12 paź 2014

Rozdział 7


~✦~

Michael

Patrzyłem to na Caluma, to na Luke'a, a żaden nic nie mówił. To przeklęte milczenie powoli zaczynało działać mi na nerwy.
– Gdzie on jest, do cholery? – warknąłem.
Luke w odpowiedzi wzruszył ramionami, co wcale nie pomagało. Przewróciłem dramatycznie oczami; słowa były zbędne.
Wtem, mój telefon zaczął wibrować. Dostałem wiadomość od Ashtona:
"Jestem na miejscu. Chodźcie."
Nie zwlekając, wstałem z fotela i ruszyłem w stronę drzwi. Dopiero kiedy nacisnąłem na klamkę, przypomniałem sobie o dziewczynie, siedzącej w pokoju na piętrze. Zakląłem pod nosem i obróciłem się w stronę blondyna. Jedno spojrzenie powinno wystarczyć, ale wolałem sprostować to, co miałem na myśli.
– Ktoś musi z nią zostać – powiedziałem jednoznacznie.
– Chyba żartujesz – nie wyglądał na zadowolonego.
– Po prostu zostań.
Po tych słowach, ubrałem swoją skórzaną kurtkę i włożyłem odpowiedni sprzęt to kieszeni za pazuchą. Nie zwlekając, razem z Calumem wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do auta. Nie mieliśmy zbyt wiele czasu, więc bez zastanowienia obrałem kierunek na centrum. Znaki i ograniczenia nas nie obowiązywały, przez co pozwalałem sobie na prędkość trzystu kilometrów na godzinę. Dopiero w mieście musiałem zwolnić, żeby za bardzo się nie wyróżniać i, przede wszystkim, żeby się nie zabić.
Zaparkowałem pod wielkim biurowcem, gdzie powinien czekać na nas Ashton. Rozejrzałem się, po czym wysiadłem z samochodu, (tym razem) delikatnie zamykając drzwi. Skinąłem na przyjaciela i zaraz po tym, razem skręciliśmy w uliczkę między dwoma wysokimi budynkami. Irwin stał, oparty o ścianę, trzymając papierosa w dłoni. Na ten widok pokręciłem głową z dezaprobatą.
– Nie ma czasu na kopcenie – skarciłem go.
– Jesteś przewrażliwiony – odparł, po czym zaciągnął się ostatni raz i wyrzucił kiepa, od którego miałem odruch wymiotny.
Poszliśmy głębiej w zaułek, żeby nikt nas nie zauważył. Kiedy znaleźliśmy się w bezpiecznej odległości od ulicy, odetchnąłem ciężko, opierając głowę o chłodny mur. Tego dnia nie miałem siły na szantażowanie ludzi, ani na inne akty przemocy. Marzyłem tylko i wyłącznie o krótkiej drzemce, i może jeszcze o kimś, kogo mógłbym przytulić choć na chwilę...
Niech to szlag. O czym ja myślę?
Szybko potrząsnąłem głową, żeby odgonić te myśli i próbowałem skupić się na zadaniu. Nie było to łatwe, zwłaszcza że Calum bez przerwy stukał w ekran swojego telefonu, a Ashton nerwowo tupał nogą. Dopiero po kilku minutach usłyszałem trzask drzwi, zmuszający mnie do wstrzymania oddechu.
Brzęk kluczy, wsadzanych do torby.
Zapinanie zamka błyskawicznego.
Stukot ciężkich butów.
Nagle, tak jak zakładałem, zza rogu wyłonił się nie kto inny, tylko sam Daniel Crew. Wtem, Ash bez wahania przycisnął kolesia do ściany, naciskając na jego klatkę piersiową. Zszokowany, próbował się ruszać, ale szybko został unieruchomiony i niezdolny do jakiegokolwiek, nawet najmniejszego ruchu; wylądował na ziemi, przyciśnięty ciężarem ciała Ashtona. Mógł jedynie zajadać się piaskiem i innym gównem, leżącym na posadzce. Kucnąłem przy nim, próbując zachować kamienną twarz, ale triumfalny uśmiech sam cisnął się na usta.
– Trzech na jednego? – wydusił Crew. – Nie uważasz, że to niesprawiedliwe?
– Póki co, tylko sobie leżysz - odparłem. – Tak czy inaczej, dobrze wiesz po co tu jesteśmy. Oddaj to, co nam zabrałeś.
– Chyba śnisz – zachichotał pod nosem.
Miałem dość tej całej zabawy w kotka i myszkę; byłem tym na prawdę zmęczony. Pomyślałem, że może jeśli poczuje strach, zacznie mówić. Nie zwlekając, wyciągnąłem pistolet zza pazuchy i wycelowałem nim w mężczyznę.
– Po prostu to oddaj albo odstrzelę ci łeb – warknąłem, wykorzystując ostatnie resztki litości.
Wtedy, kompletnie niespodziewanie, bez większego wysiłku wyrwał się z uścisku Ashtona. Gwałtownie zamachnął się ręką w moją stronę, po czym puścił się biegiem w stronę głównej ulicy, pozostawiając nas samych w zaułku.
Zawyłem z bólu, czując ogień, palący moje ramię. Zdrowa ręka od razu powędrowała w miejsce ciętej rany, z której sączyła się krew. Nie byłem w stanie skupić myśli, więc mimowolnie zapomniałem o zbiegu. Dopiero po chwili, zobaczyłem przed sobą twarz Caluma.
– Cholera – syknął. – Zmywajmy się stąd.


