~✦~
Lauren
Zza ściany dobiegało stukanie, kroki i sporadyczne krzyki. Nagle usłyszałam trzaśnięcie drzwiami od łazienki ze strony pokoju Michaela. Nadstawiłam uszu. Mamrotał coś pod nosem, a po chwili, zupełnie niespodziewanie, przyszedł do mnie. Nie zabawił tu długo, po prostu poszedł na skróty, żeby szybciej zejść na dół. Ciągnął się za nim zapach świeżo nałożonych, męskich perfum. Wszyscy wyraźnie szykowali się do imprezy urodzinowej Luke'a, o której dowiedziałam się dopiero wczoraj. Chłopcy planowali pójść do klubu, gdzie zostałam zaproszona.
Kiedy spokojnie robiłam makijaż, rozproszył mnie krzyk. Ręka mi zadrżała, a szczoteczka od tuszu do rzęs wylądowała w oku.
– Przez ciebie nie mogę znaleźć koszulki! – był to głos Caluma.
– Ciągle plączecie się pod moimi nogami! – warknął Michael.
Mimo bólu, zaczęłam się śmiać. Oni byli o wiele gorsi niż dziewczyny, czego w ogóle się nie spodziewałam.
W końcu, udało mi się pomalować, więc poszłam do salonu, gdzie reszta powoli się zbierała. Zniecierpliwiony Luke, siedział na kanapie i co chwila patrzył na tarczę zegarka, zdobiącego jego lewy nadgarstek. Bez wahania, podbiegłam do niego i pociągnęłam za ręce, pomagając wstać. Był dość wysoki, więc nawet nie próbowałam zarzucić mu ramion na szyję, pozostałam przy objęciu talii.
– Wszystkiego najlepszego – pisnęłam prosto w materiał jego koszulki.
– Dzięki – odparł, po czym zaśmiał się krótko.
Wtem, Michael odchrząknął znacząco.
– Możecie już skończyć – powiedział oschle. – Idziemy.
Posłusznie wyszliśmy z domu. W samochodzie, usiadłam na tylnym siedzeniu, ściśnięta między Ashtonem a Luke'iem. Droga do miasta nie należała do przyjemnych, zwłaszcza że oboje bez przerwy się rozpychali. Zdarzyło się nawet, że jeden z nich nadepnął mi na stopę. W myślach bez przerwy narzekałam, ale nie miałam nawet nic do powiedzenia, dlatego siedziałam cicho. Kiedy wreszcie, po jakichś dwudziestu minutach, dojechaliśmy na miejsce, wysiadłam z wielką ulgą. Nabrałam dużo powietrza do płuc, bo wiedziałam, że zaraz znowu może zrobić się duszno.
Po wejściu do środka, chłopcy od razu poszli w stronę baru, a ja za nimi. Wypiliśmy po jednym za zdrowie jubilata i przez chwilę po prostu staliśmy, jakby nikt nie wiedział co robić. Wreszcie Michael zajął wolne miejsce przy blacie, a reszta od razu do niego dołączyła. Najwyraźniej chcieli siedzieć i zamulać; może właśnie tak wyglądała dla nich impreza. Stałam i patrzyłam na nich, nie dowierzając w to, co widziałam. Przewróciłam dramatycznie oczami, obróciłam się na pięcie i poszłam na parkiet. W przeciwieństwie do nich, nie miałam zamiaru siedzieć całą noc i popijać drinki. Kątem oka zobaczyłam, że Calum wstał pospiesznie i także ruszył w stronę tłumu. Na ten widok uśmiechnęłam się pod nosem. Natomiast reszta cały czas podziwiała różne alkohole, ustawione na półeczkach za barem.
Bez dłuższego zastanowienia, zaczęłam sama bujać się w miejscu, nie zważając na ludzi wokół mnie. Zamierzałam spędzić miło czas i wcale nie potrzebowałam do tego towarzystwa. Kiedy wreszcie miałam okazję do dobrej zabawy, nie mogłam jej zmarnować.
