30 lip 2016

Rozdział 5.

soundtrack (klik)



Lauren

Po powrocie, Michael odwiózł mnie pod akademik i nawet chciał odeskortować mnie pod same drzwi pokoju, ale odmówiłam.
– Przepraszam, że wcześniej byłam niemiła.
– Nie przejmuj się mną. Bardziej martwię się o ciebie.
Westchnęłam, ale nie powiedziałam już nic. Pocałowałam chłopaka w policzek, po czym wysiadłam z samochodu. Normalnie poszłabym dalej bez wahania, lecz tym razem zobaczyłam znajomą sylwetkę, stojącą tuż przy bramie akademika. Co prawda postać była zakapturzona, ale poznałam ją z daleka. Jednak mimo to, spojrzałam na Michaela pytająco – on także wpatrywał się w mężczyznę. W końcu, wyszedł z auta i pospiesznie podszedł do mnie w razie, gdyby coś nagle mi zagroziło.
– No co wy! Boicie się? – Chłopak zdjął kaptur i już nie miałam żadnych wątpliwości.
Wyskoczyłam przed siebie, żeby czym prędzej móc uściskać Caluma. Nie miałam pojęcia co tu robił, ale nie było wątpliwości, że miło mnie zaskoczył. Zaczął się śmiać tubalnie, tym samym przyprawiając mnie o dreszcze na ciele.
– Co ty tu robisz? – zapytałam, a uśmiech nie schodził mi z twarzy.
– Wpadłem w odwiedziny – odparł, wzruszając ramionami.
Wydawało mi się, że nie był to faktyczny powód jego wizyty, ale wiedziałam, że prędzej czy później powie mi prawdę. O dziwo, Michael także był zaskoczony widokiem Caluma. Najwyraźniej nie wiedział o jego planach podróży do Oksfordu.


