Michael
Lauren
W czwórkę siedzieliśmy przy stole w kuchni, gdyż zwołałem obowiązkowe zebranie, a wymagały tego powstałe okoliczności. Musieliśmy sobie wyjaśnić kilka niedociągniętych spraw, dość ważnych spraw. Nie zwlekając, od razu przeszedłem do sedna.
– Ashton, co ci wtedy odbiło? – warknąłem, przywołując obraz przyjaciela, pozwalającego aby wróg zadał mi cios.
– Co mi odbiło? – odpowiedział pytaniem na pytanie. – Stary, serio wybacz. To ten palant sprzedał mi kopniaka.
Tylko tyle miał do powiedzenia na swoją obronę?
Tylko tyle miał do powiedzenia na swoją obronę?
Rozmyślając, zacząłem pocierać skronie.
Znowu było tak blisko, już prawie go mięliśmy, ale znowu zwiał. Taka sytuacja powtarzała się już enty raz. Było to bardziej męczące, niż można sobie wyobrazić.
– To wszystko? – Luke niespodziewanie przerwał milczenie, tym samym wyrywając mnie z zadumy. – Spieszy mi się.
Jego słowa mocno mnie trafiły, ale nawet nie zdążyłem otworzyć ust, a ten już zdążył wstać od stołu. Ruszył w stronę frontowych drzwi, a ja zaraz za nim; nie miałem czasu na zastanowienie. Narzucił na siebie dżinsową kurtkę i chwycił klamkę. Najwyraźniej nie miał zamiaru mi się tłumaczyć.
– Nie będzie mnie cały dzień – oznajmił krótko, marszcząc czoło. – Musisz znaleźć inną niańkę dla Lauren - warknął, co nie było dla niego typowe.
Po tych słowach, po prostu wyszedł, nie zapominając o trzaśnięciu drzwiami. Nie mogło zabraknąć dramatycznego wyjścia.
Tak czy siak, machnąłem na to ręką. Niech idzie. Nie miałem nastroju, żeby się zadręczać takimi bzdurami jak jego nieobecność w domu, kiedy nie był jakoś specjalnie potrzebny.
Jakby nigdy nic, wróciłem do kuchni, ale Ashton i Calum także wstali ze swoich miejsc. Ten drugi, wziął ze sobą puszkę schodzonego piwa, po czym poszedł do salonu; wyraźnie chciał okupować telewizor. Chwilę później, Ashton przemknął obok mnie i wbiegł po schodach, żeby zamknąć się w swoim pokoju. Innymi słowy wszyscy mnie zostawili. Chociaż... została jeszcze jedna osoba.
Nie zwlekając, poszedłem odwiedzić Lauren. Pewnie zapukałem do drzwi, lecz nie dostałem żadnej odpowiedzi. Spróbowałem ponownie. Znowu cisza. W końcu, zajrzałem do środka, ale nikogo tam nie zobaczyłem. Moje serce momentalnie przyspieszyło; nie wyglądało to zbyt dobrze. Wyczuwałem kolejną próbę ucieczki oraz narastającą we mnie złość. Przekroczyłem próg i omiotłem wzrokiem każdy zakamarek pomieszczenia. Kiedy już miałem wybuchnąć, kątem oka ujrzałem wybrzuszenie na łóżku.
Jakim cudem mogłem to przeoczyć?
Złapałem się za głowę, nie dowierzając. Może faktycznie byłem przewrażliwiony...
Podszedłem bliżej łóżka i położyłem dłoń na czymś, co uznałem za plecy Lauren.
– Hej, jesteś tam? – zapytałem, choć było to pytanie retoryczne.
Zamiast normalnej odpowiedzi, usłyszałem jedynie krótki jęk. Pozwoliłem sobie na odchylenie rąbka kołdry, chcąc obejrzeć twarz dziewczyny, ale zobaczyłem tylko burzę brązowych włosów. Jednak nie poprzestałem na tym moich "poszukiwań". Zacząłem odgarniać grzywkę, aż wreszcie dostrzegłem nos, a później zamknięte oczy i usta. Na ten widok, zaśmiałem się pod nosem.
– Już południe – oznajmiłem. – Długo masz zamiar spać?
Skinęła głową, mocniej zaciskając powieki.
Szczerze mówiąc, wyglądała fatalnie. Zaczerwieniony nos i powieki wskazywały tylko na jedno. Automatycznie moja dłoń powędrowała do jej czoła i niemal od razu się cofnęła.