Alkohol powoli zaczynał dawać o sobie znać, tym samym dodając mi pewności siebie. Dlatego też poczułam muzykę, przez co miałam wrażenie, że zostałam w klubie sama. Cóż, prawie sama... wciąż czułam na sobie czyjś wzrok. Kiedy obróciłam się w stronę baru, przelotnie ujrzałam Michaela, ale od razu zasłonił go Luke. Blondyn przepychał się przez ściśniętych ludzi, idąc w moją stronę. Miałam wrażenie, że obrzydzały go spocone ciała, nieustannie ocierające się o niego. Mimo wszystko, wreszcie dotarł, po czym nachylił się nad moim uchem.
– Zatańczysz ze mną? – Co dziwne, głośna muzyka nie zagłuszyła jego szeptu.
Nie zdążyłam nawet skinąć głową, a ten już położył ręce na moich biodrach. Zbliżył się jeszcze bardziej, jakby nie było mi dostatecznie ciepło. Poruszał się to w jedną, to w drugą stronę; nie była to żadna skomplikowana choreografia. Nasz wspólny taniec nie trwał zbyt długo, gdyż postanowiłam go zakończyć; czułam dyskomfort, szczególnie kiedy jakiś obcy tyłek dotykał mojego. Nie mogłam stanąć gdzie indziej, gdyż ta sytuacja stałaby się jeszcze bardziej krępująca. Koniec końców, stanęłam na palcach i pociągnęłam Luke'a za koszulkę, żeby usłyszał moje słowa.
– Napijemy się jeszcze? – zaproponowałam, a ten ochoczo pokiwał głową, chociaż wyglądał jakby wypił dostatecznie dużo.
Kiedy spokojnie robiłam makijaż, rozproszył mnie krzyk. Ręka mi zadrżała, a szczoteczka od tuszu do rzęs wylądowała w oku.
– Przez ciebie nie mogę znaleźć koszulki! – był to głos Caluma.
– Ciągle plączecie się pod moimi nogami! – warknął Michael.
Mimo bólu, zaczęłam się śmiać. Oni byli o wiele gorsi niż dziewczyny, czego w ogóle się nie spodziewałam.
W końcu, udało mi się pomalować, więc poszłam do salonu, gdzie reszta powoli się zbierała. Zniecierpliwiony Luke, siedział na kanapie i co chwila patrzył na tarczę zegarka, zdobiącego jego lewy nadgarstek. Bez wahania, podbiegłam do niego i pociągnęłam za ręce, pomagając wstać. Był dość wysoki, więc nawet nie próbowałam zarzucić mu ramion na szyję, pozostałam przy objęciu talii.
– Wszystkiego najlepszego – pisnęłam prosto w materiał jego koszulki.
– Dzięki – odparł, po czym zaśmiał się krótko.
Wtem, Michael odchrząknął znacząco.
– Możecie już skończyć – powiedział oschle. – Idziemy.
Posłusznie wyszliśmy z domu. W samochodzie, usiadłam na tylnym siedzeniu, ściśnięta między Ashtonem a Luke'iem. Droga do miasta nie należała do przyjemnych, zwłaszcza że oboje bez przerwy się rozpychali. Zdarzyło się nawet, że jeden z nich nadepnął mi na stopę. W myślach bez przerwy narzekałam, ale nie miałam nawet nic do powiedzenia, dlatego siedziałam cicho. Kiedy wreszcie, po jakichś dwudziestu minutach, dojechaliśmy na miejsce, wysiadłam z wielką ulgą. Nabrałam dużo powietrza do płuc, bo wiedziałam, że zaraz znowu może zrobić się duszno.