Lauren

Wyjrzałam zza drzwi pokoju, żeby zobaczyć co dzieje się na dole; wyczuwałam jakieś zamieszanie. Michael zerwał się z miejsca i, razem z Calumem, wyszedł z domu. Kiedy zobaczyłam, że Luke nie poszedł z nimi, szybko zamknęłam drzwi. Nie zdążyłam dojść do swojego ulubionego fotela, a chłopak już do  mnie przyszedł. Zatrzymałam się w połowie drogi.
– Zostaliśmy sami – powiedział, jakbym wcale się tego nie domyśliła. – Chodź.
Nie wiedziałam gdzie chciał pójść, ale nie protestowałam. Ledwo wyszłam na korytarz, a już wchodziłam do następnego pokoju. Był on większy od tego, w którym spałam. Stały w nim dwa łóżka, komoda jak każda inna i różne przyrządy do ćwiczeń. Hantle w różnych rozmiarach, zostały poukładane według wielkości na specjalnej półce. Ciekawa byłam kto lubił ćwiczenia siłowe.
– Usiądź – polecił Luke, wskazując jedno z łóżek, kiedy on usiadł na drugim.
Posłusznie wykonałam jego polecenie, wciąż rozglądając się po pomieszczeniu. Na ścianach wisiały plakaty rockowych zespołów. Na ich widok, od razu przypomniałam sobie o muzyce, którą słyszałam ostatnio.
– Mam pytanie – zaczęłam bez wahania. – Męczy mnie to od jakichś dwóch dni.
– Co takiego?
– Słyszałam muzykę klasyczną i zastanawiałam się... kto z was takiej słucha? – próbowałam odpowiednio ubrać to w słowa.
Na twarzy chłopaka malowało się zdziwienie. Był wyraźnie zaskoczony, ale próbował to ukryć; zmarszczył czoło.
– Problem w tym, że nikt nie słucha takiej muzyki – odpowiedział bez namysłu.
– Jesteś pewien? – tym razem mnie zaskoczyła jego odpowiedź.
Stanowczo skinął głową, po czym wskazał palcem na ścianę.
– To nie wygląda jak Bach czy Beethoven – dodał.
Nie mogłam się z nim nie zgodzić, jednak wciąż nie mogłam uwierzyć, że miałam omamy słuchowe. Chociaż wariactwo u mnie nie mogło być zupełnie niemożliwe.
Luke położył się na łóżku, podkładając ręce pod głowę. Wlepił wzrok w sufit i westchnął ciężko. Nagle, na myśl nasunęło mi się kolejne pytanie, ale bałam się je zadać. Blondyn wyglądał na zmęczonego i nie chciałam mu zabierać wolnej chwili.
– Czemu się tak na mnie patrzysz? – niespodziewanie wyrwał mnie z zamyślenia, nawet nie patrząc w moją stronę.
Speszona, pokręciłam przecząco głową. Zaraz po tym, spojrzałam na swoje dłonie, próbując zebrać myśl do kupy.
– Mogę o coś zapytać? – w końcu się odważyłam.
– Mhm.
– Czym jest TO coś, co tak bardzo chcecie odzyskać?
– Nie powinnaś o to pytać – odparł spokojnym głosem, lecz usłyszałam w nim nutkę irytacji.
Skinęłam głową. Nie chciałam dłużej ciągnąć tematu. No dobra, chciałam. Bardzo mnie męczyło to COŚ, ale nie mogłam naciskać. Wolałam siedzieć grzecznie i za bardzo się nie wychylać.
Luke zamknął oczy, co sprawiło, że nagle zachciało mi się spać. Niestety nie mogłam bezkarnie rozkładać się na czyimś łóżku, więc po prostu oparłam głowę o ścianę i także przymknęłam powieki. Zaraz jednak, ponownie zobaczyłam światło dnia, bo poczułam ukłucie w kolanie. To Luke dźgał mnie palcem, a na usta miał wykrzywione w zawadiackim uśmiechu.
Nawet nie zdążyłam się mu odwdzięczyć, kiedy usłyszałam trzask drzwi i przeraźliwe jęczenie. Spojrzeliśmy po sobie z Luke'iem i od razu zerwaliśmy się na równe nogi. Najpierw on wyszedł z pokoju, a ja zaraz za nim. Zanim zeszłam na dół, rzuciły mi się w oczy czerwone plamy na dywanie, leżącym u stóp schodów. Na ten widok, z szoku otworzyłam usta. Ktoś wciąż stękał nieubłaganie.
– Niech to szlag! – krzyknął Luke.
W końcu, na drżących nogach zbiegłam za nim po schodach. Stanęłam jak wryta, kiedy zobaczyłam krwawiącego Michaela, leżącego na kanapie. Pozostali stali wokół niego, ale nie robili zupełnie nic. Luke jedymie zakrywał usta, a Calum marszczył czoło, obgryzając paznokcie. Nie mogłam uwierzyć, że stali bezczynnie, gdy ich przyjaciel cierpiał. Bez dłuższego zastanowienia, pobiegłam do łazienki na parterze i zaczęłam grzebać w szafkach, w poszukiwaniu apteczki. Wszystko rozwalałam, zwłaszcza że ręce mi się trzęsły i nie mogłam nad tym zapanować. Zniecierpliwiona, zaklinałam pod nosem.