– Zdaje się, że masz gorączkę – mimo wszystko, nie mogłem powstrzymać śmiechu. – Jakim cudem zachorowałaś?
Wtedy, otworzyła oczy i posłała mi mordercze spojrzenie.
– Nie mam siły – ledwo co wydusiła z siebie te słowa.
– Zajmę się tym – zapewniłem ją, po czym wyszedłem z pokoju.
Chciałem pójść do kuchni, żeby wziąć jakieś leki. Gdy stałem na skraju schodów, usłyszałem zduszony głos Caluma, jakby mówił sam do siebie. Po cichu zszedłem na dół. Tak, skradałem się. I tak, próbowałem go podsłuchać. Niestety, nie zrozumiałem ani słowa z jego bełkotu. W końcu jednak musiałem przejść przez salon, nie mogłem tak stać do końca dnia, z twarzą przyciśniętą do ściany. Jakby nigdy nic, ruszyłem naprzód.
– Muszę kończyć – rzucił szatyn do słuchawki i pospiesznie zakończył rozmowę; podejrzanie.
Druga taka sytuacja, kiedy ktoś ode mnie ucieka. Zauważyłem, że pozostali mają jakieś tajemnice i uparcie je przede mną ukrywali. Nie pozostawałem temu obojętny, choć próbowałem sprawić takie wrażenie. Mam na nich haka na przyszłość, gdyby któryś coś przeskrobał.
Postanowiłem więc ominąć milczeniem to zdarzenie, nie odrywając się od swoich spraw.
Z szuflady w kuchni, wziąłem syrop i kilka tabletek oraz szklankę wody. Nie wiedziałem co dolegało Lauren, więc zabrałem wszystkiego po trochu. Ważne, żeby pomogło.
W drodze powrotnej do pokoju, postanowiłem zapytać Ashtona czy wie coś o tajemnych rozmowach Caluma. Na początku, grzecznie zapukałem do jego drzwi, ale brak odzewu, sprawił, że zaczynałem porządnie się denerwować. Nie chciałem wierzyć, że wszyscy trzej mają mnie gdzieś. Walenie pięścią także nie przynosiło efektów. Nacisnąłem klamkę, gotów do wejścia bez pytania, lecz zamek był zatrzaśnięty.
– Cholera jasna! – kopnąłem drzwi w wyniku, ogarniającej mnie złości. – Co się z wami wszystkimi dzieje, ludzie?!
Miałem nadzieję, że mój krzyk usłyszał każdy w domu. Od rana wszyscy mnie ignorowali i unikali jakiegokolwiek kontaktu. Zaczynało brakować mi do nich sił. Za wszelką cenę próbowałem zachować spokój, ale było to awykonalne. Najpierw Luke wychodzi na całodniową wycieczkę, potem Calum urywa w połowie zdania, kiedy tylko wchodzę do pokoju, a teraz Ashton odgradza się od całego świata. Nigdy wcześniej nie działali tak podejrzanie, ale nie wiedziałem nawet o co ich podejrzewać. Po prostu nie było to normalne zachowanie.
Wreszcie zdecydowałem się pójść dalej; nie widziałem żadnego sensu w sterczeniu na korytarzu. Wtem, gdy tylko przekroczyłem próg pokoju Lauren, cały mój gniew gdzieś uleciał. Jakbym nagle zapomniał o dziwnych wydarzeniach z tego dnia. Złość prysła jak bańka mydlana.
– Przyniosłem ci śniadanie – powiedziałem, unosząc opakowania tabletek do góry. – Najlepiej weź z każdego po jednej.
Niechętnie wygrzebała się spod kołdry i usiadła, opierając się plecami o ścianę. Wcisnąłem jej do ręki kilka kapsułek oraz szklankę z wodą. Posłusznie, bez marudzenia, wzięła wszystko do ust i zaczęła połykać po kolei. Usiadłem na skraju łóżka, rozglądając się dookoła. Wtem, dostrzegłem książkę, leżącą na szafce nocnej. Bez zastanowienia, przysunąłem fotel, stojący przy oknie.
Nie zwlekając, poszedłem odwiedzić Lauren. Pewnie zapukałem do drzwi, lecz nie dostałem żadnej odpowiedzi. Spróbowałem ponownie. Znowu cisza. W końcu, zajrzałem do środka, ale nikogo tam nie zobaczyłem. Moje serce momentalnie przyspieszyło; nie wyglądało to zbyt dobrze. Wyczuwałem kolejną próbę ucieczki oraz narastającą we mnie złość. Przekroczyłem próg i omiotłem wzrokiem każdy zakamarek pomieszczenia. Kiedy już miałem wybuchnąć, kątem oka ujrzałem wybrzuszenie na łóżku.