Mimo później pory, w trójkę wybraliśmy się na spacer po mieście. Tak czy inaczej byłam zbyt podekscytowana, żeby zasnąć, a Calum nalegał, że chce zobaczyć miasto. Poza jednej z najbardziej znanych uczelni na świecie, nie było tu nic specjalnego do oglądania.
– Słyszałam, że masz dziewczynę – zagadnęłam.
– Zgadza się – odparł, po czym zaśmiał się krótko.
Patrzyłam na niego, czekając aż opowie mi o niej coś więcej. Mój ciekawski wyraz twarzy najwyraźniej mu nie umknął.
– Wiesz, ona jest modelką. – Powiedział to tak, jakby była to jedyna rzecz, którą o niej wiedział. Uniosłam pytająco brew. – Serio. I jest w tym bardzo dobra.
– Nie obraź się, bardzo cię lubię. – Nie próbowałam kryć zaskoczenia. – Ale jak to się stało, że wyrwałeś taką laskę?
Chłopak wyglądał jakby wcale nie zamierzał się obrażać, a wręcz przeciwnie – zaczął się śmiać.
– Czasem sam w to nie wierzę, ale chyba po prostu miałem szczęście. – Wzruszył ramionami.
Miło było widzieć go roześmianego.
Tymczasem, zerknęłam na Michaela, który szedł po mojej lewej. Odkąd przyjechaliśmy pod akademik, nie odezwał się ani słowem, a dłonie wciąż trzymał w kieszeniach spodni. Wyglądał na ogarniętego głęboką zadumą, dlatego też posłałam mu pokrzepiający uśmiech, lecz nawet nie spojrzał w moją stronę. Postanowiłam więc wrócić do rozmowy z Calumem.
– Czemu przyjechałeś sam? Gdzie reszta chłopaków?
Wtem, jak na zawołanie, Michael gwałtownie obrócił głowę, wlepiając przerażone oczy w przyjaciela. Byłam zdezorientowana. Patrzyłam to na jednego, to na drugiego, ale oboje milczeli.
– Wiesz... – odezwał się brunet. – Szczerze mówiąc to nie wiem gdzie oni są.
Wytrzeszczyłam na niego oczy. Wcześniej słyszałam coś zupełnie innego.
– Ale Michael mówił...
– Wiem co mówiłem – wtrącił Michael, przerywając mi w połowie zdania. – Chciałem ci oszczędzić niemiłych szczegółów.
Patrzyłam na niego w napięciu, gdy on wcale nie wyglądał jakby chciał cokolwiek dodać. W końcu Calum ze świstem wciągnął powietrze do płuc, przerywając ciszę. Niestety nie na długo.
– O czym ty mówisz? Twierdziłeś, że u nich wszystko w porządku.
– Ale wcale nie jest w porządku, jasne? – warknął. – Zadowolona?
Przyspieszył kroku jak gdyby nigdy nic. Przez chwilę stałam w miejscu osłupiała, ale zaraz po tym podbiegłam do niego, łapiąc go za ramię. Na jego twarzy widniała irytacja. Delikatnie złapał moją dłoń, którą położyłam na jego ręce. Zupełnie niespodziewanie, groźną minę zastąpił neutralnym wyrazem twarzy.
– Nie chciałem ci mówić o Ashtonie, ani Luke'u, bo słysząc to, nigdy nie wróciłabyś ze mną do Australii – powiedział, patrząc mi prosto w oczy.
– A okłamując mnie, myślałeś, że polecę tam z chęcią?
Spuścił wzrok, wzdychając ciężko, lecz po chwili znowu na mnie spojrzał. Chwycił także moją drugą dłoń, jakby miało to w czymkolwiek pomóc.
– Nie gniewaj się na mnie...
– Nie jestem na ciebie zła. Jestem zawiedziona. – Wyrwałam ręce z jego uścisku. – Obiecywałeś mi coś zupełnie innego i póki co nie dotrzymujesz swojej obietnicy.
Obróciłam się na pięcie i poszłam przed siebie, w stronę, z której przyszliśmy. Minęłam przy tym Caluma, który wciąż stał w tym samym miejscu co ja, zanim podbiegłam do Michaela.
Nie miałam ochoty rozmawiać z żadnym z nich. Niestety, po niespełna dwóch minutach, ktoś chwycił mnie za nadgarstek. Był to Calum. Z grzeczności posłałam mu uśmiech, choć nie było to szczere.
– Mogę cię odprowadzić? – zapytał.
– Dzięki za troskę, ale poradzę sobie sama.
Chciałam odejść, lecz nie pozwolił mi na to.
– Nie. Idę z tobą.
Ignorując jego słowa, spojrzałam na ulicę za jego plecami. Nie widziałam tam Michaela, więc zapewne poszedł w przeciwnym kierunku, obrażając się na cały świat.
– Gdzie on poszedł? – Tym razem ja zadałam pytanie.
– Nie wiem. Poprosił jedynie, żebym dopilnował, abyś wróciła do swojego pokoju.
Skinęłam głową, przystając na jego propozycję. Znowu robiłam dokładnie to, czego chciał Michael. Nawet jeśli przez chwilę grałam twardą, niezależną dziewczynę, po chwili i tak miękłam. Byłam na siebie o to zła, bo nieważne jak bardzo sprzeciwiałam się samej sobie – wszystkie moje starania spełzały na niczym.
– Masz gdzie się zatrzymać? – Mojej troskliwości nie było końca.
– Tak, o mnie się nie musisz martwić. – Wyszczerzył zęby, ale widząc, że nie zamierzam odwzajemnić uśmiechu, szybko spoważniał.
Przez resztę drogi szliśmy w milczeniu, co jak najbardziej mi odpowiadało. Tak jak się umówiliśmy, Calum odprowadził mnie pod drzwi mojego pokoju.
– Jakbyś czegoś potrzebowała to dzwoń, masz mój numer.
– Dzięki – odparłam, choć raczej nie miałam zamiaru do niego dzwonić. – Dobranoc.
Nacisnęłam klamkę, ale zanim przekroczyłam próg, usłyszałam jeszcze:
– Miłych snów.
Zamknęłam drzwi od środka na klucz, w razie gdyby komuś zamarzyło się wkradanie do pokoju. Miałam mieszane uczucia – byłam zła, przestraszona i ogólnie nie wiedziałam co się działo.
Layla spała w swoim łóżku. Zegarek wskazywał pierwszą w nocy. Ręce opadły mi bezwiednie wzdłuż ciała, podczas gdy myśli kłębiły się nieubłaganie. Chciałam jak najszybciej zasnąć, żeby nie musieć już myśleć o niczym, dlatego po prostu położyłam się na łóżku. Zdążyłam zdjąć buty, a gdy tylko moja głowa spoczęła na poduszce, zmorzył mnie sen.


Z samego rana, niezdolna do jakiegokolwiek ruchu, postanowiłam nie iść na wykłady i pozostać w łóżku przez cały dzień. Layla próbowała mnie namówić do wstania, lecz bezskutecznie. Koleżanka była wyraźnie zdziwiona moim zachowaniem, bo zazwyczaj chętnie chodziłam do szkoły.
– Co się dzieje? – dopytywała. – Czemu nie chcesz iść?
– Nie mam ochoty...
Westchnęła jedynie, po czym wyszła z pokoju, żeby nie spóźnić się na swoje zajęcia. Gdy tylko zamknęła za sobą drzwi, sięgnęłam po telefon. Przypomniały mi się słowa Caluma, ale mimo wszystko nie chciałam wybrać jego numeru. Zamiast do niego, zadzwoniłam do siostry. Odebrała błyskawicznie, zupełnie jakby spodziewała się telefonu ode mnie.
– Hej, Cami. Nie obudziłam cię?
– Nie, nie. Czekałam aż zadzwonisz. – Mówiła zupełnie poważnie. – W końcu obiecałaś.
Tak naprawdę zapomniałam, że o tym mówiłam, ale nie miało to już żadnego znaczenia.
– To dobrze. Jak się czujesz? – zapytałam.
– Wolałabym nie mówić teraz o mnie – odparła. – Od razu słychać, że coś cię martwi. Lepiej opowiedz jak ty się czujesz.
Mimo, że nie lubiłam nikomu opowiadać o Michaelu i sprawach między nim a mną, tym razem postanowiłam puścić pary. Wiedziałam, że siostrze mogę ufać jak nikomu innemu. Potrzebowałam po prostu komuś się wygadać. Potrzebowałam przyjaciółki.
– Chodzi o Michaela... Okłamał mnie w pewnej kwestii i szczerze mówiąc, jestem na niego wściekła. – Próbowałam oszczędzić jej szczegółów. – Jeszcze nie tak dawno temu, nie układało się między nami zbyt dobrze, obiecał poprawę, a teraz mnie okłamuje... Nie wiem co mam z tym zrobić.
– Oj, siostruś. Za bardzo się tym wszystkim przejmujesz. Każdy czasem kłamie, ale nie koniecznie po to, aby nam zaszkodzić. Rozumiesz?
– Tak...
Nie powiedziała mi nic, czego bym nie wiedziała. Kiedy chciałam coś dopowiedzieć, usłyszałam w słuchawce zduszone krzyki, a później dźwięk tłuczonego szkła.
– Co się tam dzieje? – zapytałam zmartwiona.
– To nic... ale muszę już kończyć. Może jeszcze dziś do ciebie przyjadę? Wyskoczyłybyśmy na kawę.
– Bardzo chętnie.
– W takim razie spodziewaj się mnie po południu. Do zobaczenia – pożegnała mnie szybko, po czym zakończyła połączenie.
Czułam, że własnie tego mi brakowało najbardziej – więcej czasu z rodziną. Liczyłam na to, że popołudnie spędzone w towarzystwie siostry poprawi mi humor, dlatego też czekałam na nie z niecierpliwością. Niestety, siedząc sama w pokoju, nie miałam zbyt wiele do roboty, więc mimowolnie zaczęłam się martwić.
Rozmowa z Camilą byłaby zwyczajna jak każda inna, ale dziwne odgłosy w tle sprawiały, że tworzyłam w głowie najgorsze scenariusze. Ale siostra pracowała w szpitalu, a tam nie trudno o krzyki czy zbite szkło. Choć raz chciałam być optymistką, próbując sama siebie przekonać, lecz moja wyobraźnia i tak robiła swoje.
Byłam pewna, że odkąd odłożyłam telefon, nie minęło więcej niż dwadzieścia minut. Trwałam w półśnie, z którego wybudziło mnie pukanie do drzwi. Odruchowo spojrzałam na zegarek, wskazujący piątą po południu. Wyglądało na to, że po prostu zasnęłam, a kilkunastominutowa drzemka zamieniła się w kilka godzin głębokiego snu.
Gdy otworzyłam drzwi, ujrzałam uśmiechniętą Camilę. Zanim cokolwiek powiedziała, uniosła na wysokość piersi metalową puszkę na ciastka.
– Przyniosłam coś na osłodę.
Zaprosiłam ją do środka, a wtedy zaczęła mnie mierzyć wzrokiem.
– Dlaczego jesteś w piżamie? – zapytała. – Planowałam wyjście na miasto, a nie piżama party.
– W ogóle nie wychodziłam dziś z łóżka – odparłam nieco zawstydzona. – Ubiorę się.
Podeszłam do komody na ubrania, po czym spojrzałam pytająco na siostrę. Nie musiałam nic mówić, a ona już wiedziała jakie pytanie miałam na myśli.
– Możemy usiąść na dziedzińcu, nie musisz się stroić.
Słuchając jej rady, ubrałam zwykłe dżinsy i musztardową bluzę z logo uczelni, do której uczęszczałam. Nawet nie uczesałam włosów tylko związałam je w kucyka i już byłam gotowa do wyjścia.
Przed budynkiem akademiku rozpościerał się rozległy dziedziniec, na którym znajdowały się ławki, stoliki, a nawet stół do tenisa stołowego oraz boisko do siatkówki plażowej. Wraz z siostrą zajęłyśmy wolną ławkę, umiejscowioną pod cieniem drzewa niedaleko bramy wyjściowej. Zauważyłam, że po drugiej stronie ogrodzenia stał czarny samochód Camili, ale nie przyglądałam się mu zbyt długo, bo pod nosem miałam puszkę pełną ciastek.
– Pewnie nic dziś nie jadłaś, więc częstuj się. – Faktycznie burczało mi w brzuchu, toteż nie wahałam się ani chwili dłużej i chwyciłam idealnie wypieczony łakoć z kawałkami czekolady.
– Tak się cieszę, że przyjechałaś – powiedziałam. – Jak było w pracy?
– Nie działo się nic szczególnego, jak zawsze.
Popatrzyłam na nią pytająco. Dziwne, żeby w szpitalu pełnym chorych ludzi nie działo się nic szczególnego. Oczekiwałam rozwinięcia wypowiedzi, ale nie doczekałam się tego, gdyż poczułam jak nagle moje powieki zaczęły opadać. Zaszumiało mi w uszach i zupełnie bezwiednie opadłam na kolana siostry, a nadgryzione ciastko wypadło mi z ręki.




Michael

Wraz z Calumem siedzieliśmy w barze, popijając piwo. Byłem pogrążony w zadumie, dopóki barmanka nie dotknęła mojej dłoni. Gwałtownie podniosłem wzrok i zobaczyłem zdezorientowanie na jej twarzy, które po chwili zastąpił ciepły uśmiech.
Wyglądała na kobietę w średnim wieku, która wiele przeszła w swoim życiu. Miała zapadnięte policzki, cienie pod oczami i niestarannie wykonany makijaż. Mocno rozjaśnione długie włosy także były ułożone w nieładzie. Jej ramiona zdobiły liczne tatuaże, ale mimo to sprawiała wrażenie miłej osoby. Patrzyła na mnie zupełnie jak zatroskana matka na swoje dziecko.
– Co cię trapi, kochaneczku? – zapytała dziarsko.
Ton jej głosu zamiast mnie zachęcić do rozmowy, jeszcze bardziej mnie przygnębił.
– Sprawy sercowe, wiesz jak jest – odparłem bezwiednie, w nadziei, że nie będzie chciała kontynuować konwersacji ze mną.
Westchnęła ciężko, po czym pokiwała głową.
– Doskonale wiem co masz na myśli. – Zaczęła nalewać piwa do pustego kufla, który od razu po napełnieniu postawiła przede mną. – Dziewczyny to wredne jędze, ale bez odpowiedniego faceta są jeszcze wredniejsze.
Najwyraźniej wcale mnie nie zrozumiała, bo nie o to mi chodziło, ale nie miałem zamiaru jej tego tłumaczyć. Na szczęście, kobieta nie miała szansy, aby dokończyć swój wywód, gdyż zawołał ją ktoś z drugiego końca baru. Odetchnąłem z ulgą, widząc jak odchodzi do innego klienta. Wtem, zwrócił się do mnie Calum, który przez cały ten czas siedział tuż obok mnie.
– Stary, szczerze mówiąc to kompletnie spieprzyłeś sprawę z Lauren.
– O co ci znowu chodzi?
– Czemu nie powiedziałeś jej prawdy o chłopakach? – odpowiedział pytaniem na pytanie.
Zanim ponownie otworzyłem usta, wlepiłem wzrok w kufel piwa, który trzymałem w rękach. Piana już zdążyła opaść, przez co mogłem zobaczyć swoje odbicie w tafli napoju.
– Myślę, że nie chciałaby słuchać o ucieczce Luke'a albo o Ashtonie, siedzącym w psychiatryku – powiedziałem zgryźliwie. – Nie chciałem ściągać na nią dodatkowych zmartwień.
– Tak, tylko że ona o tym nie wie.
– Więc co powinienem zrobić?
– No nie wiem, może ją przeprosić? – Calum popatrzył na mnie jak na debila.
Prychnąłem.
– Schowaj dumę do kieszeni i leć do niej. – Tym razem brunet mówił zupełnie poważnie, posyłając mi wrogie spojrzenie.
W tym momencie przyznałem mu rację, choć nie wypowiedziałem ani słowa więcej. Po prostu wstałem i wyszedłem z baru. Na odchodnym zerknąłem w stronę barmanki, a ta jak na zawołanie także zwróciła wzrok ku mnie, puszczając perskie oko.


Po drodze do akademika, wszystko sobie przemyślałem. Słowa Caluma bez przerwy odbijały się echem w mojej głowie. Schowaj dumę do kieszeni. Może faktycznie miałem z tym problem, chociaż wcześniej nie zwracałem na to uwagi... Musiałem przeprosić Lauren za moje wcześniejsze zachowanie i przede wszystkim za te wszystkie kłamstwa. Nadszedł najwyższy czas na wyznanie prawdy.
Gdy tylko dotarłem do celu, zobaczyłem grupkę kilkoro studentów, stojących na dziedzińcu. Wyglądali na zaaferowanych czymś, chociaż patrzyli na zwyczajną parkową ławkę. Pomyślałem, że byli po prostu zjarani, więc ominąłem ich i poszedłem dalej.
– Biedna Lauren zasłabła – powiedziała jedna z dziewczyn.
Na jej słowa natychmiast odwróciłem się na pięcie.
– Całe szczęście, że jej siostra była w pobliżu – dodał pewien blondyn, którego skądś kojarzyłem. – Wiecie, ona jest lekarzem.
Bez wahania podbiegłem do zgromadzenia, żeby dowiedzieć się czegoś więcej.
– Coś się stało z Lauren? – zapytałem, a wszystkie spojrzenia skupiły się na mnie i nie były one przyjazne.
– A ty coś za jeden?
– To jej chłopak – odezwał się znajomy głos, a moim oczom ukazała się Layla, współlokatorka Lauren. – Ona zemdlała tak nagle, ale Camila zabrała ją do szpitala.
Przyjąłem wiadomość, mimo że nic nie odpowiedziałem. Zamiast tego, spojrzałem na ławkę, na którą wcześniej patrzyli się wszyscy inni. Faktycznie niczym nie wyróżniała się spośród innych, ale stała na niej otwarta puszka z ciastkami.
– Przynajmniej zostawiły słodycze – zaśmiał się blondyn, wyciągając rękę w stronę puszki, ale wyprzedziłem go.
Wyglądały niewinnie, a nawet dość smacznie, ale zapewne byłyby jeszcze lepsze, gdyby nie mocna woń środka usypiającego.
Momentalnie wezbrała we mnie ogromna złość i nienawiść do Camili. Nie miałem wątpliwości, że to ona stała za tym wszystkim. Na pewno nie kupiła przypadkiem słodyczy nafaszerowanych prochami. Tylko pozostawało pytanie: dlaczego zrobiła to swojej własnej siostrze?

4 komentarze:

  1. Dobra, oficjalnie przestałam ogarniać...

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdziały są dodawane zdecydowanie za rzadko, więc ciężko się czyta, ale rodział jak zwykle świetny. Ta sprawa a siostrą jest niesamowicie interesująca :D Czekam z niecierpliwością na kolejny xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że dodawane są rzadko, ale to tylko dlatego, że nie mam weny. Już dawno chciałam zrezygnować z tego opowiadania, ale nie miałam serca, więc jest to cud, że w ogóle pojawił się nowy rozdział :) Ale staram się pisać jak tylko mogę.

      Usuń