– Idioci – syknęłam pod nosem, chcąc choć trochę rozładować emocje.
W końcu, znalazłam niewielkie, czerwone pudełko z namalowanym na nim białym krzyżykiem. Chwyciłam je, po czym pospiesznie wróciłam do salonu. Przepchnęłam się między Calumem i Ashtonem, żeby kleknąć przy Michaelu.
Jego prawe ramię krwawiło, przez co zabarwiło całkiem spory kawałek szarej koszulki. Wygrzebałam z apteczki nożyczki, a chwilę później przecięłam zakrwawiony materiał. Widok rozciętej skóry, wywołał u mnie zawroty głowy, ale skupiłam całą siłę woli, żeby je powstrzymać.
Chłopak bez przerwy sapał i syczał, zaciskając mocno powieki. Widząc jego cierpienie, łzy napłynęły mi do oczu, ale mimo wszystko, wzięłam odpowiednie narzędzia, potrzebne do opatrzenia rany. Woda utleniona, sprawiła tylko, że Michael krzyknął głośniej, niż mogłam przewidzieć.
– Trzeba go zabrać do szpitala! – także krzyczałam pod wpływem emocji.
– Zwariowałaś?! – oburzył się Calum. – Nie możemy. To była nielegalna bójka i szantaż, przecież policja...
Luke walnął go w bark, za co byłam mu niezmiernie wdzięczna. Nie chciałam, żeby jakieś bezsensowne gadanie zaburzało moje skupienie.
Pozostawał jeden problem - ktoś musiał zaszyć ranę.
Popatrzyłam po pozostałych chłopakach, lecz żaden z nich nie wyglądał na takiego, który umiałby przeprowadzać takie zabiegi.
– Niech ktoś pojedzie po igłę chirurgiczną – poleciłam, ale wszyscy stali niewzruszeni. – No już!
Dopiero po stanowczym krzyku Luke ruszył w stronę drzwi frontowych.
– Tylko szybko – popędziłam go. – A wy idźcie stąd.
Odgoniłam resztę, żeby mnie nie rozpraszali, a sama pobiegłam do kuchni. Wzięłam do ręki pierwszą lepszą ścierkę i zamoczyłam ją w zimnej wodzie. Chwilę później, przyłożyłam okład do rozgrzanego czoła Michaela. Częstotliwość jego jęków nieco się zmniejszyła, ale wciąż stękał w regularnych odstępach.
– Już cicho – próbowałam go uspokoić.
Wtem, niespodziewanie chwycił moją dłoń. Ścisnęłam ją pokrzepiająco.
Zadziwiłam sama siebie przez podjęcie tak ważnej decyzji w tak krótkim czasie. Kurs pierwszej pomocy, który niegdyś przeszłam, nie uwzględniał tak poważnych działań.
Dopiero po kilku minutach, Luke wrócił z całym sprzętem chirurgicznym, który uważał za potrzebny. Wcisnęłam mu nożyczki do ręki, kiedy sama próbowałam nawlec nić na igłę. Kilka razy chybiłam, lecz wreszcie się udało.
– Teraz może trochę zaboleć – uprzedziłam.
Ranny zacisnął zęby, przygotowując się na kolejną porcję bólu, z którym i tak radził sobie całkiem nieźle.
Chwilę później, zakończyłam swoją pierwszą, nieprofesjonalną operację. Opadłam na podłogę, wypuszczając igłę z drżącej dłoni. Całe palce miałam umazane we krwi, a czoło pokrywały  mi pojedyncze kropelki potu, które wytarłam rękawem bluzki.
Udało się.
Odpoczęłam dosłownie kilkanaście sekund, a zaraz znowu musiałam wrócić do pacjenta. Zaszytą ranę posmarowałam odpowiednią maścią, sprzyjającą gojeniu. Zmieniłam także chłodny okład.
Byłam z siebie dumna.
Ashton z Calumem wrócili do pokoju, a niespodziewanie Michael wybuchnął.
– Pojebało cię, Ashton?! – wrzeszczał. – Jak mogłeś go wypuścić, ty idioto?!
– Wybacz, stary – odparł tamten, choć wcale nie wyglądał jakby było mu przykro.
Michael ledwo się podniósł, a zaraz znowu położył głowę na poduszce. Znowu skrzywił się z bólu. Jak na zawołanie, zaczęłam grzebać w apteczce. Znalazłam mały, brązowy słoiczek z napisem "Ketonal", z którego wzięłam dwie białe tabletki. Wcisnęłam je chłopakowi do ręki, a sama poszłam po szklankę wody.
– Może choć trochę zmniejszy ból – powiedziałam, próbując uśmiechnąć się pocieszająco.
– Dziękuję – szepnął, a zaraz po tym, ponownie chwycił moją dłoń i zamknął oczy.