Jakim cudem mogłem to przeoczyć?
Złapałem się za głowę, nie dowierzając. Może faktycznie byłem przewrażliwiony...
Podszedłem bliżej łóżka i położyłem dłoń na czymś, co uznałem za plecy Lauren.
– Hej, jesteś tam? – zapytałem, choć było to pytanie retoryczne.
Zamiast normalnej odpowiedzi, usłyszałem jedynie krótki jęk. Pozwoliłem sobie na odchylenie rąbka kołdry, chcąc obejrzeć twarz dziewczyny, ale zobaczyłem tylko burzę brązowych włosów. Jednak nie poprzestałem na tym moich "poszukiwań". Zacząłem odgarniać grzywkę, aż wreszcie dostrzegłem nos, a później zamknięte oczy i usta. Na ten widok, zaśmiałem się pod nosem.
– Już południe – oznajmiłem. – Długo masz zamiar spać?
Skinęła głową, mocniej zaciskając powieki.
Szczerze mówiąc, wyglądała fatalnie. Zaczerwieniony nos i powieki wskazywały tylko na jedno. Automatycznie moja dłoń powędrowała do jej czoła i niemal od razu się cofnęła.
– Zdaje się, że masz gorączkę – mimo wszystko, nie mogłem powstrzymać śmiechu. – Jakim cudem zachorowałaś?
Wtedy, otworzyła oczy i posłała mi mordercze spojrzenie.
– Nie mam siły – ledwo co wydusiła z siebie te słowa.
– Zajmę się tym – zapewniłem ją, po czym wyszedłem z pokoju.
Chciałem pójść do kuchni, żeby wziąć jakieś leki. Gdy stałem na skraju schodów, usłyszałem zduszony głos Caluma, jakby mówił sam do siebie. Po cichu zszedłem na dół. Tak, skradałem się. I tak, próbowałem go podsłuchać. Niestety, nie zrozumiałem ani słowa z jego bełkotu. W końcu jednak musiałem przejść przez salon, nie mogłem tak stać do końca dnia, z twarzą przyciśniętą do ściany. Jakby nigdy nic, ruszyłem naprzód.
– Muszę kończyć – rzucił szatyn do słuchawki i pospiesznie zakończył rozmowę; podejrzanie.
Druga taka sytuacja, kiedy ktoś ode mnie ucieka. Zauważyłem, że pozostali mają jakieś tajemnice i uparcie je przede mną ukrywali. Nie pozostawałem temu obojętny, choć próbowałem sprawić takie wrażenie. Mam na nich haka na przyszłość, gdyby któryś coś przeskrobał.
Postanowiłem więc ominąć milczeniem to zdarzenie, nie odrywając się od swoich spraw.
Z szuflady w kuchni, wziąłem syrop i kilka tabletek oraz szklankę wody. Nie wiedziałem co dolegało Lauren, więc zabrałem wszystkiego po trochu. Ważne, żeby pomogło.
W drodze powrotnej do pokoju, postanowiłem zapytać Ashtona czy wie coś o tajemnych rozmowach Caluma. Na początku, grzecznie zapukałem do jego drzwi, ale brak odzewu, sprawił, że zaczynałem porządnie się denerwować. Nie chciałem wierzyć, że wszyscy trzej mają mnie gdzieś. Walenie pięścią także nie przynosiło efektów. Nacisnąłem klamkę, gotów do wejścia bez pytania, lecz zamek był zatrzaśnięty.
– Cholera jasna! – kopnąłem drzwi w wyniku, ogarniającej mnie złości. – Co się z wami wszystkimi dzieje, ludzie?!
Miałem nadzieję, że mój krzyk usłyszał każdy w domu. Od rana wszyscy mnie ignorowali i unikali jakiegokolwiek kontaktu. Zaczynało brakować mi do nich sił. Za wszelką cenę próbowałem zachować spokój, ale było to awykonalne. Najpierw Luke wychodzi na całodniową wycieczkę, potem Calum urywa w połowie zdania, kiedy tylko wchodzę do pokoju, a teraz Ashton odgradza się od całego świata. Nigdy wcześniej nie działali tak podejrzanie, ale nie wiedziałem nawet o co ich podejrzewać. Po prostu nie było to normalne zachowanie.
Wreszcie zdecydowałem się pójść dalej; nie widziałem żadnego sensu w sterczeniu na korytarzu. Wtem, gdy tylko przekroczyłem próg pokoju Lauren, cały mój gniew gdzieś uleciał. Jakbym nagle zapomniał o dziwnych wydarzeniach z tego dnia. Złość prysła jak bańka mydlana.
– Przyniosłem ci śniadanie – powiedziałem, unosząc opakowania tabletek do góry. – Najlepiej weź z każdego po jednej.
Niechętnie wygrzebała się spod kołdry i usiadła, opierając się plecami o ścianę. Wcisnąłem jej do ręki kilka kapsułek oraz szklankę z wodą. Posłusznie, bez marudzenia, wzięła wszystko do ust i zaczęła połykać po kolei. Usiadłem na skraju łóżka, rozglądając się dookoła. Wtem, dostrzegłem książkę, leżącą na szafce nocnej. Bez zastanowienia, przysunąłem fotel, stojący przy oknie.
Lauren
Nie mogłam dłużej wytrzymać w pozycji siedzącej, toteż ponownie się położyłam, przykrywając kołdrą po szyję; mimo gorączki, w nieregularnych odstępach dreszcze przechodziły całe moje ciało.
Michael wziął do ręki książkę, po czym otworzył ją dokładnie na tej samej stronie, na której skończyłam czytać. Usadowił się wygodnie i odchrząknął znacząco. Miałam ochotę wybuchnąć śmiechem, ale zamiast tego, dostałam ataku kaszlu.
– Poczytam ci – oznajmił.
– Umiem sama czytać.
Pouczająco przyłożył palec do ust, dając znak, żebym przestała mówić. Tak też zrobiłam - zamilkłam i pozwoliłam mu czytać, skoro tak bardzo tego chciał. Moje powieki mimowolnie opadły.
Do moich uszu docierały kolejne słowa, ale nie rozumiałam ich. Próbowałam się skupić, lecz było to nadzwyczaj trudne w takim stanie. Czułam się jak zdeptana trawa, która nie była w stanie wrócić do dawnej pozycji. Jednak kiedy ponownie otworzyłam oczy, ujrzałam zaczytanego Michaela. Wyglądał jakby na prawdę zaintrygowała go treść opowiadania; był w pełni skupiony. Nie odrywał wzroku od kartek, ale jednocześnie wyraźnie czytał każde kolejne zdanie. Chyba nie chciał, żeby cokolwiek mi umknęło, choć bardziej byłam zaciekawiona nim, niż "Talizmanem". Mimo wszystko, spokojnie mogłam stwierdzić, że uwielbiam jego głos.
O czym ja właściwie myślę?
Kilka minut później, poczułam, że słabnę. Brakowało krótkiej chwili, abym odpłynęła do krainy snów. Korzystając z ostatnich resztek sił, powoli wysunęłam rękę spod kołdry. Kolano Michaela było tak blisko... Niestety, tylko jeden z moich palców zdołał do niego dosięgnąć. Pod moim dotykiem, chłopak przestał czytać. Zamknęłam oczy, bojąc się zobaczyć jego reakcję.
Gdy mnie dotknął, poczułam jakby kopnięcie prądu. Kciukiem zaczął kręcić koła na zewnętrznej stronie mojej dłoni, a zaraz po tym wrócił do lektury. Uśmiechnęłam się pod nosem i pozwoliłam sobie na krótką drzemkę.
Telefon prawie wypadł mu z drżącej dłoni, ale próbował mówić dalej. Ciężko było opanować stres w takiej sytuacji, zwłaszcza że chodziło o życie kogoś bliskiego.
– Słuchaj, to nie takie łatwe jak myślisz...
– Nie wkurwiaj mnie! Powiedziałeś, że to załatwisz. Mam serdecznie dość twoich obietnic i odkładania wszystkiego na ostatnią chwilę.
– Ale Michael się zorientuje... Nie jest taki głupi jak myślisz.
– Więc zrób to tak, żeby się nie skapnął.
– Daniel, proszę. Daj mi jeszcze kilka dni.
– Masz równo siedemdziesiąt dwie godziny. Czas start.
Po tych słowach, nastała głucha cisza i pozostało jedynie piszczenie w uszach.
Michael wziął do ręki książkę, po czym otworzył ją dokładnie na tej samej stronie, na której skończyłam czytać. Usadowił się wygodnie i odchrząknął znacząco. Miałam ochotę wybuchnąć śmiechem, ale zamiast tego, dostałam ataku kaszlu.