Po wejściu do środka, chłopcy od razu poszli w stronę baru, a ja za nimi. Wypiliśmy po jednym za zdrowie jubilata i przez chwilę po prostu staliśmy, jakby nikt nie wiedział co robić. Wreszcie Michael zajął wolne miejsce przy blacie, a reszta od razu do niego dołączyła. Najwyraźniej chcieli siedzieć i zamulać; może właśnie tak wyglądała dla nich impreza. Stałam i patrzyłam na nich, nie dowierzając w to, co widziałam. Przewróciłam dramatycznie oczami, obróciłam się na pięcie i poszłam na parkiet. W przeciwieństwie do nich, nie miałam zamiaru siedzieć całą noc i popijać drinki. Kątem oka zobaczyłam, że Calum wstał pospiesznie i także ruszył w stronę tłumu. Na ten widok uśmiechnęłam się pod nosem. Natomiast reszta cały czas podziwiała różne alkohole, ustawione na półeczkach za barem.
Bez dłuższego zastanowienia, zaczęłam sama bujać się w miejscu, nie zważając na ludzi wokół mnie. Zamierzałam spędzić miło czas i wcale nie potrzebowałam do tego towarzystwa. Kiedy wreszcie miałam okazję do dobrej zabawy, nie mogłam jej zmarnować.
Alkohol powoli zaczynał dawać o sobie znać, tym samym dodając mi pewności siebie. Dlatego też poczułam muzykę, przez co miałam wrażenie, że zostałam w klubie sama. Cóż, prawie sama... wciąż czułam na sobie czyjś wzrok. Kiedy obróciłam się w stronę baru, przelotnie ujrzałam Michaela, ale od razu zasłonił go Luke. Blondyn przepychał się przez ściśniętych ludzi, idąc w moją stronę. Miałam wrażenie, że obrzydzały go spocone ciała, nieustannie ocierające się o niego. Mimo wszystko, wreszcie dotarł, po czym nachylił się nad moim uchem.
– Zatańczysz ze mną? – Co dziwne, głośna muzyka nie zagłuszyła jego szeptu.
Nie zdążyłam nawet skinąć głową, a ten już położył ręce na moich biodrach. Zbliżył się jeszcze bardziej, jakby nie było mi dostatecznie ciepło. Poruszał się to w jedną, to w drugą stronę; nie była to żadna skomplikowana choreografia. Nasz wspólny taniec nie trwał zbyt długo, gdyż postanowiłam go zakończyć; czułam dyskomfort, szczególnie kiedy jakiś obcy tyłek dotykał mojego. Nie mogłam stanąć gdzie indziej, gdyż ta sytuacja stałaby się jeszcze bardziej krępująca. Koniec końców, stanęłam na palcach i pociągnęłam Luke'a za koszulkę, żeby usłyszał moje słowa.
– Napijemy się jeszcze? – zaproponowałam, a ten ochoczo pokiwał głową, chociaż wyglądał jakby wypił dostatecznie dużo.
Michael
Lauren przyprowadziła ze sobą Luke'a i zmusiła go, żeby usiadł na hokerze. Nie protestował, gdyż wyraźnie chciał coś wypić. Zamówił czystą wódkę, ale zanim złapał kieliszek, Lauren go chwyciła i sama wypiła całą jego zawartość. Blondyn powoli kojarzył fakty, a gdy już zorientował się, co zaszło, zrobił minę jak małe dziecko, któremu zabrano ulubioną zabawkę. Zaśmiałem się pod nosem, obserwując tę komiczną sytuację. Niestety, nie skończyło się na tym jednym kieliszku. Leciały kolejne, a ja tylko patrzyłem, czekając na finał.
Po ósmej dokładce, wciąż stała na równych nogach, a jedynie chichotała pod nosem. W końcu, jeden łokieć wsparła na blacie, a dłoń drugiej ręki położyła mi na kolanie. Niespodziewanie się zachwiała, ale na szczęście zdążyłem ją złapać. Wziąłem ją siłą i zmusiłem do pójścia na kanapę, gdzie mogła spokojnie usiąść. Uparcie protestowała, co grało mi na nerwach.
– Nie chcę siedzieć! – warczała, zapierając się nogami. – Chcę tańczyć!
– Ledwo stoisz – odparłem, próbując zachować spokój.
Ku mojemu zdziwieniu, udało mi się ją przekonać; opadła ciężko na sofę. Skrzyżowała ręce na piersi i zrobiła skwaszoną minę, ale nic więcej nie powiedziała. Po chwili się położyła, nie zamykając oczu. Nie wiedziałem czy mogę ją tak zostawić, bo była narażona na wiele niebezpieczeństw w takim miejscu, ale w końcu postanowiłem wrócić do baru. Poszedłem okrężną drogą, żeby nie musieć znowu przepychać się przez tych wszystkich przepoconych ludzi. Tam, zastałem Luke'a i Caluma, odpoczywającego przy szklance wody. Rozejrzałem się dookoła, w poszukiwaniu Ashtona, lecz nigdzie go nie widziałem. Co prawda, znalezienie tu kogokolwiek nie zostało zapisane na liście łatwych zadań.
– Gdzie jest Ashton? – zapytałem.
Chłopcy w odpowiedzi wzruszyli ramionami.
Przeszukiwanie każdego po kolei nie zachęcało, więc postanowiłem wrócić do Lauren. Musiał jej ktoś pilnować, bo w takim stanie nie myślała racjonalnie i mogła pozwolić komuś na zbyt wiele, a tego nie chciałem. Na samą myśl o tym, przyspieszyłem kroku, choć nie było to takie łatwe jakbym chciał, żeby było. Nie mogłem sobie przypomnieć kiedy ostatni raz miałem okazję być w tak bardzo zatłoczonym klubie. Tego wieczoru, przyszło do niego tak dużo ludzi, że aż jakaś dziewczyna na mnie wpadła, ale raczej nie wyglądało to na czysty przypadek.
– Szukasz kogoś? – przekrzykiwała muzykę.
Postanowiłem ją zignorować, wychylając głowę ponad jej ramię. Miałem nadzieję, że od razu się odczepi, ale nie dawała za wygraną. Pokręciła przecząco głową, jednocześnie przygryzając dolną wargę. Dopiero wtedy zauważyłem jak bardzo była ładna. Ciemnobrązowe włosy swobodnie opadały na odsłonięte ramiona, a jasne oczy patrzyły na mnie jakby... z pożądaniem? Byłem zakłopotany, a głęboki dekolt w jej koszulce, jeszcze bardziej mnie rozpraszał.
Ponownie spojrzałem w dal i widziałem Lauren, leżącą na kanapie, od której dzieliło mnie jedynie kilkanaście kroków. Już chciałem iść, ale brunetka nie pozwalała mi przejść. Kolejna próba ucieczki spełzła na niczym. Jej palce w szlufkach moich spodni były skuteczną blokadą przed pójściem naprzód. Odwinęła skrawek mojej koszulki, tuż przy szyi, żeby złożyć krótki pocałunek na obojczyku, podczas gdy druga ręka zjechała trochę poniżej pasa. Tego nie przewidziałem, ona wyraźnie wierzyła, że ten sposób zadziała. Hipnotyczne spojrzenie, którego nieustannie używała, przebijało się głęboko do mojego umysłu i podświadomości, przez co pozwalałem jej na kolejne pocałunki.
– Nie musisz ciągle jej pilnować – mruknęła, tym samym sprowadzając mnie na ziemię.
– Co? – wyraźnie wiedziała o czym myślałem i wiedziała o Lauren, a to nie powinno mieć miejsca.
Wtedy ją odepchnąłem, wyrywając się z uścisku. Wyciągała ręce w moją stronę, ale nie zwracałem na nią uwagi. Usłyszałem za sobą krótki chichot, ale nie mogłem pozwolić, aby zadziałał na mnie rozpraszająco. Zachowując zimną krew, poszedłem prosto do celu, na sofę. Na szczęście nikt się nie dobierał do Lauren, więc odetchnąłem z ulgą, siadając obok niej. Od razu podniosła głowę, ale zaraz potem ponownie ją położyła, lecz tym razem na moich kolanach. Nie wiedziałem co zrobić z rękoma, więc zacząłem gładzić dziewczynę po włosach, a jej powieki momentalnie opadły.