~✦~

Przepraszam, że rozdział nie jest zbyt długi:(

Ostatnio myślałam nad shippingami i wymyśliłam
Mauren (Michael + Lauren)
oraz
Lula (Luke + Lauren)

Która para lepsza? A może macie jakieś inne propozycje na połączenia ich imion? Chętnie poznam Wasze pomysły, które możecie zostawiać w komentarzach:)

Moja koleżanka, Koneko, była tak miła, że zrecenzowała "Mask" na swoim nowym blogu. Jej opinię możecie przeczytać tu (klik)


Do tego, dziękuję Wam z całego serca za wszystkie miłe komentarze! Blog ma coraz więcej obserwujących, a to dla mnie bardzo ważne. Dziękuję każdemu z osobna za zaangażowanie:)

Jeśli jesteś tu nowy, zapraszam do klikania:
Obserwuj
Informowani
Wattpad

24 komentarze:

  1. Lepsze będzie Mauren.!

    OdpowiedzUsuń
  2. O jaaaaaaaaaaaaaaaaa ale akcja! Biedny Michael, ale ma szczęscie że Lauren zna się na pierwszej pomocy, o co chodzi z Ashtonem? Czym jest TO?

    Co do shippingów to jestem team Mauren :)

    OdpowiedzUsuń
  3. O mój boże Michael!! Jezu ja na miejscu Lauren to bym zemdlała na widok krwi :\ jezu ja ledwo bluzke zszyć umiem a co dopiero rane OMG :O
    I te momenty gdy Mike łapał Lauren za ręke 😍
    Mauren 4ever ❤
    @LockyKitty

    OdpowiedzUsuń
  4. Uuuuuu jaka akcja. Biedaczek...ale co z tą muzyką. Może Michael, albo któryś z chłopaków słuch takiej po kryjomu.. nie wiem. Lula tak mi się skojarzyło z jakimś psem, koniem albo kotem xDDD. Szippuje obie <3

    OdpowiedzUsuń
  5. OMG JAKA AKCJA biedny micheal. Jedyną mądrą w tym domu jest chyba Lauten. On cierpi a ci idjici się na niego gapią. Slodką sceną jest ro jak micheal ścisą dlon lauren i usnął. It's sweet czekam z niecierplowością na next
    Wole chyba mauren

    OdpowiedzUsuń
  6. omg, dzieje sie dzieje ✌
    biedny Mike, a Luke cos ten tego do Lauren hahah 😂💜
    lepsze będzie Mauren, bo jest strasznie mało blogów z Michaelem i w ogóle 😊
    @fancygrandee