– Poczytam ci – oznajmił.
– Umiem sama czytać.
Pouczająco przyłożył palec do ust, dając znak, żebym przestała mówić. Tak też zrobiłam - zamilkłam i pozwoliłam mu czytać, skoro tak bardzo tego chciał. Moje powieki mimowolnie opadły.
Do moich uszu docierały kolejne słowa, ale nie rozumiałam ich. Próbowałam się skupić, lecz było to nadzwyczaj trudne w takim stanie. Czułam się jak zdeptana trawa, która nie była w stanie wrócić do dawnej pozycji. Jednak kiedy ponownie otworzyłam oczy, ujrzałam zaczytanego Michaela. Wyglądał jakby na prawdę zaintrygowała go treść opowiadania; był w pełni skupiony. Nie odrywał wzroku od kartek, ale jednocześnie wyraźnie czytał każde kolejne zdanie. Chyba nie chciał, żeby cokolwiek mi umknęło, choć bardziej byłam zaciekawiona nim, niż "Talizmanem". Mimo wszystko, spokojnie mogłam stwierdzić, że uwielbiam jego głos.
O czym ja właściwie myślę?
Kilka minut później, poczułam, że słabnę. Brakowało krótkiej chwili, abym odpłynęła do krainy snów. Korzystając z ostatnich resztek sił, powoli wysunęłam rękę spod kołdry. Kolano Michaela było tak blisko... Niestety, tylko jeden z moich palców zdołał do niego dosięgnąć. Pod moim dotykiem, chłopak przestał czytać. Zamknęłam oczy, bojąc się zobaczyć jego reakcję.
Gdy mnie dotknął, poczułam jakby kopnięcie prądu. Kciukiem zaczął kręcić koła na zewnętrznej stronie mojej dłoni, a zaraz po tym wrócił do lektury. Uśmiechnęłam się pod nosem i pozwoliłam sobie na krótką drzemkę.
*
Telefon prawie wypadł mu z drżącej dłoni, ale próbował mówić dalej. Ciężko było opanować stres w takiej sytuacji, zwłaszcza że chodziło o życie kogoś bliskiego.
– Słuchaj, to nie takie łatwe jak myślisz...
– Nie wkurwiaj mnie! Powiedziałeś, że to załatwisz. Mam serdecznie dość twoich obietnic i odkładania wszystkiego na ostatnią chwilę.
– Ale Michael się zorientuje... Nie jest taki głupi jak myślisz.
– Więc zrób to tak, żeby się nie skapnął.
– Daniel, proszę. Daj mi jeszcze kilka dni.
– Masz równo siedemdziesiąt dwie godziny. Czas start.
Po tych słowach, nastała głucha cisza i pozostało jedynie piszczenie w uszach.
~✦~
No i tak to wygląda:)
Jak myślicie: kto rozmawiał z Danielem na końcu?
Możliwe, że niektórzy z Was znają mnie z bloga z imaginami o 5sos (klik), gdzie piszę również jako Curly Angel. Tak czy inaczej, wymyśliłam pewien "konkurs". Polega on na zostawianiu komentarzy. Jeśli zbierze się ich odpowiednio dużo, wybiorę najlepszy i osobie, która go napisała, napiszę imagina na zamówienie:)
Zależy mi, żeby w Waszych komentarzach były zawarte przemyślenia na temat rozdziału.
Jeśli podoba Wam się pomysł to zapraszam do komentowania!
Rozdział fantastyczny! Nie mogłam się doczekać :D
OdpowiedzUsuńByło kilka literówek, ale to nic :p
Pozdrawiam!
@Ola_Szit_
świetny rozdział ♥
OdpowiedzUsuńczekam na next :)
SUUUPER! Masz wielki talent :) Twoje ff mnie strasznie wciągnęło :)
OdpowiedzUsuńJuż Ci to pisałam na priv, ale jeszcze raz napiszę, powinnaś dostać jakiegoś nobla za nie :D
Czekam na next :)
@Emilka_5SOSFam :)
Rewelacyjny rozdział!
OdpowiedzUsuńW sumie to każdy z chłopaków mógł gadać z Danielem, ale mogła to też być osoba której jeszcze nie znamy, ktoś nowy.. hmm
Bardzo i się podoba to, że cąły czas jest akcja :)
Boże boże boże. Czemu mi się wydaje że to nie jest żaden z chłopaków bo to by było zbyt oczywiste. ..no chyba że ty chcesz żebym ja tak myślała i dasz coś oczywistego na co nie zwrócę uwagi..a może jakaś koleżanka albo kolega o którym nie było jeszcze mowy. ..Boże pisz szybciej! !! <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńpierwsza myśl, że to Calum gadał z Danielem na końcu rozdziału, ale wcześniej pisało, że Cal się rozłączył słowami "muszę kończyć", a tam na końcu nie było takiego sformułowania, tylko Daniel się rozłączył, więc może Luke albo Ashton, nie jestem pewna. :) podoba mi się to, jak Michael zajmował się Lauren, to takie słodkie i miłe z jego strony. albo jak Lauren przysunęła dłoń bliżej jego kolona, a później on ją dotknął, to takie aawwww niby nic, a takie urocze i fangirl ♥ a piosenka dobrana do rozdziału per-fect :)
OdpowiedzUsuńnie mogę doczekać się nexta x
O maj faking gad kto gadał z Danielem?
OdpowiedzUsuńnormalnie uzależniłam się od tego opowiadania ciągle o nim myślę "co będzie dalej, co będzie dalej" :D
Rozdział jest świetny i te momenty Lauren i Michael'a :D
Do następnego ♥
Jasny gwint! To opowiadanie jest wspaniałe! Pochłonęłam ten rozdział niesamowicie szybko. Może i nie był zbyt długi, ale jakże przyjemny do czytania! Od razu polubiłam Michaela oraz Lauren. Zachowanie reszty chłopców jest bardzo podejrzane. Mam złe przeczucia. Mam nadzieję, że nasz Michael nie znajdzie się w niebezpieczeństwie... przez nich, bo tego raczej byśmy nie chcieli.
OdpowiedzUsuńBardzo podobają mi się sceny, gdzie są tylko Lauren i Michael - świetna relacja. Naprawdę, są wspaniali i widać, że coś między nimi jest. COŚ NA PEWNO... A CO? JESZCZE NIE WIADOMO.
No kochana, rozdział bardzo dobrze napisany i mam nadzieję, że ciąg dalszy pojawi się dość szybko, bo bardzo się wciągnęłam. :)
Jestem ciekawa o co tutaj chodzi. Dlaczego chłopcy zachowują się tak względem Michaela? Kurczę no, muszę czekać na odpowiedzi!
Życzę mnóstwo weny oraz czasu! ŚCISKAM. :-))
[czwarty-stopien.blogspot.com]
Ja nie mogę! Cud, miód i orzeszki! XD . Dziękuję, oj jak ja bym chciała żeby Mike mi czytał.ha ha... ZPRASZAM: http://neverbe5sos.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńO jeju, jeju jaka ta scena z czytaniem jest urocza! Miód, malina i ciepło aż na sercu! <3 Cały czas zastanawiam się jednak co ja bym zrobiła w sytuacji Lauren, czy też bym się tak dopasowała? Na prawdę, nie mam pojęcia... Ale scena z czytanką cudna! Hahahaha ;> Tylko czemu to było takie krótkie?! Ja juz chcę następne! A czyżby to była ta tozmową, którą próbował ukryć przed przyjacielem? Czyżby ktoś tu kogoś szantażował rodziną?? Ja muszę już wiedzieć ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie i dobranoc
Astraothia
Cudny rozdział *.*
OdpowiedzUsuńWiadomo dlaczego Ashton puścił Daniela. Mi się wydaje że wszyscy są w to wmieszani. Wyjaśnione zachowanie Luke'a widocznie chciał jej pomóc :/
Pisz dalej kochana, czekam /soni23423
Wydaje e mi się że to Calum rozmawiał z Danielem w tedy w salonie. Ale rozdział i tak zajebisty ty to masz talent ja codziennie sprawdzam czy jest nowy rozdział. Chciałabym żeby Lauren była z Michaelem może by go jakoś zmieniła. Jestem twoją wielką fanką, piszesz według mnie najlepszego bloga a czytam ich około 30 . Zastanawia mnie tylko dlaczego Ashton wtedy puścił Daniela.? Chciałabym więcej takich momentów jak wtedy przy śniadaniu.! To było słodkie. Oprucz pochwał nie mam się czego przyczepić. Życzę weny i pozdrawiam.!
OdpowiedzUsuńIwona.
To jest wciągające .Normalnie uzależniające *-*
OdpowiedzUsuńweny życzę :)
Mega! Czekam na następny :D
OdpowiedzUsuńZajebisty nie mogę się doczekać nexta!!! :*
OdpowiedzUsuńCalum gadał z Danielem
OdpowiedzUsuń