18 lis 2014

Rozdział 11

~✦~

Michael

Obiad momentalnie podszedł mi do gardła, gdy patrzyłem na zdezorientowane twarze przyjaciół. Byli tak samo zdziwieni jak ja. Machałem zwitkiem papieru, czekając na jakąkolwiek odpowiedź, ale najwyraźniej odebrało im mowę.
– Co to za list? – zapytałem ponownie; może to ich przywróci do rzeczywistości.
Zerknąłem na Lauren, stojącą nieśmiało u stóp schodów. Pod moim spojrzeniem zarumieniła się lekko, na co niekontrolowanie przygryzłem wargę. Wolałbym wrócić do sytuacji sprzed dwóch minut, ale oczywiście, ktoś musiał nam przeszkodzi. Ponownie spojrzałem na chłopców, marszcząc przy tym czoło.
– Nic nie wiemy. – W końcu Ashton przerwał milczenie i wzruszył ramionami.
– To jest wyraźnie skierowane do kogoś – naciskałem.
– Właśnie nie tak wyraźnie – odezwał się Luke i podszedł bliżej.
Wyrwał mi kartkę z ręki i kilkakrotnie przeczytał to samo krótkie zdanie. Pocierał podbródek w zamyśleniu, ale najwyraźniej nie wymyślił niczego sensownego.
– Słuchaj, stary – Ashton przemówił ponownie, najprawdopodobniej zmęczony całą tą sytuacją. – Skąd my mamy wiedzieć o co chodzi? Pierwszy raz w życiu widzimy ten świstek. – Machnął ręką. – Od razu zarzucasz nam, że coś wiemy, kiedy nasze karty wciąż są czyste.
Wyraźnie się oburzył, ale chyba miał rację. Przytaknąłem w odpowiedzi, choć na prawdę ogarnęła mnie głęboka zaduma.
Wszyscy ciągle zaprzeczali i nigdy nic nie wiedzieli. To jasne, że miałem podejrzenia, bo w żadnym wypadku nie była to normalna sytuacja. Niecodziennie dostaje się listy z niejawnymi pogróżkami. Podpis także można interpretować na wiele sposobów, ale pierwsze co nasunęło mi się na myśl to Daniel. Problem był w tym, że nie miałem zielonego pojęcia do czego pozostały dwadzieścia cztery godziny. Mogła być to ostatnia doba mojego życia, a ja pozostawałem niepoinformowany. Oczywiście, nikt kto planowałby morderstwo, nie uprzedziłby o tym swojej ofiary na kilkanaście godzin przed.
Potrzebowałem pozbyć sam, żeby to wszystko przemyśleć i dojść do jakichś wniosków. Dlatego też, minąłem chłopaków, a potem Lauren i poszedłem prosto do pokoju na strychu, gdzie panował spokój i cisza, z którymi chciałem w tej chwili przebywać.


Lauren

Michael już nie był wkurzony, wyglądał raczej na zamyślonego. Bez słowa poszedł na górę, pozostawiając nas w szoku. W końcu, chłopcy także poszli w swoje strony, a ja dalej stałam przy schodach. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, czy iść do Michaela, czy lepiej mu nie przeszkadzać.
Oparłam się plecami o chłodną ścianę, szukając ukojenia, a wtedy do moich uszu dotarł zduszony głos. Wytężyłam słuch.
– Mam informację – wycedził przez żeby. – Przyda ci się. ... Nie. ... Mhm. ... Daniel, kurwa, słuchaj mnie. Mam ci coś ważnego do powiedzenia. Przyjadę.
To Luke... Siedział w kuchni i rozmawiał z nim... Nie mogłam (a może nie chciałam?) w to uwierzyć, więc poszłam to sprawdzić. Na palcach weszłam do pomieszczenia, gdzie stał chłopak, wpatrzony w okno. Skubał niesforne włoski, rosnące na karku.
– Luke...? – Podeszłam bliżej, a ten podskoczył w miejscu.
– Niech cię szlag – warknął. – Idź stąd i nie wpychaj nosa w nie swoje sprawy. – Określił się jasno, ale gdybym mogła wyśmiałabym mu się w twarz. Postanowiłam rozegrać to nieco bardziej teatralnie, w końcu uczęszczałam na zajęcia w teatrze, więc miałam okazję do wykorzystania swoich umiejętności.
– Aha, dobrze – odparłam sarkastycznie. – W takim razie idę do Michaela powiedzieć, że spiskujesz za jego plecami. Wkurzy się.
Pokręciłam głową z udawanym zawodem, po czym obróciłam się na pięcie, gotowa do wyjścia. W połowie drogi zatrzymał mnie silny uścisk na przedramieniu.
– Nie waż się mu mówić – wycedził przez zęby.
– Więc wtajemnicz mnie. – Prosty układ.
Zdecydowanie mu to nie odpowiadało, ale nie miał wyboru; widocznie wywarłam na nim sporą presję, choć wcale tego nie przewidziałam. Serce waliło mi jak młotem, ale za Chiny nie chciałam dać tego po sobie poznać.
Wtem, powoli wypuścił powietrze z ust.
– Działasz mi na nerwy. – Grał na zwłokę.
– Michael chętnie posłucha, co mam mu do powiedzenia.
Zadziwiała mnie pewność siebie, która weszła we mnie zupełnie przypadkiem. Zaskoczyłam sama siebie. Adrenalina także dawała o sobie znać, gdyż miałam wrażenie, że ta sprawa jest poważniejsza, niż wyglądała. Natomiast moje zdziwienie sięgnęło najwyższych granic, gdy Luke zaczął opowiadać.
– On mnie szantażuje... – Opuścił głowę. – Chce jakieś informacje, żeby pozbyć się Michaela.
– CO?!
– Nie tak głośno, wariatko – uciszył mnie ruchem ręki. – Nie jestem idiotą, nie wkopię kumpla. Wcale nie mam informacji. To podstęp.
– Ale po co?
– Czy ty w ogóle słuchasz co do ciebie mówię? Niepotrzebnie zaczynałem. – warknął, na co pokręciłam głową. Dałam znak, żeby kontynuował. – Chyba wiesz co to szantaż. Uprowadził moją siostrę.
Wytrzeszczyłam na niego oczy, bo do niczego innego nie byłam zdolna. Dobrze wiedziałam co to znaczy być porwanym i znałam to uczucie. Nikomu nie życzyłam tego samego.
– Wiem, że bardzo źle ją traktuje...
– To co my tu jeszcze robimy?! Ratujmy ją!
– Nie mam transportu.
Popatrzyłam na niego spod byka. Ta wymówka była tak słaba, że aż zaśmiałam się pod nosem. Jak można być tak niezaradnym?
– Nie masz wozu?
– Tylko Mikey ma kluczyki.
– Jesteś żałosny – zrekompensowałam się mu za nazwanie mnie wariatką. – Załatwię ci te durne kluczki i razem pojedziemy po twoją siostrę.
– Jak ty chcesz tego dokonać? – Nie był przekonany. – Musimy obmyślić jakiś plan... Cholera jasna, nie chcę cię w to mieszać.
– Już i tak mnie wmieszałeś, więc teraz nie marudź. Mogę pomóc bardziej, niż myślisz.
Wiedziałam, że się zgodził, choć nie powiedział ani słowa. Już nie zdążył zaprotestować, bo szybko poszłam na piętro. Nie miałam żadnego konkretnego planu na kradzież kluczy, więc postanowiłam zacząć od sprawdzenia czy Michael jest w swoim pokoju.
Prawdopodobieństwo, że był gdzie indziej było na prawdę niewielkie, ale mimo to, przyłożyłam ucho do drzwi; lepiej dmuchać na zimne. Nasłuchiwałam przez pełną minutę, a cisza była dobrą odpowiedzią. Byłam w trakcie obmyślania sposobów na odwrócenie jego uwagi, ale najwyraźniej sytuacja tego nie wymagała. Nie zwlekając, weszłam do sypialni, gdzie rozglądałam się nerwowo. Nawet nie wiedziałam gdzie mogłam szukać, ale zaczęłam od szuflady w szafce nocnej. Kto normalny chowałby kluczyki do szafy czy pod dywan? Szuflada wydawała się być idealna. Na szczęście się nie pomyliłam, lecz znalazłam w niej coś więcej, a mianowicie niewielką książeczkę z napisem "Zbiór wierszy". Zamarłam tylko na krótką chwilę, ale zaraz potem oprzytomniałam i pobiegłam na dół z łupem w dłoni.
Przy drzwiach frontowych, Luke czekał niecierpliwie. Nerwowo tupał nogą, a gdy zobaczył kawałek metalu, połyskujący między moimi palcami, od razu się uśmiechnął. Także zadowolona ze swojego dokonania, chwyciłam swoją dżinsową kurtkę, gdy blondyn już zdążył opuścić dom. Wtem, przekraczając próg, kątem oka ujrzałam Michaela, stojącego u szczytu schodów. Niewidzialny kolec ugodził mnie w serce, kiedy uciekłam na zewnątrz pod czujnym okiem chłopaka.
– Szybciej! – krzyknęłam, mimo że teraz to nie miało znaczenia. Zostaliśmy uciekinierami i nie było odwrotu, jednak mimo to, serce pękło mi na pół.
Wskoczyliśmy do auta i natychmiast odjechaliśmy, pozostawiając po sobie jedynie kłąb dymu. Nie miałam czasu na złapanie powietrza, bo Luke bez  ogródek przeszedł do sedna sprawy.
– Jedziemy tam i co dalej? – zapytał, ale nawet nie pozwolił mi dojść do słowa. – Wchodzimy niepostrzeżenie czy robimy wielkie wejście?
– Masz broń? – Na moje pytanie przewrócił oczami; oczywiście, że miał broń. – Możemy zrobić to szybko.
Nie byłam zbyt dobra w obmyślaniu szatańskich intryg, więc trudno mi powiedzieć co jest lepszym rozwiązaniem w tej sytuacji. Jedyne co mogłam wtrącić to to, że Daniel nie lubi hałasu, ale nie wiedziałam czy w jakikolwiek sposób miało nam to pomóc.
Jechaliśmy po obrzeżach miasta wzdłuż nieczynnych torów kolejowych, wcześniej nieznanymi mi drogami. Po jakimś czasie, ujrzałam w oddali opuszczony magazyn albo coś w tym rodzaju. Możliwe, że niegdyś była to maszynownia. Z czasem, gdy zbliżaliśmy się do owego budynku, Luke zwalniał samochód, aż w końcu go zatrzymał.
Ogarnęłam wzrokiem budowlę, kształtem przypominającą rozpadający się prostopadłościan. Niektóre szyby zostały wybite, a inne zabite deskami. Z sypiącego się dachu, obrośniętego chwastami, wyrastała niewysoka czworokątna wieżyczka. Obdarte, zardzewiałe ściany nie zachęcały swoim widokiem, a nawet wyglądały dość przerażająco. Tak czy inaczej, musieliśmy tam wejść; ludzkie życie było zdecydowanie ważniejsze od walorów widokowych.
Po wyjściu z auta, Luke kazał mi trzymać się za nim, gdy sam wyciągnął pistolet zza pazuchy i trzymał w pełnej gotowości. Do maszynowni prowadziły duże, drewniane wrota, a raczej ich marne pozostałości.
Wnętrze składało się z jednego wielkiego pomieszczenia, przez które przebiegały, dawno nieużywane, tory. Sufit podtrzymywało kilkanaście kolumn, z którego zwisały haki różnej wielkości. Całość ogarnięta półmrokiem i wilgocią, nie skłaniająca do dalszej wędrówki. Jednak przed ucieczką zatrzymały mnie żałosne jęki. Nadstawiłam uszu, po czym bez wahania ruszyłam za źródłem dźwięku. Widząc to, mój towarzysz szybko mnie wyprzedził, tak żebym cały czas trzymała się z tyłu. Z jednej strony byłam mu wdzięczna, bo nie miałam nawet żadnej broni, przez co byłam zupełnie bezbronna. No, prawie bezbronna... Wciąż miałam dobre gadane, lecz w tej sytuacji mogło być to bezużyteczne.
Jęki stawały się coraz głośniejsze, a my nie zbaczaliśmy z trasy. Wtem, ujrzałam czyjąś damską sylwetkę, a obok niej następną - męską. Nie mogliśmy trafić lepiej.
– Nie wychylaj się – polecił Luke, szepcząc, na co bez wahania skinęłam głową.
Nagle wybiegł przed siebie, a ja za nim. Nie był to zbyt przemyślany plan, ale wyciągnął pistolet na wysokość barków, celując prosto w Daniela, który nie okazywał żadnych uczuć do zaistniałej sytuacji. Dostrzegłam także, że siostra Luke'a została przywiązana do jednej z kolumn; siedziała na brudnej posadzce.
– Stój! – krzyknął blondyn.
Wtem, dziewczyna o takim samym odcieniu włosów, popatrzyła na brata z nadzieją. Była wyraźnie zaskoczona; otworzyła usta, niezdolna do mówienia. W jej oczach zalśniły wesołe iskierki, kompletnie nie pasujące do zmarnowanego ciała. Blond pasma zmatowiały, a skóra poszarzała prawdopodobnie przez odwodnienie. Pod oczami miała ciemne cienie, a policzki lekko się zapadły. Mimo marnego wyglądu, uśmiechnęła się delikatnie.
– Co to za policyjne teksty, Hemmings? – odparł zgryźliwie Daniel. – Wreszcie dotarł do nas twój wybawiciel - rzucił w stronę dziewczyny.
Zaczynałam się zastanawiać czy to wszystko może mieć dobre zakończenie. Odkąd Luke zaczął biec, dręczyła mnie myśl, że źle to rozegrał. Niestety, nie miałam głosu w tej sprawie, a tym bardziej już nie mogliśmy zawrócić.
Brunet zaczął chodzić w tę i z powrotem, niczym pies, broniący swojej posesji. Usłyszałam kliknięcie, wydobywające się z kieszeni jego spodni - miał przygotowaną broń, co rzecz jasna, było nieuniknione.
– Wypuść ją – warknął Luke.
Jego dłonie drżały niemal niezauważalnie, ale z mojej odległości nie trudno było wyczuć jego zdenerwowanie.
– Najpierw oddaj Lauren – polecił. – Nie jest ona żadną informacją, ale wyraźnie dobrze sobie to przemyślałeś. Ona bardziej mi się przyda, niż jakakolwiek inna rzecz.
Zdezorientowana popatrzyłam na faceta. Zignorowałam fakt, że nazwał mnie rzeczą. Był przekonany, że Luke przyprowadził mnie tu z premedytacją, gdy tak na prawdę, wszystko to jedna wielka pomyłka. Tak czy inaczej, sytuacja obróciła się na naszą korzyść.
Nie czekałam na żaden znak, ani nawet na zgodę, po prostu ruszyłam przed siebie, gotowa do poświęcenia.
– Wszyscy stać! – wrzasnął ktoś zupełnie inny.
Wszyscy spojrzeliśmy w stronę wejścia do maszynowni, a Daniel przewrócił oczami, najwyraźniej znudzony tym wszystkim.
– Ty też dołączyłeś do policji? – zapytał nowo przybyłego, który pojawił się znikąd.
Widząc rozwścieczoną twarz Michaela, zabolało mnie serce. Spiskowałam za jego plecami, okradłam go, uciekłam bez jego wiedzy, a on i tak przyszedł, żeby ratować nasze tyłki. Mimowolnie poczułam wstyd.
– Chodź tu, Lauren – powiedział cicho Daniel, tak cicho, że tylko ja i blondynka mogłyśmy to usłyszeć. Bez zastanowienia zrobiłam kilka kroków w jego stronę.
– Lauren, stój! – krzyknął Michael, a włosy na karku stanęły mi dęba, ale nie posłuchałam go i szłam dalej.
Z czasem gdy zbliżałam się do bruneta, dojrzałam kilkudniowy zarost na jego twarzy, a także czoło zmarszczone od zniecierpliwienia. Pospieszał mnie ruchem ręki. Kiedy odległość między nami zmniejszyła się do jednego metra, obrócił mnie tyłem do siebie i złapał za kark, wbijając kciuk w kręgosłup. Pod naciskiem jego palców, zawyłam z bólu, momentalnie upadając na kolana.
– Jak bierzesz ją, musisz wziąć też mnie – powiedział ten, od którego najmniej chciałabym usłyszeć te słowa.
Jego zielone oczy płonęły ogniem nienawiści, ale i tak przyszedł posłusznie i stanął za mną, a od razu po tym, pomógł mi wstać i ujął moją dłoń. Luke przyglądał się temu z szeroko otwartymi oczami, zastygły w tej samej pozycji, co sprzed kilku minut.
– Nie zostawię cię – szepnął mi Michael prosto do ucha, a łzy jak na komendę, wypełniły moje oczy.
– Zabierzcie ich – polecił Daniel powietrzu.
Spojrzałam za siebie, a stamtąd, ku nam zmierzali dwaj tędzy mężczyźni. Jeden z nich był zupełnie łysy, a drugi szczycił się długą brodą, sięgającą piersi. Nawet nie zdążyłam zaprotestować, a już znalazłam się w mocnym uścisku brodacza, kiedy łysy w ten sam sposób złapał Michaela. Szorstką dłonią zakrył mi usta, przez co nawet nie mogłam krzyknąć. Jedyne co mogłam robić to wierzganie nogami, ale nawet to nie pomagało. Ciągnięto nas w głąb maszynowni, ale zdążyłam usłyszeć jeszcze kawałek rozmowy między Danielem a Luke'iem.
– Masz to czego chciałeś – głos blondyna załamywał się wbrew jego woli. – Teraz oddaj mi moją Nicole.
Odpowiedzią na jego żądanie był tylko złośliwy chichot.
Potem jeden strzał.
Zduszony krzyk.
I ogromna plama krwi.