Westchnąłem ciężko, po czym spojrzałem w tłum. Zza filaru wyłoniła się brunetka, która wcześniej zablokowała mi przejście. Uśmiechnęła się zawadiacko, nie odrywając ode mnie wzroku, lecz chwilę później zniknęła w głębi klubu. Sprawiła, że krew w moich żyłach zaczynała płynąć szybciej, co z jednej strony było cholernie przyjemne.
– Michael... – niespodziewanie usłyszałem cienki głosik i popatrzyłem w dół.
– Tak?
Na twarzy Lauren wyraźnie widziałem smutek, choć nie miałem pojęcia skąd się wziął. Wtem, przeszła do pozycji siedzącej i objęła mnie w pasie, a twarz wtuliła w zagłębienie szyi. Zaczęła mruczeć, zupełnie niczym kot.
Czemu te dziewczyny wciąż grają na moich uczuciach?
Tym razem nie chciałem dać się omotać, więc po prostu siedziałem, patrząc w bok. Jednak ta nie zrezygnowała i podejmowała kolejne próby uwodzenia. Kiedy jej wargi dotknęły linii mojej szczęki, zacisnąłem zęby, skupiając całą swoją siłę woli. Później, jednym ruchem ręki, skierowała moją twarz ku swojej. Mrużyła zmęczone oczy, przy czym wydęła usta. Dzieliły nas zaledwie milimetry, tak że miałem ochotę zmniejszyć tę odległość do zera, ale powstrzymałem się w ostatniej chwili. Może trochę zbyt gwałtownie, odepchnąłem ją od siebie, na co wytrzeszczyła oczy.
– Przestań, Lauren - pouczyłem. – Jesteś pijana.
W ostatniej chwili, ugryzłem się w język, nie chcąc powiedzieć czegoś, czego mógłbym później żałować.
– Na prawdę wolisz ją ode mnie? – żachnęła się.
A więc wszystko widziała...
– Przestań – powtórzyłem, zgrzytając zębami. Odwróciłem wzrok. – Na trzeźwo nigdy nie zrobiłabyś tego, co teraz.
– No jasne! – krzyknęła trochę zbyt głośno. – Wolisz kogoś łatwiejszego, bo nie szczycisz się cierpliwością.
Te słowa zabolały bardziej, niż przewidywałem. Poczułem dziwne ukłucie w sercu, którego natychmiast chciałem się
– A więc tak o mnie myślisz? – zapytałem.
– Tak – odparła pewnie, nagle oprzytomniając. – Jesteś dla mnie nikim.
Nacisk jaki nałożyła na ostatnie słowo, doszczętnie mnie zniszczył. Straciłem ochotę na rozmowę z nią, więc wstałem, gotowy do odejścia. Chciałem po prostu stąd pójść, lecz jej płacz sprawił, że przystanąłem i ponownie na nią spojrzałem. Łzy zmywały idealny makijaż, po czym wpadały prosto do jej ust. Wiedziałem, że zrobiła to specjalnie, dlatego pozostawałem nieugięty.
– Pogadamy jak wytrzeźwiejesz – powiedziałem krótko, a następnie poszedłem jak najdalej.
Czemu te dziewczyny wciąż grają na moich uczuciach?
Tym razem nie chciałem dać się omotać, więc po prostu siedziałem, patrząc w bok. Jednak ta nie zrezygnowała i podejmowała kolejne próby uwodzenia. Kiedy jej wargi dotknęły linii mojej szczęki, zacisnąłem zęby, skupiając całą swoją siłę woli. Później, jednym ruchem ręki, skierowała moją twarz ku swojej. Mrużyła zmęczone oczy, przy czym wydęła usta. Dzieliły nas zaledwie milimetry, tak że miałem ochotę zmniejszyć tę odległość do zera, ale powstrzymałem się w ostatniej chwili. Może trochę zbyt gwałtownie, odepchnąłem ją od siebie, na co wytrzeszczyła oczy.