    OdpowiedzUsuń
  7. Super!!
    co z tego że krótki, ale on był ciekawy <2
    rana michael'a i szybka interwencja Lauren <>3
    Lepsze jest Mauren <3 Lula jedynie mogą być przyjaciółmi :d
    życzę weny i czekam na nexta <3 :* :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem za Mauren :) Rozdział jak zwykle świetny! Czekam z niecierpliwością na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  9. świetny rozdział ♥
    Mauren ♥
    czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  10. ojejku, Lauren taka kochana, haha. ale poważnie. pomogła Michaelowi, a ja bym za chiny tego nie zrobiła, gdyż bym się bała. :) nadal zastanawia mnie czym jest to COŚ, i dlaczego Mike nie widzi tego, że ona nie wie............... xd a Luke taki dobry w stosunku do Lauren, i w ogóle. 8) muzyka, którą wybrałaś do rozdziału jest świetna! zresztą, jak wszystkie, które wybierasz. ta akurat jest jednego z moich ulubionych zespołów, i bardzo się cieszę. :)
    Mauren forever ever loffki buzi kisski ♥
    mimo że kocham Luke'a, wolałabym aby Lauren była z Miechael'em, szczerze powiem. :)
    nie mogę doczekać się następnego rozdziału, x.

    OdpowiedzUsuń
  11. Zdecydowanie Mauren <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja jestem team Lula ;)
    //Magda

    OdpowiedzUsuń
  13. Jest super ! Mogę prosić o informowanie mnie o następnych rozdziałach na http://beauty-brutal.blogspot.com/? Bardzo proszę ^^

    OdpowiedzUsuń
  14. Słodki Jezu Chryste na biszkopcie!
    Cóż za akcja!
    Lauren aka pielęgniarka ja to bym padła trupem gdybym zobaczyła krew :P
    Komentuję blog po raz pierwszy, aczkolwiek czytam go od dawna i uwielbiam *O*
    Jest to najlepszy blog o Cliffordzie w roli głównej!
    Nie zawsze będzie mi się udawało komentować, ale wiedz że czytam i się zachwycam :D

    OdpowiedzUsuń
  15. OMG!! Zdecydowanie niech to będzie Mauren! :) mam wrażenie że Luke to taki starszy brat dla Lauren więc byłoby dziwnie jakby zakochała się właśnie w nim xD Wgl. super pomysł na bloga, jestem zachwycona! Mam nadzieję że next pojawi się niedługo ;) Do przeczytania :*

    OdpowiedzUsuń
  16. OMG! Świetna Akcja! To dopiero początek, a już takie emocje :)
    +Jestem za Mauren
    @Emilka_5SOSFam

    OdpowiedzUsuń
  17. Pomysł jest dosyć oklepany ale widzę że masz też dużo własnych pomysłów jak skomplikować akcje no i ta scena kiedy Lauren zszywała ranę Michaela *.* troche za szybko się z nimi oswoiła moim zdaniem ale to Twoje opowiadanie i Ty decydujesz jak szybko dzieją sie pewne sprawy :) zawsze mnie tylko rozwala w opowiadaniach z porwaniem że porwany bohater nie musi korzystać z toalety xd podoba mi się to opowiadanie i dodaje je do zakładek, czekam na następny rozdział;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Zajebisty blog!!!
    Nie mogę się doczekać rozdziału! ;*

    OdpowiedzUsuń
  19. Cześć. Jestem tu nowa i zamierzam komentować hahahaha. Może na wstępie dodam jeszcze, że przepraszam za błędy gdyż piszę z telefonu :)
    No więc tak, właśnie nadrobiłam wszystkie rozdziały i strasznie wykręciłam się w to opowiadanie. Co prawda nie jestem fankł zespołu, z którego pochodzą bohaterowie, ale to nie przeszkadza w czytaniu, ponieważ nie jest to tylko opowiadanko dziewczyny zakochanej w swoim ulubionym zespole (co bardzo często się zdarza). Wszystko jest pożądnie napisane i czyta się niesamowicie gładko. Poza tym jesteś dobra w uchwyceniu akcji, gdy się czyta przed oczami staje obraz tej sceny, co wcale nie jest takie łatwe. Co do samego opowiadania to jestem za Mauren ^^ ja na jej miejscu pewnie postąpiłabym podobnie bo zawsze w sytuacjach gdy ktoś jest ranny, zamieniamy się w dorywczą pielęgniarkę ;) Nie mogę się doczekać następnego rozdziału!!!! Liczę, że Ty mnie też odwiedzisz i skupisk się do czytania ;)

    Pozdrawiam

    Astraothia

    OdpowiedzUsuń
  20. Michael i Lauren <3
    Luke jak sam powiedział, jest przyjacielem. I jak dla mnie może tak zostać.

    http://niezlomna.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń