkohol ze mnie wyparowywał, przez co z każdą sekundą czułam się coraz lepiej. Po jakimś czasie czułam się czysta, lecz wciąż stałam pod prysznicem. Możliwe, że spędziłam tam nawet pół godziny, ale miałam taką potrzebę, więc nie czułam się winna za marnowanie wody.
Po przygotowaniu się do snu, ruszyłam w stronę pokoju, po drodze zbierając swoje ubrania z podłogi. Moje samopoczucie się polepszyło, a za to pragnienie snu urosło. Przyspieszyłam kroku, żeby jak najszybciej dojść do łóżka, czekającego na mnie przez cały dzień. Ręce miałam zajęte, więc drzwi musiałam otworzyć łokciem, ale nie sprawiło mi to większych problemów. Z uśmiechem na twarzy przekroczyłam próg pokoju. Niestety, uśmiech natychmiast spełzł mi z twarzy, gdy zobaczyłam chłopaka, siedzącego na moim łóżku. Wszystkie rzeczy, które trzymałam w rękach, z hukiem upadły na podłogę.
Jakby nigdy nic, w moim pokoju siedział Michael. Właściwie to leżał, rozłożony na mojej kołdrze, a na jego twarzy widniał półuśmiech. Z wrażenia rozwarłam usta, jednocześnie patrząc na rażąco-czerwoną czuprynę na głowie chłopaka. Po jego blond włosach nie było śladu, ale to nie miało wtedy żadnego znaczenia. On był w moim pokoju. W Anglii. Po sześciu miesiącach.
– No hej – przywitał mnie pewnym siebie głosem. – Tęskniłaś?
♢
Pierwszy rozdział za nami!
Wiecie co robić ;)
Mega boję się Waszej reakcji...
Zapraszam także na wersję Mask na Wattpadzie KLIK
Zachęcam także do pisania swoich opinii o opowiadaniu na Twitterze pod tagiem #maskff
PS W zakładce "Bohaterowie" zostały wprowadzone pewne zmiany.
Wiecie co robić ;)
Mega boję się Waszej reakcji...
Zapraszam także na wersję Mask na Wattpadzie KLIK
Zachęcam także do pisania swoich opinii o opowiadaniu na Twitterze pod tagiem #maskff
PS W zakładce "Bohaterowie" zostały wprowadzone pewne zmiany.
Wspaniały rozdział, czekałam na niego z niecierpliwością, czekam na next.
OdpowiedzUsuńBtw podoba mi się nowy wygląd bloga:)
@lost_princess01
Nie mogę się siczwkac następnego :) rozdział wspaniały
OdpowiedzUsuńOMG! OMG! OMG!
OdpowiedzUsuńTAK! TAK! TAK!
Kurde! Dostałam ataku fangirlu XD Co to ff ze mną robi...
W każdym razie:
Brady...bądźmy szczerzy...nie lubię cię i lepiej przyjmij to do wiadomości.
Za to ciebie Layla wręcz odwrotnie :-D
Lauren...po prostu bez komentarza. Nie powinnaś była tyle pić, ale dobrze, że miałaś świadomość, że robisz źle.
MICHAEL'U GORDONIE CLIFFORDZIE JAK JA CIĘ KOCHAM KOCHANIE TY MOJE! Znaczy Lauren, ale wiesz o co chodzi.
Poza tym nie gadaj głupstw! Pierwsza część ,,mask'' była genialna i ta na pewno też będzie.
Życzę mnóstwo weny i nie mogę doczekać się nexta :-)
PS. Cudny szablon <3
O MÓJ BOŻE MICHAEL IS BACK JSNSJHSGGSKSKKFB
OdpowiedzUsuńNo tego bym sie nie spodziewala. WOW MEGA !
OdpowiedzUsuńTaak płacze :') ale ze szczęścia strasznie tęskniłam za tym ff czekam na następne rozdziały ❤❤❤❤❤ kocham ;***
OdpowiedzUsuńOoooo teraz się zacznie :D
OdpowiedzUsuńTak długo czekałam i w końcu jest. Rozdział świetny jak zawsze :) No i Michael wraca :) Super czekam na nexta. Pozdrawiam Ana :)
OdpowiedzUsuńTak długo czekałam na drugą część....
OdpowiedzUsuńOpowiadania powoli sie rozkręca i myślę że sporo sie jeszcze wydarzy.Rozdział świetnie sie czytało i zakończenie nie daje mi spokoju.
Skończyć w takim momencie ?! Ale z pewnością na nexta warto będzie czekać.
Więc życzę duuuuużo weny ;). ~karo~
Jeny super rozdział! W końcu 2 część Mask yayy
OdpowiedzUsuńW trakcie czytania juz myslalam, że Michael zaraz sie pojawi i dopiero jak sie poddalam to nagle BAAM Tęskniłaś?
Genialne kcc
Matko! Kocham <3
OdpowiedzUsuńMoje ulubione opowiadanie powraca! ;)
Rozdział wspaniały.
Nie mogę się doczekać na następny i aż zżera mnie ciekawość co będzie działo się w tej drugiej części <3
Przeczekałam wakacje, ale myślę, że było warto ;)
Miałaś czas na dokładne przemyślenie fabuły i jestem zadowolona z twojego efektu :)
Czekam :*