– Przestań, Lauren - pouczyłem. – Jesteś pijana.
W ostatniej chwili, ugryzłem się w język, nie chcąc powiedzieć czegoś, czego mógłbym później żałować.
– Na prawdę wolisz ją ode mnie? – żachnęła się.
A więc wszystko widziała...
– Przestań – powtórzyłem, zgrzytając zębami. Odwróciłem wzrok. – Na trzeźwo nigdy nie zrobiłabyś tego, co teraz.
– No jasne! – krzyknęła trochę zbyt głośno. – Wolisz kogoś łatwiejszego, bo nie szczycisz się cierpliwością.
Te słowa zabolały bardziej, niż przewidywałem. Poczułem dziwne ukłucie w sercu, którego natychmiast chciałem się
– A więc tak o mnie myślisz? – zapytałem.
– Tak – odparła pewnie, nagle oprzytomniając. – Jesteś dla mnie nikim.
Nacisk jaki nałożyła na ostatnie słowo, doszczętnie mnie zniszczył. Straciłem ochotę na rozmowę z nią, więc wstałem, gotowy do odejścia. Chciałem po prostu stąd pójść, lecz jej płacz sprawił, że przystanąłem i ponownie na nią spojrzałem. Łzy zmywały idealny makijaż, po czym wpadały prosto do jej ust. Wiedziałem, że zrobiła to specjalnie, dlatego pozostawałem nieugięty.
– Pogadamy jak wytrzeźwiejesz – powiedziałem krótko, a następnie poszedłem jak najdalej.
Lauren
Przez jakiś czas, po prostu siedziałam, cała zapłakana. Miałam ochotę za nim pobiec i przywalić mu w twarz, ale ciało odmawiało mi posłuszeństwa. Kompletnie nie wiedziałam co dalej ze sobą zrobić, więc zostałam na kanapie, jakbym czekała na wybawienie. Niestety, żaden książę się nie zjawiał, a ja musiałam wyglądać coraz gorzej. W końcu, doszłam do wniosku, że muszę doprowadzić się do porządku. Wyciągnęłam chusteczkę z torebki i zaczęłam wycierać nią twarz. Miałam tylko nadzieję, że nikt nie był światkiem tego upokarzającego wydarzenia.
Po kilku minutach, wstałam i ruszyłam w stronę wyjścia. Nic, ani nikt nie trzymał mnie w tym klubie; dla mnie impreza dobiegła końca. Mój osobisty ochroniarz odszedł, więc pozostało mi liczyć na siebie. Wreszcie miałam okazję na pójście w swoją stronę.
Od wyjścia dzieliło mnie tylko kilka kroków, ale ta droga dłużyła mi się nieubłaganie. Miałam wrażenie, że minęły godziny, lecz wreszcie wyszłam na świeże powietrze. Odetchnęłam, czując jeszcze większą ulgę, niż wtedy, kiedy wysiadałam z samochodu.
Alkohol wciąż krążył w moich żyłach, więc chwiałam się lekko. Za wszelką cenę próbowałam utrzymać równowagę, choć nie było to łatwe. Wtem, kompletnie niespodziewanie, ktoś złapał mnie pod łokieć.
– Już dobrze – usłyszałam łagodny, męski głos. – Trzymam cię.
Spojrzałam w bok i zobaczyłam uśmiechniętą twarz Daniela. Odskoczyłam od niego jak oparzona, mimo że wyglądał na miłego, wesołego gościa. Dawno nie widziałam go w tak dobrym humorze, jednak nie zmylił mnie. Wiedziałam, że tego wieczoru ubrał maskę.
Wyraźnie próbował opóźnić moje odejście z tego miejsca, tylko jeszcze nie rozgryzłam w jakim celu to robił. Nagle, jego ręka powędrowała w dół moich pleców, aż do pupy. Nie zdążyłam go odepchnąć, bo ktoś zrobił to za mnie.
– Jak śmiesz ją dotykać?! – Michael rzucił się na Daniela bez wahania.
Jedyne do czego byłam zdolna to zakrycie ust ręką.
Michael zaczął okładać pięściami szatyna, na co ludzie, stojący pod klubem, zareagowali dopingującym krzykiem.
– Odwal się od niej, ty śmieciu – wycedził przez zęby mój wybawca. Wstał i sprzedał swojemu przeciwnikowi kopniaka w brzuch, zadowolony z siebie.
W tym samym momencie, bramkarz, pilnujący wejścia do klubu, odszedł ze swojego stanowiska.
– Co się tu wyprawia? – warknął.
Wyczuwałam kłopoty.
Właśnie wtedy, ktoś pociągnął mnie za rękę, ale na szczęście był to Luke, więc bez wahania pobiegłam za nim. Dosłownie wskoczył do auta, a ja zaraz za nim. Reszta dołączyła po kilku sekundach i od razu odjechaliśmy, nie czekając na oklaski. Obróciłam głowę, żeby zobaczyć co pozostawiliśmy za sobą. Zrobiło się całkiem spore zamieszanie, czego wcześniej nie byłam w stanie zauważyć, gdyż znajdowałam się w samym jego centrum.
Michael prowadził. Był w stu procentach skupiony na drodze, ale w lusterku zobaczyłam, że marszczył czoło. Wyraźnie był wkurzony. Posłał mi przelotne, karcące spojrzenie. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że cała ta sytuacja wynikała z mojej winy. Ogarnęło mnie miażdżące poczucie winy. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię, ale ten sposób ucieczki nie należał do możliwych, więc zamknęłam oczy, mimo że nijak to nie pomagało.
Po powrocie do domu, Michael od razu pobiegł do swojego pokoju. Wiedziałam, że zamknął drzwi na klucz, ale mimo to, postanowiłam spróbować z nim porozmawiać. Nie wytrzeźwiałam do końca, ale ewidentnie byłam świadoma tego, co robię. Musiałam to naprawić, zanim do reszty mnie znienawidzi...
Na początku, nieśmiało zapukałam. Nie dostałam żadnej odpowiedni, lecz nie zrezygnowałam. Stukałam knykciami tak długo, aż posiniały, ale udało się. Usłyszałam kliknięcie, powiadamiające o przekręceniu klucza. Nacisnęłam klamkę i bez problemu weszłam do pomieszczenia. Michael stał odwrócony plecami. Jedną rękę włożył do tylnej kieszeni spodni, a drugą drapał się po karku. Niepewnie podeszłam nieco bliżej.
Wolałam sobie nie przypominać tego, co zaszło w klubie, ale mimo wszystko, wiedziałam, że byłam mu winna przeprosiny.
– Michael... – nie wiedziałam jak zacząć. Mimo mojej woli, przywołałam wspomnienia tego, co wcześniej powiedziałam.
– Mam gdzieś to, co o mnie myślisz – prychnął z pogardą.
– Ale... wcale nie jesteś dla mnie nikim.
Popatrzył na mnie, a jego usta wykrzywiły się w bladym uśmiechu. Na ten widok kamień spadł mi z serca. Nawet pozwoliłam sobie na żart.
– Jak na szefa gangu, nie jesteś taki zły – puściłam do niego perskie oko, na co wybuchnął śmiechem.
*
– Mam dość tego czekania – warknął Daniel.
– Gdyby nie ja to nawet nie wiedziałbyś, że jesteśmy w tym klubie!
– Ta informacja nijak ci nie pomogła, kolego. To trwa już zdecydowanie za długo.
– Poleciłem ci Alison!
– Ale nie wykonała swojej pracy tak jak należy. Chyba już nic ci nie pomoże. Masz ostatnią szansę.
~✦~
Macie jakieś pomysły na to, kto rozmawia z Danielem?;)
Nie jestem pewna czy ktoś się zainteresował "konkursem", który ogłosiłam pod poprzednim rozdziałem:( Dlatego proszę, dajcie mi znać czy w ogóle ktoś chce aby jego komentarz był brany pod uwagę.
Nie jestem pewna czy ktoś się zainteresował "konkursem", który ogłosiłam pod poprzednim rozdziałem:( Dlatego proszę, dajcie mi znać czy w ogóle ktoś chce aby jego komentarz był brany pod uwagę.
Na blogu powstała nowa zakładka (Zwiastun), gdzie możecie obejrzeć zwiastun opowiadania:) Serdecznie zapraszam.
+
Jeśli jesteś tu nowy, zapraszam do:
zaobserwowania bloga (klik)
zakładki informowani (klik)
+
Jeśli jesteś tu nowy, zapraszam do:
zaobserwowania bloga (klik)
zakładki informowani (klik)
Świetny rozdział, super akcja i Mauren <3 KOCHAM
OdpowiedzUsuńto podejrzane, ze ashtona nie było w klubie ...
WOW! Świetny rozdział ツ Strasznie mnie wciagnęło ツ
OdpowiedzUsuńKocham twoje ff ♥
Wydaje mi się, że to Ashton rozmawiał z Danielem, ale nie jestem pewna ;) czekam na next ツ
@Emilka_5SOSFam
Interesujący rozdział. Super akcja . czekam na nexta
OdpowiedzUsuńNadal podejrzewam Caluma... Rozdział jest niesamowity *o*
OdpowiedzUsuń@UfoPornotic
Jak dla mnie Luke albo Ashton jest podejrzany..wiem, że to może takie dziwne, ale coś mi się zdaje, że Calum byłby za oczywisty. A to była w końcu impreza urodzinowa Luka... Czekam niezwłocznie na kolejny :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. <3
nadal mam podejrzenia, że to własnie calum gadał z danielem, ale czytając ten rozdział w głowie pojawiła mi się mała iskierka, że to może michael. nie wiem czemu, bo zgodnie z treścią jest to wręcz przeciwne, mam na myśli jak on się wkurzył i odciągnął lauren od daniela, ale nie jestem pewna.
OdpowiedzUsuńpodoba mi się ten moment, kiedy lauren rozmawiała z michaelem na kanapie w tym klubie, i powiedziała mu, że jest dla niej nikim. a później pod koniec rozdziału, że to nie prawda. to wręcz urocze, hah. :)
muzyka do rozdziału dobrana idealnie! właśnie ona kojarzy mi się z imprezami, klubami etc poza tym ostatnio często jej słuchałam, i nie wiem czemu, ale jak dajesz piosenkę, którą już znam, to czuję się jakbym wygrała w lotto, czy cokolwiek, haha.
ogólnie cudowny rozdział, i nie mogę doczekać się nexta, x
Aww, ciekawe co będzie dalej :3
OdpowiedzUsuńTo Ashton.
OdpowiedzUsuńAshton rozmawia z Danielem :o
(a bynajmniej tak podejrzewam xd)
O KURWA TO ASH! ALE ZDRAJCA!
OdpowiedzUsuńa ty jesteś świetna! <3
O JA, A GDZIE ASHTON?
OdpowiedzUsuńPEWNIE ON GADAŁ Z DANIELEM :O
CO ZA...
OMG ALE AKCJA
LAUREN I LUKE
POTEM LAUREN I MIKE ALFKSKDK
SWIETNY ROZDZIAŁ 👌
@fancygrandee
Kocham i zapraszam do mniehttp://neverbe5sos.blogspot.com/💜🐧🌸✌💜
OdpowiedzUsuńPodejrzewam Ashtona, ale nie jestem pewna. A co do rozdziału to świetny i czekam z niecierpliwością na kolejny!
OdpowiedzUsuńZaczęłam czytać i zakochałam się <3 :) Super opowiadanie.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńkocham to opowiadanie! super! czekam na kolejny rozdział! <3
OdpowiedzUsuń