~✦~

Dziś troszkę dialogów, ale tego wymagał rozdział:)
Pragnę Wam przypomnieć o głosowaniu na "Mask" w ankiecie na blog miesiąca (znajduje się ona na na samym dole bloga, link niżej)
To dla mnie bardzo ważne, a jeśli każdy z Was oddałby głos, mogłabym wygrać:) Oczywiście do niczego nie zmuszam, ale byłoby mi niezmiernie miło.

Instrukcja głosowania dla tych, którzy czytają rozdział na telefonie:
Gdy klikniecie w link powyżej, wyświetli Wam się zwykła wersja telefoniczna bloga, gdzie nie widać ankiety. Dopiero gdy zjedziecie na sam dół strony, zobaczycie napis "Wyświetl wersję komputerową". Po wykonaniu tej czynności, należy ponownie zjechać na sam dół strony i wtedy zobaczycie sondę. Przypominam, że tytuł opowiadania to "Mask" haha:)

Z góry dziękuję wszystkim za oddane głosy x

15 komentarzy:

  1. WOOW!
    Rozdział jest super!
    Ta końcówka była trochę straszna, ale lubię właśnie takie ff, w których jest tak świetna akcja :)
    Super piszesz :) Każdy twój rozdział ma coś takiego, że chcę się czytać dalej
    Czekam na next :)
    Pozdrawiam xx @Emilka_5SOSFam

    OdpowiedzUsuń
  2. OmgagzudvY! To Luke spiskował! Daniel porwał jego siostrę! Michael nie zostawił Lauren! SHIT! Daj mi chwilkę...
    *wdech wydech wdech wydech*
    Niesamowite emocje..x czekam na dalsze rozwinięcie
    @UfoPornotic

    OdpowiedzUsuń
  3. Zarabisty rozdział!. Super akcja i no powiem szczerze że sie nie spodziewałam że to luke działa za plecami michaela. Co sie stało pod koniec? Mam nadzieje że nie strzelił do lukea bo umrę

    OdpowiedzUsuń
  4. Czuj moja ogromna nienawiść i bol, które zostały po przeczytaniu rozdziału ! Jak mogłaś zakończyć w takim momencie ?! Jesteś nienormalna !! Ale cię uwielbiam, opowiadanie jest super ! We cant w8.

    OdpowiedzUsuń
  5. OMG! ja już chce Michaela i Lauren omg czekam na następny / @LuMiCaAs5SOS

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam nadzieję, że to nie Luke oberwał. Podoba mi się postawa Michaela, widać, że zależy mu na Lauren. Czekam na nexta. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Aaaaaaa boże co się dzieje?! Mam nadzieję, że to Ashton, albo Calum strzelali, albo Luke, a nie Daniel. Boże, jeśli coś się stanie Lukowi to dedne. Znajde cię przez fb. Jasne? XDDD Czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  8. Hejka! Super rozdział, ale czekam na więcej Michaela i Lauren. Mam nadzije że nie karzesz nam długo czekać? Buziaczki :*:*:*

    OdpowiedzUsuń
  9. ZABIŁAŚ MNIE! Już nie mogę doczekać się nowego rozdziału, no normalnie zakończyłaś w takim momencie, że płakać się chce. Pewnie zabił Nicole ;c I jeszcze Micheal i Lauren <3 ahhh, pisz szybko i weny życzę :3

    OdpowiedzUsuń
  10. Wydaje mi się, że została postrzelona Nicole. Jestem bardzo ciekawa następnych rozdziałów :-) Dopiero jakoś przy 8 rozdziale zorientowałam się, że to opowiadanie jest fanfiction.

    Jej, dzisiaj zamiast dnia z książką miałam dzień z twoim blogiem <3

    Jeżeli chodzi o stronę techniczną, to czasami miewasz błędy w pisowni, ale bądźmy szczerzy, czasami trudno takie coś wyłapać samemu.
    W końcu po coś istnieją edytorzy.

    Czekam z zapartym tchem na następny rozdział :-)

    http://niezlomna.blogspot.com/
    http://oczy-cherubina.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Jezu ten rozdział jest wspaniały lsfkdkkf i kto by pomyślał ze Luke jest zdrajcą :o
    omg Mike skfkdkfkf
    mam nadzieje ze to nie Luke czy Nicole zostali postrzeleni smmfkd
    nie wolno tak kończyć no, ja przez to sie jeszcze bardziej niecierpliwie 😂
    @fancygrandee

    OdpowiedzUsuń
  12. Ten ff jest super :D Nie mogę się od niego oderwać . Czekam na kolejny rozdział . Weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo ciekawe i bardzo obrazowo opisujesz wszystko, aż moja wyobraźnia od samego początku zdania zaczyna już działać. :D
    http://xxforeverxxx.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń