Gdy tylko Lauren dostała SMSa od nieznanego numeru, nie czekałem ani chwili dłużej i bezzwłocznie zrobiłem to, co powinienem zrobić już dawno temu. Po powrocie do domu, zamknąłem się w swoim pokoju i usiadłem na łóżku. Z szafki nocnej wyciągnąłem laptopa.
Słyszałem jak czyjeś paznokcie powoli skrobały zewnętrzną stronę drzwi, ale próbowałem nie zwracać na to uwagi. Nic nie mogło mnie odciągnąć od pisania. Pisałem list, który chciałem wysłać natychmiast, bez zastanowienia. Zauważyłem, że przy tej czynności, dłonie lekko mi drżały.
– Mikey, co się stało? – Łkanie zza ściany wywołało u mnie dreszcze, lecz tylko zacisnąłem zęby i dalej naciskałem kolejne klawisze na klawiaturze, lecz od tej chwili jakby z większym naciskiem.
Dokument, który tworzyłem nie należał do najdłuższych, dlatego napisanie go zajęło mi niecałe dziesięć minut. Po skończonej pracy, zamknąłem komputer, po czym rozłożyłem się wygodnie na łóżku, a przynajmniej próbowałem, bo bez przerwy się wierciłem.
Zdążyłem zapomnieć o tym, co robiłem jakąś godzinę temu, ale gdy tylko sobie przypomniałem, zakryłem twarz dłońmi, czując przypływ ciepła. Zniszczyłem całą atmosferę, którą sam kreowałem i chciałem dopieścić w nawet najmniejszym szczególe. Przez to dokuczało mi poczucie winy. Niestety, nie mogłem zrobić nic, co mogłoby tę sytuację naprawić. Przestało mi zależeń na nastroju, kiedy sprawy przybrały tak poważny obrót, że dziewczyna dostawała wiadomości z pogróżkami.
Po pewnym czasie bezczynnego leżenia, zaczął mi doskwierać ucisk na szyi, więc odruchowo sięgnąłem do krawata, żeby go poluzować. Następnie, odpinałem kolejne guziki czarnej koszuli. Bardzo chciałem przebrać się w jakiś wygodniejszy strój, ale nie miałem na to siły. Nie miałem siły, żeby wstać z łóżka. W tym momencie czułem się bezsilny jak nigdy wcześniej, a powodem nie był jedynie garnitur.
Nie miałam zamiaru stać pod jego drzwiami przez całą noc, toteż po pewnym czasie po prostu wróciłam do swojego pokoju. Stukot moich obcasów roznosił się po całym domu, choć próbowałam stąpać jak najdelikatniej, żeby tylko nikogo nie obudzić. W końcu, zdjęłam szpilki, gdyż dźwięk, który wydawały, zaczął irytować mnie samą. Przeszłam przez korytarz do właściwego pokoju i czym prędzej chciałam uwolnić swoje ciało od obcisłej sukienki. Po ciężkiej walce z zamkiem, usytuowanym w niefortunnym miejscu na plecach, materiał wreszcie opadł na podłogę, lecz szybko go podniosłam, żeby zaraz powiesić na wieszaku.
Marzyłam o chłodnym prysznicu, który unormowałby temperaturę mojej rozgrzanej skóry. Rzecz jasna, wolałabym wziąć ów prysznic w czyimś towarzystwie, lecz ten ktoś zamknął się w swoim pokoju i najwyraźniej nie miał ochoty wychodzić. Właśnie dlatego, musiałam w samotności przygotować się do snu, zaczynając od zmycia makijażu, nad którym pracowałam dobre pół godziny. Chciałam aby wszystko tego wieczoru było idealne, ale nie przypuszczałam, że mój ukochany ucieknie ode mnie bez słowa.
Rozmyślając nad tym co mogłam zrobić źle, załatwiłam wszystkie sprawy, po czym wyszłam z łazienki. W mojej głowie tłumiło się tyle myśli, że zaśnięcie wydawało się niemal niemożliwe. Niechętnie weszłam do łóżka i nakryłam się kołdrą. Pragnęłam zasnąć bez problemu, ale niestety, co chwila przewracałam się z boku na bok i bez przerwy rozmyślałam.
Czemu akurat tej nocy musiałam spać sama?
Przypomniałam sobie wyznanie Michaela w parku i dreszcze momentalnie przebiegły mnie od stóp, aż po czubek głowy. Tak bardzo chciałam ponownie dotknąć jego ust.
Moje palce automatycznie powędrowały do warg i zaczęły je gładzić – nie panowałam nad tym.
– Oh, Michael – westchnęłam do siebie.
Wypuściłam powietrze z płuc, po czym położyłam się na brzuchu, wtulając twarz w miękką poduszkę. Dopiero w tej pozycji czułam się na tyle wygodnie, żeby zdołać zasnąć.
Mimo że w nocy przebudziłam się dwa razy, rano byłam w pełni wypoczęta. Wstałam z dobrym humorem i nową siłą. Chciałam zacząć dzień pozytywnie, ale moje ambitne plany legły w gruzach, gdy tylko weszłam do kuchni.
Wszyscy siedzieli przy stole, a zamilkli jak jeden mąż, kiedy przekroczyłam próg. Ich oczy śledziły każdy mój ruch. Dokładnie oglądali jak odsuwam krzesło, po czym na nim siadam. Czułam się osaczona, przez co wstrzymywałam oddech, w obawie, że zaraz wybuchnę niczym bomba. Nie miałam zielonego pojęcia o co im chodziło, a byłam pewna, że pytanie o to nie przyniesie niczego dobrego. Dlatego też, postanowiłam zignorować ich nietypowe zachowanie i wykonywać wszystkie czynności tak, jak robiłam to każdego dnia.
– Dzień dobry – przywitałam się na dobry początek.
Nikt mi nie odpowiedział, ale nie wzięłam tego do siebie. Chwyciłam kromkę chleba, leżącą na talerzu na środku stołu i zaczęłam ją smarować masłem. Próbując jakoś rozluźnić tę napiętą atmosferę, zaczęłam sobie nucić pod nosem, podczas komponowania kanapki. Po chwili, Luke odkaszlnął nieznacznie, skupiając na sobie spojrzenia innych, łącznie ze mną. Gdy tylko nasze spojrzenia się spotkały, posłałam mu wesoły uśmiech. Następnie, ukradkiem zerknęłam na Michaela – wpatrywał się w swój talerz.
Czując coraz większy dyskomfort, dyskretnie zaczęłam wiercić się w miejscu. Zaciskałam zęby, żeby tylko nie powiedzieć czegoś, czego mogłabym później żałować. Z całych sił próbowałam skupić się na swoim ubogim śniadaniu, lecz słysząc oddech Michaela, było to bardzo trudne. Bez przerwy miałam ochotę na niego spoglądać, a powstrzymywanie tego pragnienia też nie należało do najłatwiejszych.
Czułam, że jeszcze moment i wpadnę w histerię. Ta sytuacja męczyła mnie od samego początku, ale z każdą sekundą byłam coraz bardziej niecierpliwa. Musiałam znać powód tej grobowej ciszy, bo niewiedza nie dawała mi spokoju.
– Dobra, o co chodzi? – zapytałam, wlepiając wzrok w Michaela.
Wtem, powoli podniósł głowę i popatrzył na mnie. Z jego twarzy nie dało się odszyfrować żadnej emocji – był skamieniały niczym posąg. Patrzyłam na niego wyczekująco i nawet otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale zaraz po tym, ponownie je zamknął, tym samym pozbawiając mnie ostatnich resztek nadziei.
Miałam tego serdecznie dość, chociaż próbowałam tego nie okazywać. Powróciłam do swojej kanapki, gdyż nie dostałam odpowiedzi na pytanie, a dłuższe oczekiwanie nie miało sensu. Sałata, którą żułam, chrupała soczyście, zagłuszając ciszę. Celowo głośno jadłam. Chciałam zwrócić na siebie uwagę, żeby wreszcie ktoś się do mnie odezwał. Niestety, bezskutecznie.
Nagle, Ashton wstał od stołu i bez słowa wyszedł z kuchni. Niewiele później, Calum także odsunął swoje krzesło, rozciągając przy tym ramiona. Przez chwilę hałasował, wkładając brudne naczynia do zlewu, a później oddalił się, ziewając po drodze. Usłyszałam trzask frontowych drzwi, więc najwyraźniej wyszedł z domu, prawdopodobnie zmęczony gęstą atmosferą.
Zostałam tylko z Luke'iem i Michaelem. Błagałam w myślach, żeby Luke nas nie zostawiał, a najlepiej, żeby coś powiedział. Dłonie zaczęły mi drżeć ze stresu, że zostanę z zielonookim sam na sam i będziemy musieli rozmawiać o czymś, o czym nie miałam ochoty mówić. Póki co, wszystko wskazywało na to, że inni stopniowo chcieli opuścić pomieszczenie, pozwalając Michaelowi przeprowadzić ze mną poważną jakąś rozmowę. Nie mogłam wymyślić żadnego innego powodu ich zachowania, więc postanowiłam trzymać się tej wersji.
W końcu, popatrzyłam błagalnie na moje ostatnie koło ratunkowe, lecz chłopak nawet nie raczył odwzajemnić spojrzenia. Przeżuwał ostatni kęs jajecznicy, co nie było dobrym znakiem. Bałam się, że zaraz i on nas opuści, pozostawiając mnie samą w nerwach bez żadnego mentalnego wsparcia. W ostatniej chwili, zdecydowałam ratować sytuację.
– Luke, chcesz później pograć w piłkę? – palnęłam. Miałam ochoty walnąć się w głowę. Nie mogłam wymyślić niczego lepszego?
– Eee, nie wiem – odparł, nerwowo drapiąc się po karku. – Trochę źle się czuję.
– Jasne. – W moim głosie nie było słychać nawet nuty przekonania, ale nie starałam się, aby było inaczej. Odpuściłam.
Nie miałam już nawet o co walczyć, gdyż Luke także zniknął. Westchnęłam ciężko, czekając na to, co usłyszę, zupełnie jakbym czekała na wyrok śmierci. Problem był w tym, że nawet nie wiedziałam czy zrobiłam coś nie tak, czy po prostu wszyscy wstali z łóżek lewą nogą.
Ku mojemu zaskoczeniu, Michael wstał od stołu i ruszył ku wyjściu z kuchni. Tego zupełnie się nie spodziewałam. Jednak nie pozwoliłam zaskoczeniu nad sobą zapanować i zerwałam się ze swojego miejsca. W momencie, gdy chłopak przekraczał próg, złapałam go za ramię. Zatrzymał się, lecz nie odwrócił głowy w moją stronę.
– Co się dzieje? – zapytałam, przybliżając się nieco. – Zrobiłam coś nie tak? Przecież wczoraj było tak miło...
Nie zdążyłam dokończyć swojej wypowiedzi, bo Michael gwałtownie wyrwał się z mojego uścisku, po czym ruszył przed siebie, podczas gdy ja bezczynnie stałam w miejscu.
Nie rozumiałam już zupełnie nic. W głowie miałam pustkę. Nawet zabrakło mi pytań, które mogłabym zadać. Zresztą i tak na żadne nie otrzymałabym odpowiedzi.
Ze zrezygnowaniem powłócząc nogami, wyszłam na zewnątrz, nie mogąc dłużej znieść atmosfery, panującej w środku. Szłam wzdłuż ulicy w stronę pustych terenów.
Przez kilka minut mojej drogi, towarzyszyło mi zdenerwowanie, lecz w końcu minęło, zapewne dzięki świeżemu powietrzu. Oddychałam głęboko, wpatrywałam się w niebo i powoli wyzbywałam się wszelkich negatywnych emocji. Próbowałam chociaż przez chwilę pomyśleć o czymś pozytywnym, przywołując miłe wspomnienia.
Najpierw skupiłam się na angielskim deszczu. Był on zupełnie inny, niż ten w Australii. Tutejsze krople były większe i przede wszystkim cieplejsze, do czego wciąż nie mogłam się przyzwyczaić. Częściej przychodziła burza, a rzadziej typowa, soczysta ulewa. Po części mi jej brakowało. Jednak gdy myślałam o dniach, kiedy siedziałam w domu, w Anglii, i oglądałam deszcz, uśmiech sam wpełzał na moją twarz. Zawsze takie dni spędzałam w towarzystwie rodziców, a chwile spędzone z nimi nigdy nie były zmarnowane. Uwielbiałam siedzieć w rodzinnym gronie i grać w gry planszowe, z których nigdy nie wyrosłam. Tutaj mi tego brakowało.
Idąc tak przez pustkowie, zapragnęłam, żeby spadł deszcz i zrosił moją twarz. Potrzebowałam orzeźwienia, jakiejś odskoczni.
Tęskniłam także za dalszą rodziną. Jak o tym myślałam, dotarło do mnie, że wybrałam uczelnię, znajdującą się naprawdę na końcu świata. Odległość była przeogromna, a strefy czasowe ograniczały możliwości kontaktu.
W tym momencie, szczerze zatęskniłam za domem. Moim prawdziwym domem, gdzie się wychowywałam i gdzie żyli wszyscy moi najbliżsi.
Zdałam sobie sprawę, że czasem nie myślałam racjonalnie. Nie zawsze podejmowałam dobre decyzje, ale gdy czegoś bardzo chciałam, sięgałam po to i nic nie mogło mnie powstrzymać. Właśnie tak było z wyborem uczelni – wymyśliłam sobie Sydney i koniecznie musiałam tu przyjechać. Choć jak patrzyłam na to z perspektywy czasu, mój przyjazd sprowadził same kłopoty. Wszystko zaczęło się sypać od razu, gdy tylko wylądowałam.
Nagle, poczułam ukłucie w sercu, wyrywające mnie z zamyślenia. To ukłucie kuło jak poczucie winy. Tak... Czułam się tak, gdyż nie powinnam była myśleć w ten sposób. Mój przyjazd sprowadził też parę dobrych rzeczy. Mimo, że było trudno, a czasem wręcz koszmarnie ciężko, poznałam tu kogoś lepszego, niż tego kretyna Daniela. Michael miał w sercu dobro, którego sam nie potrafił dostrzec.
Wtem, oświeciło mnie. Strzeliło to we mnie jak grom z jasnego nieba. Momentalnie obróciłam się na pięcie, po czym puściłam się biegiem w stronę domu. Przeszłam spory kawałek, ale nie miałam zamiaru się wlec w drodze powrotnej – chciałam ją pokonać biegnąc.
– Michael tylko udawał – dyszałam sama do siebie. – Skrywał twarz pod maską...
Ale przede mną ukazał swoje prawdziwe oblicze!, dokończyłam w myślach.
Pokazał mi swoją wrażliwość. Udowodnił, że potrafi być delikatny i czuły. Ujawnił przede mną swoją pasję i oddanie muzyce. Właśnie to było w nim tak niesamowite i tak bardzo chciałam mu o tym powiedzieć. Musiałam bezzwłocznie uświadomić mu jak dobrym człowiekiem był w rzeczywistości i jak wiele dla mnie znaczył.
Nie czułam już sił w nogach, brakło mi tchu, ale widziałam w oddali biały domek, do którego zmierzałam, co dodawało mi mocy. Dlatego biegłam dalej, mimo że trochę zmniejszyłam tempo.
Gdy wybiegłam na podjazd, zatrzymałam się, chcąc złapać oddech. Położyłam ręce na kolanach, a głowę spuściłam w dół. Przez chwilę nabierałam powietrza do płuc, wypuszczałam je i tak w kółko. Odzyskałam siłę, żeby dojść do drzwi frontowych, przez które przeszłam jak najszybciej. Już na progu, próbowałam zlokalizować Michaela, ale zastałam jedynie głuchą ciszę. Nasłuchiwałam, lecz nie słyszałam żadnej rozmowy, telewizora, dźwięków pianina czy nawet brzdęku hantli. Weszłam głębiej do salonu, a następnie ruszyłam w górę schodów. Wszystkie drzwi były zamknięte, poza jednymi – moje były lekko uchylone, a byłam pewna, że zostawiłam je zatrzaśnięte. Niepewnie podeszłam bliżej, ale bałam się zajrzeć do środka, a raczej bałam się co mogę zobaczyć. W mojej głowie, automatycznie pojawiły się same najczarniejsze scenariusze, jeden po drugim.
Morderca, przykładający ostrze do szyi Michaela. Zakrwawione ciało, leżące na środku podłogi. Tykająca bomba, gotowa rozwalić cały budynek wraz z jego zawartością...
Powoli wypuściłam powietrze z płuc, policzyłam do trzech i wyjrzałam za ścianę, zaglądając do wnętrza pokoju. To, co zobaczyłam sprawiło, że stanęłam jak wryta. Nie przeraziło mnie to, ale zdecydowanie zaskoczyło. Tego nigdy bym się nie spodziewała.
Zdążyłem zapomnieć o tym, co robiłem jakąś godzinę temu, ale gdy tylko sobie przypomniałem, zakryłem twarz dłońmi, czując przypływ ciepła. Zniszczyłem całą atmosferę, którą sam kreowałem i chciałem dopieścić w nawet najmniejszym szczególe. Przez to dokuczało mi poczucie winy. Niestety, nie mogłem zrobić nic, co mogłoby tę sytuację naprawić. Przestało mi zależeń na nastroju, kiedy sprawy przybrały tak poważny obrót, że dziewczyna dostawała wiadomości z pogróżkami.
Po pewnym czasie bezczynnego leżenia, zaczął mi doskwierać ucisk na szyi, więc odruchowo sięgnąłem do krawata, żeby go poluzować. Następnie, odpinałem kolejne guziki czarnej koszuli. Bardzo chciałem przebrać się w jakiś wygodniejszy strój, ale nie miałem na to siły. Nie miałem siły, żeby wstać z łóżka. W tym momencie czułem się bezsilny jak nigdy wcześniej, a powodem nie był jedynie garnitur.
Lauren
Nie miałam zamiaru stać pod jego drzwiami przez całą noc, toteż po pewnym czasie po prostu wróciłam do swojego pokoju. Stukot moich obcasów roznosił się po całym domu, choć próbowałam stąpać jak najdelikatniej, żeby tylko nikogo nie obudzić. W końcu, zdjęłam szpilki, gdyż dźwięk, który wydawały, zaczął irytować mnie samą. Przeszłam przez korytarz do właściwego pokoju i czym prędzej chciałam uwolnić swoje ciało od obcisłej sukienki. Po ciężkiej walce z zamkiem, usytuowanym w niefortunnym miejscu na plecach, materiał wreszcie opadł na podłogę, lecz szybko go podniosłam, żeby zaraz powiesić na wieszaku.
Marzyłam o chłodnym prysznicu, który unormowałby temperaturę mojej rozgrzanej skóry. Rzecz jasna, wolałabym wziąć ów prysznic w czyimś towarzystwie, lecz ten ktoś zamknął się w swoim pokoju i najwyraźniej nie miał ochoty wychodzić. Właśnie dlatego, musiałam w samotności przygotować się do snu, zaczynając od zmycia makijażu, nad którym pracowałam dobre pół godziny. Chciałam aby wszystko tego wieczoru było idealne, ale nie przypuszczałam, że mój ukochany ucieknie ode mnie bez słowa.
Rozmyślając nad tym co mogłam zrobić źle, załatwiłam wszystkie sprawy, po czym wyszłam z łazienki. W mojej głowie tłumiło się tyle myśli, że zaśnięcie wydawało się niemal niemożliwe. Niechętnie weszłam do łóżka i nakryłam się kołdrą. Pragnęłam zasnąć bez problemu, ale niestety, co chwila przewracałam się z boku na bok i bez przerwy rozmyślałam.
Czemu akurat tej nocy musiałam spać sama?
Przypomniałam sobie wyznanie Michaela w parku i dreszcze momentalnie przebiegły mnie od stóp, aż po czubek głowy. Tak bardzo chciałam ponownie dotknąć jego ust.
Moje palce automatycznie powędrowały do warg i zaczęły je gładzić – nie panowałam nad tym.
– Oh, Michael – westchnęłam do siebie.
Wypuściłam powietrze z płuc, po czym położyłam się na brzuchu, wtulając twarz w miękką poduszkę. Dopiero w tej pozycji czułam się na tyle wygodnie, żeby zdołać zasnąć.
•
Mimo że w nocy przebudziłam się dwa razy, rano byłam w pełni wypoczęta. Wstałam z dobrym humorem i nową siłą. Chciałam zacząć dzień pozytywnie, ale moje ambitne plany legły w gruzach, gdy tylko weszłam do kuchni.
Wszyscy siedzieli przy stole, a zamilkli jak jeden mąż, kiedy przekroczyłam próg. Ich oczy śledziły każdy mój ruch. Dokładnie oglądali jak odsuwam krzesło, po czym na nim siadam. Czułam się osaczona, przez co wstrzymywałam oddech, w obawie, że zaraz wybuchnę niczym bomba. Nie miałam zielonego pojęcia o co im chodziło, a byłam pewna, że pytanie o to nie przyniesie niczego dobrego. Dlatego też, postanowiłam zignorować ich nietypowe zachowanie i wykonywać wszystkie czynności tak, jak robiłam to każdego dnia.
– Dzień dobry – przywitałam się na dobry początek.
Nikt mi nie odpowiedział, ale nie wzięłam tego do siebie. Chwyciłam kromkę chleba, leżącą na talerzu na środku stołu i zaczęłam ją smarować masłem. Próbując jakoś rozluźnić tę napiętą atmosferę, zaczęłam sobie nucić pod nosem, podczas komponowania kanapki. Po chwili, Luke odkaszlnął nieznacznie, skupiając na sobie spojrzenia innych, łącznie ze mną. Gdy tylko nasze spojrzenia się spotkały, posłałam mu wesoły uśmiech. Następnie, ukradkiem zerknęłam na Michaela – wpatrywał się w swój talerz.
Czując coraz większy dyskomfort, dyskretnie zaczęłam wiercić się w miejscu. Zaciskałam zęby, żeby tylko nie powiedzieć czegoś, czego mogłabym później żałować. Z całych sił próbowałam skupić się na swoim ubogim śniadaniu, lecz słysząc oddech Michaela, było to bardzo trudne. Bez przerwy miałam ochotę na niego spoglądać, a powstrzymywanie tego pragnienia też nie należało do najłatwiejszych.
Czułam, że jeszcze moment i wpadnę w histerię. Ta sytuacja męczyła mnie od samego początku, ale z każdą sekundą byłam coraz bardziej niecierpliwa. Musiałam znać powód tej grobowej ciszy, bo niewiedza nie dawała mi spokoju.
– Dobra, o co chodzi? – zapytałam, wlepiając wzrok w Michaela.
Wtem, powoli podniósł głowę i popatrzył na mnie. Z jego twarzy nie dało się odszyfrować żadnej emocji – był skamieniały niczym posąg. Patrzyłam na niego wyczekująco i nawet otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale zaraz po tym, ponownie je zamknął, tym samym pozbawiając mnie ostatnich resztek nadziei.
Miałam tego serdecznie dość, chociaż próbowałam tego nie okazywać. Powróciłam do swojej kanapki, gdyż nie dostałam odpowiedzi na pytanie, a dłuższe oczekiwanie nie miało sensu. Sałata, którą żułam, chrupała soczyście, zagłuszając ciszę. Celowo głośno jadłam. Chciałam zwrócić na siebie uwagę, żeby wreszcie ktoś się do mnie odezwał. Niestety, bezskutecznie.
Nagle, Ashton wstał od stołu i bez słowa wyszedł z kuchni. Niewiele później, Calum także odsunął swoje krzesło, rozciągając przy tym ramiona. Przez chwilę hałasował, wkładając brudne naczynia do zlewu, a później oddalił się, ziewając po drodze. Usłyszałam trzask frontowych drzwi, więc najwyraźniej wyszedł z domu, prawdopodobnie zmęczony gęstą atmosferą.
Zostałam tylko z Luke'iem i Michaelem. Błagałam w myślach, żeby Luke nas nie zostawiał, a najlepiej, żeby coś powiedział. Dłonie zaczęły mi drżeć ze stresu, że zostanę z zielonookim sam na sam i będziemy musieli rozmawiać o czymś, o czym nie miałam ochoty mówić. Póki co, wszystko wskazywało na to, że inni stopniowo chcieli opuścić pomieszczenie, pozwalając Michaelowi przeprowadzić ze mną poważną jakąś rozmowę. Nie mogłam wymyślić żadnego innego powodu ich zachowania, więc postanowiłam trzymać się tej wersji.
W końcu, popatrzyłam błagalnie na moje ostatnie koło ratunkowe, lecz chłopak nawet nie raczył odwzajemnić spojrzenia. Przeżuwał ostatni kęs jajecznicy, co nie było dobrym znakiem. Bałam się, że zaraz i on nas opuści, pozostawiając mnie samą w nerwach bez żadnego mentalnego wsparcia. W ostatniej chwili, zdecydowałam ratować sytuację.
– Luke, chcesz później pograć w piłkę? – palnęłam. Miałam ochoty walnąć się w głowę. Nie mogłam wymyślić niczego lepszego?
– Eee, nie wiem – odparł, nerwowo drapiąc się po karku. – Trochę źle się czuję.
– Jasne. – W moim głosie nie było słychać nawet nuty przekonania, ale nie starałam się, aby było inaczej. Odpuściłam.
Nie miałam już nawet o co walczyć, gdyż Luke także zniknął. Westchnęłam ciężko, czekając na to, co usłyszę, zupełnie jakbym czekała na wyrok śmierci. Problem był w tym, że nawet nie wiedziałam czy zrobiłam coś nie tak, czy po prostu wszyscy wstali z łóżek lewą nogą.
Ku mojemu zaskoczeniu, Michael wstał od stołu i ruszył ku wyjściu z kuchni. Tego zupełnie się nie spodziewałam. Jednak nie pozwoliłam zaskoczeniu nad sobą zapanować i zerwałam się ze swojego miejsca. W momencie, gdy chłopak przekraczał próg, złapałam go za ramię. Zatrzymał się, lecz nie odwrócił głowy w moją stronę.
– Co się dzieje? – zapytałam, przybliżając się nieco. – Zrobiłam coś nie tak? Przecież wczoraj było tak miło...
Nie zdążyłam dokończyć swojej wypowiedzi, bo Michael gwałtownie wyrwał się z mojego uścisku, po czym ruszył przed siebie, podczas gdy ja bezczynnie stałam w miejscu.
Nie rozumiałam już zupełnie nic. W głowie miałam pustkę. Nawet zabrakło mi pytań, które mogłabym zadać. Zresztą i tak na żadne nie otrzymałabym odpowiedzi.
Ze zrezygnowaniem powłócząc nogami, wyszłam na zewnątrz, nie mogąc dłużej znieść atmosfery, panującej w środku. Szłam wzdłuż ulicy w stronę pustych terenów.
Przez kilka minut mojej drogi, towarzyszyło mi zdenerwowanie, lecz w końcu minęło, zapewne dzięki świeżemu powietrzu. Oddychałam głęboko, wpatrywałam się w niebo i powoli wyzbywałam się wszelkich negatywnych emocji. Próbowałam chociaż przez chwilę pomyśleć o czymś pozytywnym, przywołując miłe wspomnienia.
Najpierw skupiłam się na angielskim deszczu. Był on zupełnie inny, niż ten w Australii. Tutejsze krople były większe i przede wszystkim cieplejsze, do czego wciąż nie mogłam się przyzwyczaić. Częściej przychodziła burza, a rzadziej typowa, soczysta ulewa. Po części mi jej brakowało. Jednak gdy myślałam o dniach, kiedy siedziałam w domu, w Anglii, i oglądałam deszcz, uśmiech sam wpełzał na moją twarz. Zawsze takie dni spędzałam w towarzystwie rodziców, a chwile spędzone z nimi nigdy nie były zmarnowane. Uwielbiałam siedzieć w rodzinnym gronie i grać w gry planszowe, z których nigdy nie wyrosłam. Tutaj mi tego brakowało.
Idąc tak przez pustkowie, zapragnęłam, żeby spadł deszcz i zrosił moją twarz. Potrzebowałam orzeźwienia, jakiejś odskoczni.
Tęskniłam także za dalszą rodziną. Jak o tym myślałam, dotarło do mnie, że wybrałam uczelnię, znajdującą się naprawdę na końcu świata. Odległość była przeogromna, a strefy czasowe ograniczały możliwości kontaktu.
W tym momencie, szczerze zatęskniłam za domem. Moim prawdziwym domem, gdzie się wychowywałam i gdzie żyli wszyscy moi najbliżsi.
Zdałam sobie sprawę, że czasem nie myślałam racjonalnie. Nie zawsze podejmowałam dobre decyzje, ale gdy czegoś bardzo chciałam, sięgałam po to i nic nie mogło mnie powstrzymać. Właśnie tak było z wyborem uczelni – wymyśliłam sobie Sydney i koniecznie musiałam tu przyjechać. Choć jak patrzyłam na to z perspektywy czasu, mój przyjazd sprowadził same kłopoty. Wszystko zaczęło się sypać od razu, gdy tylko wylądowałam.
Nagle, poczułam ukłucie w sercu, wyrywające mnie z zamyślenia. To ukłucie kuło jak poczucie winy. Tak... Czułam się tak, gdyż nie powinnam była myśleć w ten sposób. Mój przyjazd sprowadził też parę dobrych rzeczy. Mimo, że było trudno, a czasem wręcz koszmarnie ciężko, poznałam tu kogoś lepszego, niż tego kretyna Daniela. Michael miał w sercu dobro, którego sam nie potrafił dostrzec.
Wtem, oświeciło mnie. Strzeliło to we mnie jak grom z jasnego nieba. Momentalnie obróciłam się na pięcie, po czym puściłam się biegiem w stronę domu. Przeszłam spory kawałek, ale nie miałam zamiaru się wlec w drodze powrotnej – chciałam ją pokonać biegnąc.
– Michael tylko udawał – dyszałam sama do siebie. – Skrywał twarz pod maską...
Ale przede mną ukazał swoje prawdziwe oblicze!, dokończyłam w myślach.
Pokazał mi swoją wrażliwość. Udowodnił, że potrafi być delikatny i czuły. Ujawnił przede mną swoją pasję i oddanie muzyce. Właśnie to było w nim tak niesamowite i tak bardzo chciałam mu o tym powiedzieć. Musiałam bezzwłocznie uświadomić mu jak dobrym człowiekiem był w rzeczywistości i jak wiele dla mnie znaczył.
Nie czułam już sił w nogach, brakło mi tchu, ale widziałam w oddali biały domek, do którego zmierzałam, co dodawało mi mocy. Dlatego biegłam dalej, mimo że trochę zmniejszyłam tempo.
Gdy wybiegłam na podjazd, zatrzymałam się, chcąc złapać oddech. Położyłam ręce na kolanach, a głowę spuściłam w dół. Przez chwilę nabierałam powietrza do płuc, wypuszczałam je i tak w kółko. Odzyskałam siłę, żeby dojść do drzwi frontowych, przez które przeszłam jak najszybciej. Już na progu, próbowałam zlokalizować Michaela, ale zastałam jedynie głuchą ciszę. Nasłuchiwałam, lecz nie słyszałam żadnej rozmowy, telewizora, dźwięków pianina czy nawet brzdęku hantli. Weszłam głębiej do salonu, a następnie ruszyłam w górę schodów. Wszystkie drzwi były zamknięte, poza jednymi – moje były lekko uchylone, a byłam pewna, że zostawiłam je zatrzaśnięte. Niepewnie podeszłam bliżej, ale bałam się zajrzeć do środka, a raczej bałam się co mogę zobaczyć. W mojej głowie, automatycznie pojawiły się same najczarniejsze scenariusze, jeden po drugim.
Morderca, przykładający ostrze do szyi Michaela. Zakrwawione ciało, leżące na środku podłogi. Tykająca bomba, gotowa rozwalić cały budynek wraz z jego zawartością...
Powoli wypuściłam powietrze z płuc, policzyłam do trzech i wyjrzałam za ścianę, zaglądając do wnętrza pokoju. To, co zobaczyłam sprawiło, że stanęłam jak wryta. Nie przeraziło mnie to, ale zdecydowanie zaskoczyło. Tego nigdy bym się nie spodziewała.
♢
Jak już do tego usiadłam, napisałam dość szybko, chociaż wiem, że jest dość krótko. Pisałam notkę z przeprosinami, więc teraz je sobie odpuszczę. Do końca pierwszej części pozostał jeden rozdział, który postaram się dodać jak najszybciej (tym razem na serio!).
Z tego co widzę, w ankiecie 34 osoby odpowiedziało, że rzekomo komentują rozdziały, więc teraz pięknie proszę, aby te wszystkie osoby naprawdę zostawiły komentarz pod tym rozdziałem. Dziękuję:)
Cudowny rozdział. Dodaj szybko nexta :) ~Alex
OdpowiedzUsuńDziewczyno, jak możesz? Wiadomo, rozdział trzeba zakończyć, ale żeby w takim momencie?! To przecież zbrodnia w biały dzień! Musze wytrzymać do następnego, ale trudno będzie.
OdpowiedzUsuńA co do tego rozdziału... Michael, nasz kochany Michael... mam ochotę dać mu w twarz, no bo kurczę, zachował się jak dupek. Jedynie co ma na usprawiedliwienie, to to, że nie wiemy dlaczego tak się zachowuję.
I Lauren... Ja ją to podziwiam w tym wypadku, bo ja to bym pewnie od razu ich wszystkich powyzywała, że nie chcą mi powiedzieć i zachowują się tak jak się zachowują, ale to jestem ja :P Także dla Lauren szacunek za opanowanie ;)
I szybciutko pisz następny, bo nie mogę się doczekać co ona tam zobaczyła. Może Michaela, ale tą notkę Michaela co wtedy pisał, i się okaże że oni wszyscy ją zostawili, bo byli dla niej niebezpieczeństwem i to był taki list pożegnalny... tak wiem mi już odbija :P A więc rozdział rewelacyjny, oby następny był jak najszybciej. A Ciebie zapraszam do mnie na nowy rozdział. Piszesz naprawdę świetnie, widać że jesteś w tym doświadczona, dlatego bardzo zależało by mi na twojej opinii co do mojego opowiadania, bloga, więc jakbyś mogła to pozostaw swoje wrażenie, bo naprawdę zależy mi na twojej opinii :*
Serdecznie zapraszam ;)
http://live-in-danger.blogspot.com/
Nie komentuje zazwyczaj, ale kocham to opowiadanie Polsacie ;><3
OdpowiedzUsuńO kurde nie no co będzie dalej???
OdpowiedzUsuńCudo *.*Ciekawi mnie co zobaczyla i oczywiście co będzie dalej.Czekam na następny :-)
OdpowiedzUsuńChyba się poszczam XD
OdpowiedzUsuńJak mogłaś?! W takim momencie? Znajdę i idk co Ci zrobię, ale lsndlsbelsjfkdnd!!!
Jak mam zasnąć? Skupić się w szkole? Jak żyć do następnego rozdziału?
Ten jest epicki tylko ten koniec... Naprawdę nie mogę się doczekać nowego.
Co planujesz po tej części? Przerwę czy od razu drugą?
Ściskam cieplutko i życzę bardzo dużo weny, aby kolejny rozdział był jak najszybciej
Caroline xx
Ps. Mogę Cię prosić o informowanie o nowych rozdziałach na tt? Mój user to @smallerthandot Z góry dzięki 😊
Muszę przyznać, że zaintrygowałaś mnie końcówką rozdziału. Jestem ciekawa co zobaczyła Lauren. Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńAna :)
Boże <3 czekam na koj]lejny rozdział..! :*
OdpowiedzUsuńO łał nie wiem co mam teraz myśleć wszystko mi się pomieszało . Ale rozdział świetny :D . Weny Życzę :D
OdpowiedzUsuńSzkoda, że w takim momencie skończyłaś :( strasznie mnie ciekawi, co się stało za tymi drzwiami :D mam nadzieje, ze Michael nie bedzie sie tak zachowywal, szczegolnie po tej randce :( życze weny i czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńTwoje opowiadanie znalazłam wczoraj, totalnie przez przypadek i przeczytałam wszystkie rozdziały chyba w godzinę. Bardzo dobrze się czyta Twoją twórczość (a potrafię być wybredna ;) ) buziaki i czekam na następny!
OdpowiedzUsuń